Michał Przysiężny zagrał w turnieju ATP w Kuala Lumpur dzięki otrzymaniu Special Exempt, specjalnej przepustki, która przysługuje tenisiście, jeżeli znajduję się na liście kwalifikacji do głównej drabinki turnieju, ale nie może wziąć w nich udziału. Głogowianin nie mógł wystąpić w eliminacjach Malaysian Open, bowiem z powodzeniem rywalizował w Sankt Petersburgu, gdzie osiągnął pierwszy w karierze półfinał imprezy rangi ATP World Tour.
Po zakończeniu petersburskich zmagań Przysiężny udał się w podróż do Kuala Lumpur. W I rundzie międzynarodowych mistrzostw Malezji Polak trafił na Juliena Benneteau, z którym przegrał przed niespełna miesiącem w US Open. Głogowianin walczył dzielnie, miał swoje szanse, ale lepszy, tak jak w Nowym Jorku, okazał się reprezentant Francji.
Początek meczu należał do Benneteau, ubiegłorocznego finalisty Malaysian Open, który gładko wygrywał własne gemy serwisowe. Przysiężny dzielnie dotrzymywał kroku rywalowi, a w szóstym gemie w znakomitym stylu oddalił widmo przełamania, broniąc trzech break pointów. Polak grał agresywnie, nie bał się podejmować ryzyka, ale Benneteau także prezentował się bardzo dobrze.
Tenisista z Głogowa przejął inicjatywę na placu gry w końcówce pierwszego seta. W 11. gemie stanął przed szansą na przełamanie, lecz rywal obronił się wygrywającym podaniem, a po chwili wygrał gema. O losach seta decydować musiał tie break, w którym, mimo nie najlepszego początku, Przysiężny był o krok od zwycięstwa. Polak wywalczył sobie piłkę setową, lecz Benneteau odnalazł ratunek w podaniu - posłał asa serwisowego i wyrównał na 6-6, a następnie znów zanotował podanie nie do odbioru. Tym razem to reprezentant naszego kraju musiał bronić setbola i tej presji nie wytrzymał. Przysiężny przestrzelił forhend i pierwszy set, po wyrównanej grze, padł jednak łupem Benneteau.
Drugą odsłonę Francuz rozpoczął w wymarzony dla siebie sposób, już w premierowym gemie zaliczając breaka. Wściekły takim obrotem spraw Przysiężny złamał rakietę, za co otrzymał ostrzeżenie od arbitra stołkowego. 31-letni Rodańczyk z każdą chwilą zbliżał się do upragnionego zwycięstwa, a Przysiężny z trudem wygrywał własne gemy serwisowe.
Przewaga, którą osiągnął Francuz, najwyraźniej go rozluźniła, bowiem w jego grę wkradła się niedokładność i w ósmym gemie oddał podanie, przy break poincie posyłając bekhend w siatkę. Przysiężny niespodziewanie wrócił do gry, ale nie nacieszył się tym zbyt długo, ponieważ w kolejnym gemie został błyskawicznie przełamany. Benneteau wyszedł na prowadzenie 5:4, którego już nie wypuścił i zakończył mecz za drugim meczbolem.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
W trwającym godzinę i 36 minut spotkaniu, obaj tenisiści doskonale serwowali (Przysiężny 13 asów, Benneteau 14), a o końcowym wyniku zadecydowała ilość piłek wygranych po drugim podaniu (Francuz 21 z 30, a Polak tylko 16 z 35) i większa skuteczność w egzekwowaniu break pointowych szans oraz chłodniejsza głowa, którą Rodańczyk wykazywał się w kluczowych momentach zarówno pierwszej, jak i drugiej partii.
Kolejnym rywalem Benneteau będzie Hiszpan Pablo Andujar, który we wtorek wyeliminował Słoweńca Gregę Zemlję.
Malaysian Open, Kuala Lumpur (Malezja)
ATP World Tour 250, kort twardy w hali, pula nagród 875,5 tys. dolarów
środa, 25 września
I runda gry pojedynczej:
Julien Benneteau (Francja, 5) - Michał Przysiężny (Polska, SE) 7:6(6), 6:4