Jeśli zadać sobie pytanie: "Która z aktywnych tenisistek jest najbardziej utytułowana?", to bez chwili namysłu każdy odpowie, że Serena Williams. A która tenisistka jest kolejna na liście? Tu także nie trzeba się zastanawiać - jej starsza siostra, Venus. I właśnie od starcia z jedną z najbardziej charakterystycznych zawodniczek ostatniej dekady swoją tegoroczną przygodę na kortach Rolanda Garrosa rozpocznie Urszula Radwańska.
Tytułami i osiągnięciami Amerykanki można by wypełnić obszerną książkę biograficzną. Nawet podstawowa wyliczanka sprawia, że może zakręcić się głowie: siedem tytułów Wielkiego Szlema w singlu (i siedem finałów), 13 w deblu, cztery złote medale olimpijskie, 44 zawodowe triumfy (27 finałów), wygrane Mistrzostwa WTA i 11 tygodni na pozycji liderki rankingu. Liczby, o których nawet nie śni się większości adeptek białego sportu.
Historia sióstr Williams już dziś jest w zasadzie legendą. Trenowane przez ojca na przedmieściach Los Angeles, potrafiły ćwiczyć w akompaniamencie ulicznych strzelanin (w jednej z nich zginęła ich siostra, Yetunde), a zamiast rakiety tenisowej dzierżyć w rękach kij bejsbolowy i nim uderzać piłki. - Jeśli jesteś w stanie grać w tenisa, gdy ludzie na ulicy obok do siebie strzelają, to nic już cię nie rozproszy - żartowała wiele lat później Serena.
Serena i Venus znacznie wykraczają jednak ponad "zwykły" schemat mistrzyń sportu. Przez prawie 20 lat kariery stały się symbolem walki z biedą, dowodem, że można dorastać w murzyńskim gettcie w Compton i zostać ikoną dyscypliny dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy. - Żeby zostać wielką mistrzynią, zawodniczka musi być bezlitosna, twarda, silna i niebywale odporna psychicznie. Tych rzeczy nie da się nauczyć, trzeba się z nimi urodzić. Venus ma wszystkie te cechy i dlatego będzie wielka - mówił o swojej dwunastoletniej córce Richard Williams.
Jak się później okazało, nie mylił się. Venus osiągnęła co prawda mniej niż jej młodsza siostra, ale wciąż są to wyniki dające jej miejsce w tenisowym Panteonie. Wspaniałe warunki fizyczne pozwalały jej dominować nad rywalkami, a jeden z najsilniejszych serwisów w historii dyscypliny i genialny bekhend przez lata raziły wszystkie przeciwniczki. Williams szczególnie kocha londyńską trawę, gdzie pięciokrotnie zwyciężała, ale w czasie trwania kariery występowała w finałach wszystkich turniejów wielkoszlemowych, zarówno w singlu jak i w deblu.
Wspaniałe sukcesy Venus Williams to jednak już melodia przeszłości. Ostatnie lata upływają Amerykance głównie na walce z buntującym się organizmem i coraz rzadziej przypomina ona tenisistkę, która razem z siostrą podbiła świat. Zdiagnozowany w 2011 roku zespół Sjögrena sprawił, że była liderka rankingu musiała na pół roku zawiesić starty, a od powrotu na zawodowe korty jest cieniem samej siebie, częściej wycofując się z turniejów, niż w nich występując.
Obecnie sporo czasu Williams poświęca także na działalność charytatywną, promowanie sportu wśród biednej młodzieży na rozmaitych happeningach i spotkaniach, czy po prostu pomaganie tym, którym w życiu się nie poszczęściło. A co najważniejsze, Amerykanka robi to ze szczerego serca i z uśmiechem na ustach, a nie w ramach poprawiania swojego publicznego wizerunku.
Venus od prawie dwóch miesięcy nie wygrała zawodowego meczu, z imprezy w Mardycie wycofała się z powodu kontuzji pleców, a w Rzymie wywalczyła zaledwie pięć gemów w pojedynku z Laurą Robson. Williams na ceglanej mączce grać nie lubi, a rok temu, słaba i niewyraźna przegrała w drugiej rundzie Rolanda Garrosa z Agnieszką Radwańską. Na pomeczowej konferencji pojawiły się wówczas pytania o przyszłość amerykańskiej mistrzyni, na które cierpliwie odpowiadała.
- Staram się jak mogę, nie mam magicznej różdżki. Gdybym ją miała, to bym dziś wygrała - mówiła po meczu z krakowianką Williams. - Ostatnie miesiące nauczyły mnie przede wszystkim pozytywnego patrzenia w przyszłość, niezależnie od tego, co się dzieje, staram się z tego wyciągnąć wnioski.
- Wciąż mogę zrobić wiele rzeczy, wciąż uprawiam zawodowy sport. Nie doszłam jeszcze do etapu "Dlaczego ja?" i mam nadzieję, że nigdy nie dojdę. Nie wolno mi się nad sobą użalać - tłumaczyła była liderka rankingu.
Mimo kłopotów, Venus wciąż plasuje się w czołowej trzydziestce zawodowego rankingu, a na koniec minionego sezonu wygrała turniej w Luksemburgu. Jej bekhend wciąż potrafi zachwycać, a piłka po serwisie mknąć, zostawiając za sobą żółtą smugę. I nawet jeśli o jej wielkich wynikach przypominają już tylko archiwalne nagrania, to Williams pozostaje wielką mistrzynią. A te potrafią zadziwić w najbardziej niespodziewanym momencie.
Roland Garros
, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród w singlu kobiet 7,984 mln euro
niedziela, 26 maja
I runda:
kort Suzanne Lenglen, czwarty mecz od godz. 11:00
Urszula Radwańska (Polska) | bilans: 0-1 | Venus Williams (USA, 30) |
---|---|---|
37 | ranking | 30 |
22 | wiek | 32 |
177/57 | wzrost (cm)/waga (kg) | 185/72 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, oburęczny bekhend |
Kraków | miejsce zamieszkania | Palm Beach Gardens |
Maciej Synówka | trener | Richard Williams, Oracene Price |
sezon 2013 | ||
17-15 (14-12) | bilans roku (główny cykl) | 10-4 (10-4) |
IV runda w Indian Wells | najlepszy wynik | półfinał w Charleston |
1-2 | tie breaki | 1-0 |
39 | asy | 32 |
186 001 | zarobki ($) | 176 911 |
kariera | ||
2005 | początek | 1994 |
29 (2012) | najwyżej w rankingu | 1 (2002) |
219-152 | bilans zawodowy | 632-160 |
0/1 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 44/27 |
1 187 005 | zarobki ($) | 28 674 658 |
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
Znowu będą ją męczyć na konferencji, czemu go oddała