Ostatnie wyniki lubinianina napawają całkiem sporym optymizmem. W Wiedniu Łukasz Kubot w wielkim stylu rozprawił się z Florianem Mayerem, odnosząc pierwsze zwycięstwo w głównym cyklu od czasu tegorocznego Wimbledonu. Nasz reprezentant znów znakomicie serwował i returnował, czym całkowicie zaskoczył wyżej od siebie klasyfikowanego Niemca. Tak grającego Kubota chciałoby się oglądać cały czas!
Po porażce w II rundzie austriackiej imprezy z Fabio Fogninim, 31-latek udał się do Bazylei, gdzie dwukrotnie wcześniej przechodził przez eliminacje, a następnie docierał do 1/8 finału. Tym razem Kubot był pewny startu w głównej drabince singla i już w poniedziałek zwyciężył w dwóch setach Hiszpana Daniela Gimeno. Przed Polakiem szybko otworzyła się szansa na znakomity wynik, gdyż w jego ćwiartce najpierw Daniel Brands ograł oznaczonego numerem siódmym Andreasa Seppiego, a następnie Edouard Roger-Vasselin wyeliminował starającego się o występ w londyńskich Finałach ATP World Tour Stanislasa Wawrinkę. Lubinianin może zatem realnie myśleć nawet o półfinale, ale w czwartek na jego drodze stanie najpierw potężny Niemiec.
Ojciec Brandsa, Karl-Bernd, jest pracownikiem firmy ubezpieczeniowej, a jego matka, Ingrid, gospodynią domową. Daniel ma trzech starszych braci, lecz tylko on zdecydował się zawodowo uprawiać tenis. Z czasem jego osobą coraz bardziej zaczęły interesować się władze Bawarskiego Związku Tenisowego i młody dryblas mógł rozwijać się w klubie zlokalizowanym w Oberhaching. Aktualnie jego opiekunem jest Klaus Langenbach, pochodzący z Monachium 47-latek, który pod swoje skrzydła przyjął również dobrze zapowiadającego się swego czasu juniora, Kevina Krawietza.
Do czołowej setki rankingu ATP po raz pierwszy przebił się pod koniec 2009 roku, głównie w wyniku sukcesów w imprezach niższej rangi. To właśnie wtedy wygrał po raz pierwszy Challengera rozgrywanego w swojej rodzinnej Bawarii, w niewielkiej miejscowości Eckental. Do chwili obecnej Brands wygrał sześć turniejów tej rangi. Po raz ostatni właśnie przed rokiem w Eckental, gdzie w finale rozprawił się z Ernestsem Gulbisem. Do największych turniejowych zwycięstw Niemca należą bez wątpienia tytuły wywalczone przez niego w rumuńskiej Timiszoarze (2008) oraz w Helsinkach (2011).
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Brands potrafił odnosić znakomite wyniki w zawodach rangi ATP Challenger Tour, potrafił wygrywać pojedyncze mecze w głównym cyklu, ale nie był w stanie ugruntować swojej pozycji w najlepszej setce światowej klasyfikacji. Mierzący niemal dwa metry wzrostu zawodnik, którego idolami od dziecka byli Pete Sampras, Goran Ivanisević oraz Roger Federer, co nie pozostało bez wpływu na jego grę, pojawiał się i znikał w gronie Top 100 rankingu ATP.
Obecny sezon okazał się przełomowym w karierze rezydującego w Bogen 26-latka. Dobrą formą błysnął już w pierwszym tygodniu roku, kiedy to udanie przeszedł przez kwalifikacje, a następnie dotarł do półfinału zawodów w katarskiej Ad-Dausze. W Australian Open stoczył w II rundzie niezwykle wyrównany pojedynek z Bernardem Tomiciem, a miesiąc później, w Dubaju, w ćwierćfinale zatrzymał go Juan Martín del Potro. Wysoki Bawarczyk szybko piął się w górę klasyfikacji ATP, a tenisowy świat miał o nim wkrótce dopiero głośno usłyszeć.
Po powrocie z USA Brands szybko przystosował się do europejskiej mączki, którą zawsze uważał za swoją ulubioną nawierzchnię. Po ćwierćfinale w Bukareszcie przyszedł czas na występ w swoich rodzinnych stronach. Do Bawarii zjechali wszyscy czołowi reprezentanci Niemiec i choć uwagę większości fanów skupiał późniejszy triumfator, Tommy Haas, to młodszy od niego o dziewięć lat rodak również mógł liczyć w Monachium na gorący doping.
Po pokonaniu w trzech setach Tobiasa Kamke i Gaela Monfilsa, przyszła kolej na trzysetową, również zwycięską batalię z 10. wówczas tenisistą globu, Janko Tipsareviciem. W półfinale Brands zmierzył się z Philippem Kohlschreiberem i obaj panowie stworzyli niesamowite widowisko z ogromną liczbą cudownych zagrań i kończących uderzeń. Pochodzący z Bogen zawodnik prowadził w decydującym secie już 4:2 i 40-0, lecz wówczas zadrżała mu ręka i w wyniku fatalnej serii błędów własnych, przegrał swój serwis, a następnie nie zakwalifikował się do pierwszego w karierze finału turnieju głównego cyklu.
Podczas wielkoszlemowego Rolanda Garrosa Brands trafił najgorzej jak tylko mógł, bowiem wylosował już w I rundzie broniącego tytułu Rafaela Nadala. Wielu zadawało sobie wówczas pytanie, ile gemów zdoła ugrać Niemiec w starciu z królem paryskiej mączki, ale wydarzenia na korcie szybko sprowadziły sceptyków na ziemię. Niżej notowany gracz nie przestraszył się wielkiego mistrza. Mało tego, wygrał pierwszego seta i doprowadził do tie breaka w drugiej partii! Hiszpan pokonał ostatecznie swojego rywala w czterech setach, ale po meczu nie krył wrażenia z umiejętności Bawarczyka. - Nie znam jego rankingu, ale nie może być z taką grą klasyfikowany na 60. miejscu. To jest po prostu niewiarygodne - stwierdził Rafa.
Po wimbledońskiej trawie znów przyszła kolej na niemiecką mączkę i los znów skojarzył Daniela z wielką gwiazdą ostatniej dekady. Roger Federer przyjechał do Hamburga, by poprawić sobie nastrój po klęsce w Londynie oraz zdobyć cenne punkty do światowego rankingu. W II rundzie Szwajcar w trzech setach uporał się z Niemcem, lecz tydzień później obaj panowie znów się spotkali, tym razem w Gstaad. W pojedynku o ćwierćfinał, przed własną publicznością, słynny Maestro nie był w stanie znaleźć sposobu na serwis Brandsa, który utrzymał nerwy na wodzy i odniósł największe zwycięstwo w swojej karierze.
- Serwowałem dobrze i starałem się wywierać na nim presję od samego początku. Bardzo pomogło mi to, że grałem przeciw niemu w zeszłym tygodniu w Hamburgu. Kiedy pierwszy raz spotykasz się z nim na korcie, to jesteś pod ogromnym wrażeniem. Gdy widzisz go na korcie, to zupełnie inna sytuacja niż jakbyś oglądał go przed telewizorem - wyznał po tamtym spotkaniu Bawarczyk, który już wcześniej odnosił sukcesy nad zawodnikami z Top 10. W 2009 roku w Hamburgu pokonał m.in. Gillesa Simona.
Potężny serwis i forhend to ogromne atuty w repertuarze Brandsa, ale i Kubot może się pochwalić mocnymi uderzeniami. Polak i Niemiec wcześniej grali ze sobą dwukrotnie: w 2010 roku w New Haven górą był reprezentant naszych zachodnich sąsiadów, z kolei na inaugurację kolejnego sezonu, w Brisbane, triumfował lubinianin. W czwartek czeka ich bój o ćwierćfinał halowej imprezy w Bazylei, a zwycięzca tego pojedynku będzie z pewnością się liczył w walce o półfinał.
Swiss Indoors Basel, Bazylea (Szwajcaria)
ATP World Tour 500, kort twardy w hali, pula nagród 1,445 mln euro
czwartek, 24 października
II runda:
kort 2, nie przed godz. 16:00 czasu polskiego
Łukasz Kubot (Polska) | bilans: 1-1 | Daniel Brands (Niemcy) |
---|---|---|
70 | ranking | 58 |
31 | wiek | 26 |
190/86 | wzrost (cm)/waga (kg) | 196/92 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, jednoręczny bekhend |
Lubin | miejsce zamieszkania | Bogen |
Jan Stočes | trener | Klaus Langenbach |
sezon 2013 | ||
22-26 (10-19) | bilans roku (główny cykl) | 38-23 (23-22) |
ćwierćfinał Wimbledonu | najlepszy wynik | półfinały w Ad-Dausze i Monachium |
6-5 | tie breaki | 10-9 |
167 | asy | 369 |
721 300 | zarobki ($) | 507 265 |
kariera | ||
2002 | początek | 2005 |
41 (2010) | najwyżej w rankingu | 51 (2013) |
89-114 | bilans w głównym cyklu | 50-70 |
0/2 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 0/0 |
3 588 748 | zarobki ($) | 1 446 828 |
Bilans spotkań pomiędzy Łukaszem Kubotem a Danielem Brandsem (główny cykl):
Rok | Turniej | Etap | Zwycięzca | Wynik |
---|---|---|---|---|
2010 | New Haven | I runda | Brands | 6:4, 2:6, 7:5 |
2011 | Brisbane | I runda | Kubot | 6:2, 6:2 |
W ćwierćfinale zagra z Roger-Vasselinem.
Tylko w tym gemie Łukasz popełnił 2 DF-y,w sumie ma ich już 6.