Jerzy Janowicz: Gdyby to był zwykły turniej, wycofałbym się

Jerzy Janowicz pomimo choroby wyszedł na kort i pokonał Jeana Andersena w trzech setach, zdobywając tym samym pierwszy punkt dla reprezentacji Polski w ramach rozgrywek Pucharu Davisa w meczu z RPA.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Jerzy Janowicz w swoim pierwszym meczu w Zielonej Górze grał znacznie poniżej swoich możliwości, jak się okazało - nie bez przyczyny. - Najważniejsze jest to, że wygrałem. Przed meczem nie byłem taki pewny zwycięstwa, z tego względu, że od kilku dni jestem chory. Trenowałem raptem 2-3 godziny w tym tygodniu, więc wiedziałem, że będzie ciężko. Tym bardziej, że rywal w ogóle nie był stremowany, nie miał na sobie żadnej presji i bardzo dobrze serwował, co znowu stworzyło presję na moim serwisie. Cieszę się ze zwycięstwa podwójnie i z tego, że prowadzimy 1-0 - powiedział po meczu tenisista. Piątkowy rywal Polaka to tenisista z ósmej setki rankingu, Jean Andersen, czy Janowicz wiedział wcześniej o nim cokolwiek? - Nie spekulowałem przed meczem, jak mój rywal może zagrać. Martwiłem się o swoje zdrowie. To jak on zagra, było nieistotne, ważniejsze było to, jak ja będę w stanie grać - stwierdził łodzianin.

Gdyby reprezentacja Polski już w sobotę po grze podwójnej zapewniła sobie zwycięstwo nad RPA, to być może osłabiony przez chorobę Janowicz nie musiałby wychodzić na kort. - Dopiero jest 1-0. Jestem nauczony, żeby nie gdybać - skwitował krótko. Najlepszy polski tenisista zapewnił, że nie myślał o tym, że z powodu choroby mógłby nie zagrać. - Zwątpienie się u mnie nie pojawiło, bo to Puchar Davisa, a nie zwykły turniej. Wiedziałem, że zagram na 100 procent możliwości - zapewnił.

Po meczu, podobnie jak we Wrocławiu, Janowicz chwycił za mikrofon i powiedział kilka słów do publiczności, m.in. wyjaśniając swój stan zdrowia. - Na pewno jeżeli kibice przychodzą w takiej ilości na nasze mecze, to moje słowo jest bardzo potrzebne. Dziś po meczu po prostu chciałem coś powiedzieć. Myślę, że nie było to ani głupie, ani żenujące. Mam nadzieję, że kibicom to nie przeszkadzało - zastanawiał się łodzianin. - Dzisiaj było naprawdę bardzo dużo ludzi, bilety były sprzedane dwa dni temu, więc frekwencja cały czas na trybunach rosła. Cieszę się, że ludzie przychodzą nam kibicować - dodał.
Janowiczowi choroba nie przeszkodziła w tym, żeby wyjść na kort i pokonać Andersena Janowiczowi choroba nie przeszkodziła w tym, żeby wyjść na kort i pokonać Andersena
Zawodnicy przywiązują dużą wagę do rozgrywek Pucharu Davisa. To czwarty kolejny mecz reprezentacji w najsilniejszym składzie. - Dla mnie Puchar Davisa znaczy tyle, że mimo stanu zdrowia wyszedłem na kort. Gdyby to był normalny turniej, to na kort bym pewnie nie wyszedł. Grając w takim stanie można łatwo nabawić się kontuzji - wyjaśnił najlepszy polski tenisista.

W lutym reprezentacja Polski rozgrywała mecz ze Słowenią we wrocławskiej Hali Stulecia. - Są to zupełnie dwa różne obiekty. Tamten we Wrocławiu był bardziej rozłożysty, trybuny były dalej od kortu, a sama hala była ogromna. Ten obiekt jest bardziej skupiony na korcie, wszyscy dobrze widzą, co się dzieje i są blisko, nawet ci na drugim piętrze. Atmosfery podczas meczu się różniły - ciężko powiedzieć, gdzie grało się lepiej - podsumował Janowicz.

Z Zielonej Góry
dla SportoweFakty.pl
Dominika Pawlik


Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Puchar Davisa: Janowicz dał Polakom pierwszy punkt

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×