Po pokonaniu w pierwszej rundzie Tamiry Paszek i Kláry Zakopalovej, Alicja Rosolska w parze z Kvetą Peschke skrzyżowały w środę rakiety z kompletnie innymi rywalkami. Anastazja Pawluczenkowa i Lucie Safarova to bardzo dobre singlistki, potężnie uderzające z głębi kortu i z przewagi siły korzystały najczęściej w ćwierćfinałowej konfrontacji.
Partia otwarcia rozpoczęła się zdecydowanie nie po myśli polsko-czeskiej pary. Przy stanie 1:1 i break poincie, Peschke zepsuła smecz, który dał rywalkom przełamanie. Dalsze gemy nie zwiastowały zmiany obrazu spotkania - Rosjanka i Czeszka zdobywały przewagę zza linii końcowej, a akcje przy siatce polegały w większości na kończeniu smeczów i zbijaniu wolejów. Iskierka nadziei zabłysła po gemie szóstym, w którym trzy znakomite returny Rosolskiej pozwoliły im odrobić jednego breaka. Był to jednak koniec dorobku polsko-czeskiego duetu w pierwszym secie, przegranym 2:6. Pawluczenkowa i Šafářova, oprócz tego, że świetnie grały, także dobrze się bawiły, promiennie uśmiechnięte wesoło rozmawiając w przerwie między setami.
Druga odsłona także zaczęła się nie po myśli tenisistki z Warszawy i partnerującej jej mistrzyni Wimbledonu. Gdy po błędzie sędziego liniowego (piłka uznana jako dobra wylądowała na kilkucentymetrowym aucie) Polka i Czeszka miały trzy szanse na przełamanie i nie wykorzystały żadnej z nich, same oddały serwis w kolejnym gemie. Ostatni zryw nastąpił w środku seta, kiedy Rosolska i Peschke najpierw znakomicie odrobiły stratę breaka (w kluczowym punkcie Czeszka popisała się pięknym dropszotem), następnie utrzymały podanie i przy stanie 3:2 ponownie stanęły przed szansą na przełamanie podania rywalek. Z opresji w rozgrywanym przy 40:40 punkcie przeciwniczki wyciągnął as Šafářovej. Polka i jej partnerka już się nie podniosły, oddając trzy kolejne gemy i ostatecznie przegrywając spotkanie.
- Rywalki zagrały bardzo dobrze, znakomicie serwowały i returnowały. Niewiele mogłyśmy zrobić, ewentualnie lepiej plasować serwisy. Widać, że przeciwniczki wyszły na kort z nastawieniem, żeby mocno wejść na piłkę i strzelać. Grały na pełnym ryzyku i wychodziło - oceniła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Rosolska.
- W przerwie trener radził nam, żeby grać przeciwniczkom do bekhendu i nie w zasięgu ich ręki, bardziej na ciało, bo wszystko wracało - powiedziała Polka.
- Łatwo wyczuć różnicę, gdy gra się przeciw singlistkom. Mają lepszy return i dobry serwis. Widać, że dziewczyny były ograne na tym korcie, nie miały żadnych problemów z timingiem - analizowała polska tenisistka. - Gra przeciw leworęcznej przeciwniczce zawsze trochę wybija z rytmu, ale przecież to nie był pierwszy mecz z taką rywalką - tłumaczyła.
Kolejny występ Rosolska planuje w izraelskim Ejlacie, gdzie wraz z siostrami Radwańskimi i Paulą Kanią będzie reprezentować Polskę w rozgrywkach Pucharu Federacji.
Open GDF Suez, Paryż (Francja)
WTA Tour Premier, kort twardy w hali, pula nagród 690 tysięcy dolarów
środa, 30 stycznia
ćwierćfinał gry podwójnej:
Lucie Šafářová (Czechy) / Anastazja Pawluczenkowa (Rosja) - Alicja Rosolska (Polska, 4) / Květa Peschke (Czechy, 4) 6:2, 6:3
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!