W ubiegłym tygodniu Jerzy Janowicz wrócił na kort po 50 dniach absencji spowodowanej kontuzją kręgosłupa. Powrót okazał się udany, w 1/8 finału turnieju w Sztokholmie (w I rundzie otrzymał wolny los) Polak bardzo łatwo rozprawił się z Guillermo Garcią-Lopezem, jednak w kolejnej fazie łodzianina zatrzymał Ernests Gulbis. Wprost ze stolicy Szwecji, Janowicz udał się do Walencji, na turniej rangi ATP World Tour 500.
W swoim debiutanckim występie w Valencia Open 500 najlepszy polski tenisista został rozstawiony z numerem piątym. Jego inauguracyjnym rywalem będzie utalentowany Hiszpan, Pablo Carreno, który do głównej drabinki musiał przebijać się przez kwalifikacje, w których pokonał Mario Vilellę i Santiago Giraldo. Polak we wtorek, podobnie jak w Sztokholmie, grając przeciw Gulbisowi, wyjdzie na kort w samo południe. Pojedynek z niepokornym Łotyszem skończył się dla naszego reprezentanta porażką, mecz z Hiszpanem też nie zapowiada się na łatwą przeprawę.
Urodzony w lipcu 1991 roku w Gijón Carreño w tenisa zaczął grać w wieku sześciu lat, za namową ojca, Alfonso, który jest architektem. - Zacząłem grać w klubie Covadonga Grupa Gijón, gdy miałem sześć lat. Początkowo grałem po to, aby dobrze się bawić i miło spędzać czas. Nie spodziewałem się, że tak to mi się spodoba i że będę chciał zostać profesjonalistą - wspomina Pablo. Prawdziwe tenisowe szlify Carreño zdobył jednak nie w rodzinnym mieście, a w akademii w Barcelonie, do której zapisał się w wieku 15 lat i w której trenuje do dziś. - To była trudna decyzja, ale słuszna. Czuję się tu bardzo dobrze. Mam wsparcie przyjaciół i trenerów, którzy bardzo mi pomagają - wyjaśnia.
Carreño jako junior nie odnosił wielkich sukcesów, ale gdy przeszedł na zawodowstwo w 2009 roku, niemal natychmiast wygrał turniej rangi ITF Futures. Hiszpan krok po kroku piął się coraz wyżej w rankingu, zdobywał kolejne tytuły w Futuresach, aż w końcu doczekał się upragnionego debiutu w imprezie serii ATP World Tour. W kwietniu 2011 roku otrzymał dziką kartę do turnieju w Barcelonie, gdzie przegrał wprawdzie już w I rundzie z Benoitem Paire'em, ale ugrał seta i pozostawił po sobie znakomite wrażenie. Rok 2011 Carreño zakończył na 136. miejscu w rankingu i gdy wydawało się, że jego gwiazda rozbłyśnie pełnym blaskiem, doznał ciężkiej kontuzji pleców, przez którą stracił niemal cały sezon 2012.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Po uporaniu się z urazem, Carreño znów rozpoczął mozolną wspinaczkę w górę rankingu, ale chyba nawet on sam nie przypuszczał, co go czeka w pierwszym półroczu tego sezonu. W pierwszym turnieju, styczniowym Futuresie w Turcji, Hiszpan doszedł do finału, w którym przegrał z Iliją Bozoljacem i była to jego ostatnia porażka do kwietnia. Carreño szedł jak burza, wygrał sześć kolejnych turniejów rangi Futures i z 654. miejsca, które zajmował na starcie sezonu, wskoczył na początku kwietnia na 293. lokatę. Nic więc dziwnego, że doczekał się przydomku "Król Futuresów". Wspaniałą serię 39 kolejnych wygranych meczów przerwał dopiero w ćwierćfinale turnieju rangi ATP World Tour 250 w Casablance Kevin Anderson, wówczas 29. rakieta świata.
O Carreño nagle stało się niezwykle głośno. Dziennikarze na całym świecie opisywali historię chłopaka, który zaczynał rok w siódmej setce rankingu, a obecnie stać go na zwycięstwa nad tenisistami z Top 100. 22-latek nie zamierzał zwalniać tempa. W Barcelonie pokonał kolejnego gracza z czołowej "100", Robina Haase, a tydzień później, w turnieju ATP World Tour 250 w Oeiras jako kwalifikant doszedł do półfinału, pokonując po drodze Juliena Benneteau, Davida Goffina i Fabio Fogniniego. Powstrzymał go dopiero Stanislas Wawrinka, wygrywając dramatyczny trzysetowy pojedynek o finał.
W maju Carreño po raz pierwszy w karierze zagrał w turnieju wielkoszlemowym. Udanie przeszedł przez eliminacje Rolanda Garrosa, a w I rundzie turnieju głównego trafił na Rogera Federera. Wprawdzie nie zdobył w meczu ze Szwajcarem nawet seta, ale znów pozostawił po sobie dobre wrażenie. Wraz z nadejściem sierpnia, po triumfie w Challengerze w Segovii, spełniło się wielkie marzenie Carreño - awansował do czołowej "100" rankingu ATP. Uczcił to wydarzenie kolejnym mistrzostwem challengerowym, w Como. Hiszpan zadomowił się już w gronie 100 najlepszych tenisistów świata, obecnie zajmuje najwyższe w karierze 66. miejsce, a więc w porównaniu z początkiem sezonu jest klasyfikowany 0 588 pozycji wyżej.
Tenisowym idolem Hiszpana był Juan Carlos Ferrero. - Uwielbiałem go. Gdy byłem mały i widziałem jak wznosi w górę Puchar Davisa, chciałem być taki jak on - argumentuje. Uwielbia Rafaela Nadala, z obecnie aktywnych tenisistów jego ulubieńcem jest David Ferrer, ale przyznaje, że w rozwoju kariery najwięcej pomogli mu Tommy Robredo i Feliciano Lopez. - Treningi z nimi to było dla mnie wspaniałe doświadczenie. Oni są znakomitymi tenisistami. Osiągnęli więcej od ciebie, więc są jak lustro, w którym możesz się przejrzeć i zobaczyć wszystkie swoje braki. Dużo czas spędziłem z Robredo i mogę nawet powiedzieć, że stał się moim przewodnikiem w świecie tenisa - wyjawia.
Hiszpański tenisista znakomicie czuje się w grze z linii końcowej, skąd posyła uderzenia, nadając im mocną topspinową rotację, ale dobrze odnajduje się także w grze kombinacyjnej, a problemów nie stwarza mu również zakończenie akcji przy siatce. Jego ulubiona nawierzchnia to ceglana mączka, a ulubionym uderzeniem jest oburęczny bekhend. - Zdefiniować moją grę to skomplikowane zadanie - mówi - Nie gram jak typowy hiszpański tenisista, każdą piłkę staram się uderzać inaczej. Wiem, że muszę popracować nad serwisem, bo mimo moich warunków fizycznych, nie serwuję najlepiej. Jestem osobą, która stara się jak najszybciej zakończyć każdy punkt, a jeśli mogę zaatakować przy siatce, robię to - opisuje swoją grę Carreño.
Hiszpańscy eksperci biją na alarm, obawiając się, że po zakończeniu kariery przez obecnych mistrzów, tenis w ich kraju nie będzie miał godnych następców. Wśród czołowych młodych tenisistów świata nie widać żadnego wyróżniającego się Hiszpana, dlatego też wielkie nadzieje pokładane są właśnie w osobie Carreño. We wtorkowym meczu Janowicz będzie musiał mieć się na baczności, bowiem jego rywal to gracz bardzo utalentowany, zdolny do sprawienia sensacji, a dodatkowo będzie miał za sobą wsparcie rodzimej publiczności.
Valencia Open 500, Walencja (Hiszpania)
ATP World Tour 500, kort twardy w hali, pula nagród 1,496 mln euro
wtorek, 22 października
I runda:
Agora, od godz. 12:00 czasu polskiego
Jerzy Janowicz (Polska, 5) | bilans: 0-0 | Pablo Carreño (Hiszpania, Q) |
---|---|---|
15 | ranking | 66 |
22 | wiek | 22 |
203/91 | wzrost (cm)/waga (kg) | 188/74 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, oburęczny bekhend |
Łódź | miejsce zamieszkania | Barcelona |
Kim Tiilikainen | trener | Javier Duarte |
sezon 2013 | ||
24-18 (24-18) | bilans roku (główny cykl) | 93-14 (7-6) |
półfinał Wimbledonu | najlepszy wynik | półfinał w Oeiras |
14-11 | tie breaki | 3-0 |
409 | asy | 36 |
1 255 320 | zarobki ($) | 161 155 |
kariera | ||
2007 | początek | 2009 |
14 (2013) | najwyżej w rankingu | 66 (2013) |
44-34 | bilans w głównym cyklu | 7-7 |
0/1 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 0/0 |
1 911 115 | zarobki ($) | 249 629 |
Warto wspomnieć, że Pablo wygrał w kwalach z Giraldo po jego kreczu.
Do boju JJ!