Od Bercy do Bercy, Janowicz wraca do miejsca swojej chwały

Po roku, 22-letni łodzianin wraca do miejsca, gdzie pierwszy raz usłyszał o nim cały tenisowy świat. Miejsca, gdzie narodził się obecny Jerzy Janowicz - do paryskiej hali Bercy.

W tym artykule dowiesz się o:

Zlokalizowana w południowo-wschodniej części Paryża Palais Omnisports de Paris-Bercy to jedna z najsłynniejszych hal widowiskowo-sportowych we Francji. Umiejscowiony przy dwóch dworcach kolejowych, siedzibie Ministerstwa Finansów i nieopodal brzegu Sekwany obiekt powstał w 1984 roku. W Bercy, bo tak najczęściej jest nazywana ta hala - pełna nazwa nieczęsto bywa w użyciu, koncertowały największe gwiazdy światowego przemysłu muzycznego: U2, Madonna, Lionel Richie, Kylie Minoque czy choćby Whitney Houston. Obywały się tu lekkoatletyczne mistrzostwa świata i Europy, mecze koszykarskiej Euroligi i europejski czempionat w gimnastyce sportowej. Jednak fanom tenisa Bercy kojarzy się z tradycyjnie rozgrywanym pod koniec sezonu męskim turniejem BNP Paribas Masters.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Paryski turniej jest jednym z najbardziej prestiżowych w sezonie. Od lat do stolicy Francji zjeżdżają wszystkie największe gwiazdy białego sportu. Na sięgającej 1968 roku historycznej liście triumfatorów (w Bercy tenisiści grają od 1986 roku, wcześniej turniej odbywał się w innych lokalizacjach) aż roi się od wybitnych postaci. Wygrywali tu najwięksi z największych: Arthur Ashe, Boris Becker, Stefan Edberg, Pete Sampras, Andre Agassi, czy Roger Federer. Tu, w 2009 roku,  zakończył karierę Marat Safin, uznawany za najbardziej niespełniony talent współczesnego tenisa. W tym turnieju kolejne rozdziały swoich osiągnięć zapisywali wielcy, ale też rodziły się legendy wielu graczy. Przed rokiem jeden z piękniejszych rozdziałów zapisał tu Jerzy Janowicz.

12 miesięcy temu Janowicz pojawił się w Paryżu jako bliżej nieznany, obdarzony potężnym serwisem, notowany pod koniec siódmej dziesiątki rankingu ATP, polski tenisista. Wyjechał w glorii pogromcy gigantów, piekielnie utalentowanego, ale i spontanicznego gracza, przed którym wielki świat tenisa stoi otworem. Ta baśń, którą w Bercy napisał Janowicz, zaczęła się zupełnie niewinnie, od pomyślnego przejścia przez kwalifikacje i pokonaniu dwóch rywali spoza pierwszej "100" rankingu (Dmitrija Tursunowa i Florenta Serry). Pierwsze ostrzeżenie Janowicz wysłał w pierwszym meczu w głównej drabince, gdy pokonał Philippa Kohlschreibera (ATP 19), a kolejne, wygrywając z  Marinem Ciliciem (ATP 15).

To właśnie w hali Bercy Janowicz przeżył chwile wielkich wzruszeń i z mało znanego tenisisty przemienił się w gwiazdę światowych kortów
To właśnie w hali Bercy Janowicz przeżył chwile wielkich wzruszeń i z mało znanego tenisisty przemienił się w gwiazdę światowych kortów

Jednak wydawało się, że na tym przygoda Janowicza z Paryżem się zakończy, wszakże w 1/8 finału na Polaka czekał trzeci tenisista świata, Andy Murray. Nic bardziej mylnego, ta przygoda właśnie na dobre rozpoczęła się starciem ze Szkotem, wygranym w trzech setach, po obronie meczbola w partii drugiej. Paryż natychmiast pokochał tego spontanicznego, nie bojącego się okazywać pozytywnych emocji i łez szczęścia "Giganta z Polski". Giganta, który wciąż pokazywał swoją siłę, w ćwierćfinale eliminując dziewiątą rakietę globu, Janko Tipsarevicia.

Cudowny sen Janowicza i wszystkich sympatyków tenisa w Polsce trwał i nie chciał się urywać. W 1/2 finału łodzianin wygrał z Gillesem Simonem, odnosząc piąty kolejny triumf nad tenisistą z Top 20. Janowicz z miejsca stał się gwiazdą. Światowe media rozpływały się w zachwytach nad mało znanym tenisistą z Polski, który bez respektu stawia czoła o wiele bardziej utytułowanym rywalom, odprawiając ich jeden po drugim. W finale na Polaka czekał David Ferrer. Solidny aż do bólu Hiszpan okazał się być już zbyt wielkim wyzwaniem dla zmęczonego trudami turnieju Janowicza, który i tak dokonał rzeczy niezwykłej, nie tylko w polskim tenisie, ale i całym polskim sporcie.

Po paryskim marszu triumfalnym Janowicz stał się w naszym kraju celebrytą, zaś pod dom rodziców tenisisty przyjeżdżały wozy transmisyjne największych stacji w kraju, by przeprowadzić z nimi rozmowę. O Janowiczu mówiło się wszędzie, w jego życiu także wiele się zmieniło, ale nie jedno - wciąż gra w tenisa. Prześledźmy więc, jak wyglądały tegoroczne starty pierwszej rakiety naszego kraju przed jego ponownym występem w paryskiej hali Bercy.
[nextpage]
Paryski sukces roztoczył przed Janowiczem szeroki wachlarz nowych możliwości. Łodzianin stał się jednym z najpopularniejszych polskich sportowców, a dzięki temu mógł liczyć na wsparcie sponsorów, którego brakowało mu od początku kariery. Do tenisisty ustawiła się kolejka znanych firm, a on, wspólnie z rodzicami, wybrał te, które najlepiej odpowiadały jego potrzebom.

Ze styczniowych występów Polaka na antypodach, najbardziej zapamiętany został jego atak złości z meczu II rundy Australian Open
Ze styczniowych występów Polaka na antypodach, najbardziej zapamiętany został jego atak złości z meczu II rundy Australian Open

Po odpoczynku i przygotowaniach do nowego sezonu, Janowicz wyruszył na drugi koniec świata, na turniej w Auckland. Nowozelandzkie media z entuzjazmem zapowiadały przebycie "Giganta z Polski". Łodzianin zanotował jednak falstart. W pierwszym meczu nowego sezonu, z Brianem Bakerem, rozgrywanym w trudnych, wietrznych warunkach Janowicz przegrał w trzech setach. W Auckland Polak wystąpił także w deblu, wspólnie z Albertem Ramosem, dochodząc do 1/4 finału.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Po nieudanym starcie w Auckland, Polak ruszył do Melbourne na Australian Open. Dla Janowicza był to premierowy występ wielkoszlemowy, w którym został rozstawiony (otrzymał numer 24). Debiut wypadł okazale - w I rundzie bez straty seta wygrał z Simone Bolellim. W II rundzie, z Somdevem Devvarmanem, Janowicz po raz pierwszy w karierze wygrał mecz, w którym przegrywał 0-2 w setach, lecz po zakończeniu spotkania więcej niż o samym występie mówiło się o scysji naszego tenisisty z sędzią, Mariją Cicak, z końcówki pierwszej partii, za co otrzymał 2500 dolarów kary. Filmik z napadem złości łodzianina szybko stał się hitem Internetu.

Gorący australijski klimat dał we znaki Janowiczowi, który do meczu III rundy z Nicolásem Almagro przystępowałem z bolesnymi odciskami na prawej dłoni. Mimo nieprzyjemnej kontuzji, Polak zacisnął zęby, walczył z Hiszpanem jak równy z równym, ale uległ w trzech setach. Z grą deblową w Melbourne Janowicz i Tomasz Bednarek pożegnali się w 1/32 finału.
[nextpage]Po powrocie z antypodów, Janowicz wziął udział w daviscupowej konfrontacji reprezentacji Polski ze Słowenią. Nasza drużyna pewnie zwyciężyła, a łodzianin znacznie się do tego przyczynił, zdobywając dwa punkty w singlu, pokonując bez straty seta Blaza Kavcicia i Gregę Zemlję. - Jesteśmy drużyną, nie ma u nas żadnych liderów czy podliderów. Każdy mecz jest istotny, każdy punkt jest ważny. Jestem zwyczajnym zawodnikiem, nigdy miałem parcia na bycie liderem, na to by być najlepszym w kraju - podkreślił po meczu z Kavciciem.

Pierwszy ćwierćfinał w sezonie Janowicz uzyskał w halowym turnieju w Marsylii
Pierwszy ćwierćfinał w sezonie Janowicz uzyskał w halowym turnieju w Marsylii

W Rotterdamie, który był kolejnym przystankiem na tegorocznej mapie startów Janowicza, w ćwierćfinale mógł zmierzyć się z samym Rogerem Federerem, o czym marzył od dawna, lecz przegrał już w I rundzie z Victorem Hanescu. W deblu, grając z Jarkko Nieminenem, odpadli w ćwierćfinale z duetem Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Nieudany start w Holandii, łodzianin odbił sobie w Marsylii, gdzie doszedł do kolejnego ćwierćfinału w deblu, razem z Frederikiem Nielsenem, oraz dołożył pierwszy w sezonie ćwierćfinał singla. Janowicz wyeliminował Lukasa Rosola i Juliena Benneteau, a przegrał w trzysetowym boju z Tomášem Berdychem.
[nextpage]Pierwsze turnieje rangi ATP Masters 1000, tradycyjnie rozgrywane na przełomie marca i kwietnia w amerykańskich Indian Wells i Miami, miały dla Janowicza słodko-gorzki smak.

Słodki, bo w tym pierwszym, rozgrywanym na kalifornijskiej pustyni, Polak pokonał eks-trzecią rakietę świata, finalistę turniejów wielkoszlemowych, Davida Nalbandiana, a w deblu, wspólnie z Treatem Hueyem, dotarł aż do wielkiego finału, gdzie lepszy okazali się legendarni już bracia Bob i Mike Bryanowie. Natomiast gorzki, bo w III rundzie w Indian Wells prawdziwej lekcji tenisa udzielił mu Richard Gasquet, tracąc ledwie cztery gemy, a w Miami przegrał już na samym początku i w singlu, i w deblu.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Po meczu w Miami z Thomazem Belluccim wybuchł skandal. Janowicz, który w trakcie gry musiał się zmagać nie tylko z rywalem, ale i z nieprzyjaźnie mu nastawioną brazylijską publicznością, został oskarżony o niewłaściwe zachowanie wobec chłopca do podawania piłek. Tenisista szybko to zdementował, pisząc w oświadczeniu: - Nigdy nie obraziłem, nie skrzywdziłem dziecka od podawania piłek, bo nie jest ono niczemu winne! Podane informacje przez portale i prasę to jakieś bzdury, które mam wrażenie, że zostały wypisane tylko po to zrobić "sensację" - tłumaczył potem Polak.

Łodzianin wiele ryzykował, grając w Pucharze Davisa przeciw RPA, będąc chorym
Łodzianin wiele ryzykował, grając w Pucharze Davisa przeciw RPA, będąc chorym

Po powrocie z USA, Janowicza dopadła choroba, z powodu której musiał zrezygnować z pokazowego meczu podczas turnieju WTA w Katowicach. Mimo złego samopoczucia i osłabienia organizmu, łodzianin zdecydował się na występ w barwach reprezentacji w Pucharze Davisa przeciw RPA. Chory, mający problemy z oddychaniem Janowicz został bohaterem naszej reprezentacji, zdobywając dwa cenne punkty, które otworzyły drzwi do walki w barażach o Grupę Światową. - Dla mnie Puchar Davisa znaczy tyle, że mimo stanu zdrowia wyszedłem na kort. Gdyby to był normalny turniej, to na kort bym pewnie nie wyszedł - mówił wówczas, po raz kolejny udowadniając, jak ważne są dla niego występy w narodowych barwach.
[nextpage]Początek sezonu gry na kortach ziemnych był w wykonaniu Janowicza całkowicie nieudany. Odczuwający jeszcze skutki choroby Polak przegrał w I rundzie w Monte Carlo z Kevinem Andersonem, a w Barcelonie także przegrał już pierwszy pojedynek z Albertem Ramosem. W obu turniejach nie powiodło mu się także w deblu. - Zaczęło się od infekcji gardła, zdecydowałem się grać, więc przyplątała się kolejna infekcja, potem były problemy z uchem w Monte Carlo. To było trochę głupie z mojej strony: grać będąc chorym, ale czuję się już lepiej; to najważniejsza rzecz - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Celebrując triumf nad Tsongą, Janowicz w ekstazie porwał na sobie koszulkę
Celebrując triumf nad Tsongą, Janowicz w ekstazie porwał na sobie koszulkę

Pierwsze oznaki, że Janowicz wraca do optymalnej dyspozycji, miały miejsce w Madrycie, w turnieju ATP Masters 1000. Łodzianin odniósł pierwsze zwycięstwo na mączce, pokonując Sama Querreya, ale na jego drodze, tak jak w Marsylii, stanął Berdych. - Spotkanie było całkiem niezłe - ocenił dla portalu SportoweFakty.pl najlepszy polski tenisista. - Cieszę się, że w końcu wracam powoli do siebie. Przez długi okres czasu miałem problemy zdrowotne. Dzisiaj nie będę na nic narzekał, bo gra mi się naprawdę coraz lepiej. Mam nadzieję, że w Rzymie będę już w szczycie  formy.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Życzenie naszego tenisisty spełniło się. Turniej w Rzymie był jego prawdziwym popisem. Na rozgrzewkę wygrał z Santiago Giraldo. Następnie pokonał ósmego gracza rankingu, Jo-Wilfrieda Tsongę, po meczu z euforii rozrywając koszulkę na oczach widzów z całego świata. W III rundzie pokonał kolejnego francuskiego przedstawiciela Top 10, Gasqueta, rewanżując się za porażkę z Indian Wells. W ćwierćfinale Janowicz spełnił swoje wielkie marzenie - zagrał z Rogerem Federerem. W przepięknej nocnej scenerii Foro Italico Polak wprawdzie przegrał, ale sam Maestro docenił jego postawę. - Wyszedł na kort i przy pełnych trybunach grał imponująco. Pokazał trochę świetnego tenisa. Jest bardzo utalentowany, co udowodnił już także w przeszłości. Publiczność zobaczyła zawodnika, który w przyszłości będzie wielki - ocenił słynny Szwajcar.

Starty na mączce Janowicz zwieńczył wielkoszlemowym Roland Garros. W singlu wyeliminował Alberta Ramosa i Robina Haase, odpadając w 1/16 finału, po meczu ze Stanislasem Wawrinką. - Jeśli miałbym porównać wszystkich rywali z pierwszej dziesiątki, z którymi grałem, to Stanislas zagrał z nich zdecydowanie najlepiej. Tak, jestem zadowolony, ale trochę szkoda mi tego meczu. Stanislas zagrał dziś naprawdę świetnie. Nie można się przyczepić do jego gry, grał praktycznie bezbłędnie, doskonale. Zabrakło odrobiny szczęścia - analizował łodzianin na pomeczowej konferencji. W grze deblowej Janowicz i Tomasz Bednarek dotarli aż do ćwierćfinału, gdzie ulegli parze Pablo Cuevas / Horacio Zeballos.
[nextpage]Po okresie gry na kortach ziemnych, tenisiści przenieśli się na nawierzchnię trawiastą. Zmagania na zielonym dywanie Polak rozpoczął od falstartu, przegrywając w I rundzie turnieju w Halle z 240. graczem świata, Bośniakiem Mirzą Bašiciem, który do głównej drabinki wszedł jako tzw. lucky loser, korzystając na wycofaniu się Philippa Petzschnera.

Wymiana koszulek Janowicza i Kubota po ćwierćfinale Wimbledonu była niezwykle wzruszającym momentem
Wymiana koszulek Janowicza i Kubota po ćwierćfinale Wimbledonu była niezwykle wzruszającym momentem

Gdy zaczynał się Wimbledon, a Janowicz narzekał na kłopoty zdrowotne, chyba nikt nie mógł przypuszczać, że mecze łodzianina w świątyni tenisa przyniosą polskim kibicom tyle wzruszeń. Zaczęło się od planowego zwycięstwa z Kyle'em Edmundem. W II rundzie Polak wyeliminował Radka Stepanka. W 1/16 finału dostąpił zaszczytu gry na korcie centralnym Wimbledonie i rozegrał jeden z najlepszych meczów w sezonie, nie dając szans Nicolásowi Almagro. - Nigdy jeszcze w Wielkim Szlemie nie grałem na żadnym korcie centralnym. Cieszę się, że miało to miejsce dzisiaj, a jeszcze bardziej się cieszę, że właśnie na Korcie Centralnym Wimbledonu - radował się.

Z turniejem żegnały się kolejne gwiazdy: Federer, Nadal, Tsonga, Wawrinka, Cilić, Gasquet, a Polak wciąż nie zbaczał ze zwycięskiego szlaku. W 1/8 finału wygrał pięciosetowy thriller z Jürgenem Melzerem, a w ćwierćfinale czekał na niego Łukasz Kubot. W polskim ćwierćfinale, którego stawką było miano pierwszego w historii męskiego tenisa w naszym kraju półfinalisty Wielkiego Szlema, łodzianin zwyciężył w trzech setach. - Był to jeden z najtrudniejszych meczów w mojej karierze. Nigdy jeszcze nie miałem okazji grać w Wielkim Szlemie o półfinał, nigdy wcześniej nie grałem z Łukaszem, który zagrał naprawdę świetny mecz. Znakomicie serwował, często był przy siatce i cały czas trzymał mnie pod presją - ocenił.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

W walce o finał Wimbledonu, Janowicz zagrał z Murrayem. Cała Wielka Brytania liczyła na zwycięstwo swojego ulubieńca, ale pierwszy set padł łupem Polaka. Szkot wyrównał na 1-1 w setach, ale w partii trzeciej Janowicz znów grał koncertowo i objął prowadzenie 4:1. Niestety, w tym momencie Murray wspiął się na poziom nieosiągalny dla Polaka. Wygrał trzecią, jak i czwartą odsłonę, uzyskując awans do finału. - Tak się czasem zdarza, że ma się słabszy dzień. Nie zagrałem dzisiaj na maksimum swoich możliwości, w sumie też nie sposób grać przez całe dwa tygodnie najlepszy tenis. Miałem swoje szanse, ale nie wyszło, no i nie mogę jednak wszystkiego zwalić na swój tenis. Na pewno dzisiaj zabrakło mi też trochę szczęścia - przyznał samokrytycznie.

Oceniając wimbledoński występ Janowicza, portal SportoweFakty.pl, w skali ocen 1-6, przyznał łodzianinowi "szóstkę", argumentując: - Janowicz dokonał rzeczy,która przed rozpoczęciem londyńskiej lewy Wielkiego Szlema wydawała się być absolutnie abstrakcyjna. Prezentujący niszczycielską wizję tenisa totalnego, niesiony na fali entuzjazmu i gigantycznych emocji łodzianin stał się pierwszym w historii męskiego tenisa w Polsce półfinalistą wielkoszlemowym. Dotarł w miejsce, które w ostatnich latach było zarezerwowane jedynie dla nielicznej grupy najwybitniejszych przedstawicieli tej dyscypliny sportu.
[nextpage]Trudy londyńskiej lewy Wielkiego Szlema odbiły się na zdrowiu pierwszej rakiety naszego kraju. Janowicz zrezygnował z udziału w turnieju w Bastad, który startował tuż po Wimbledonie. Wystąpił jednak w Hamburgu, gdzie przeszedł jedną rundę, wygrywając z Robinem Haase, ale skreczował z powodu kontuzji ramienia w kolejnej fazie, grając przeciw Fernando Verdasco.

W Montrealu, łodzianin zagrał z trzecim, po Murrayu i Federerze, rywalem z tzw. "Wielkiej Czwórki" - Rafaelem Nadalem
W Montrealu, łodzianin zagrał z trzecim, po Murrayu i Federerze, rywalem z tzw. "Wielkiej Czwórki" - Rafaelem Nadalem

Na kort Janowicz ponownie wyszedł na początku sierpnia, w Montrealu. Turniej rangi ATP Masters 1000 był dla Polaka pierwszą imprezą przygotowawczą przed US Open. Polak nie był w najwyższej dyspozycji, ale przeszedł przez dwie rundy, ogrywając Juliena Benneteau i Franka Dancevicia, a dzięki temu otrzymał sposobność gry w 1/8 finału z Rafaelem Nadalem. - Na pewno nie gram swojego najlepszego tenisa. Niestety nie miałem ostatnio możliwości, żeby potrenować, zaraz po Hamburgu rehabilitowałem rękę i tak naprawdę w ogóle nie grałem w tenisa. Tenisowo na razie czuję się bardzo kiepsko. Próbuję przyzwyczaić się do warunków, jakie tu panują, do piłek. Gra mi się słabo, dziś wręcz fatalnie - kręcił nosem na swoją formę.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Mimo narzekań, Janowicz postawił Nadalowi twardy opór. Przegrał wprawdzie w dwóch setach, ale pierwsza partia powinna paść jego łupem, jednak nie wykorzystał swojej szansy. - Szkoda, że nie jestem w najlepszej formie. Gdybym grał chociażby tak jak na Wimbledonie, to wydaje mi się, że byłoby dużo lepiej. Ale czego mogę się spodziewać, jeśli w ogóle nie trenowałem po turnieju w Hamburgu, czyli dwa tygodnie nie trzymałem rakiety w ręku - ocenił mecz z Hiszpanem dla portalu SportoweFakty.pl Janowicz, który w Kanadzie zagrał także w deblu i razem z Dominikiem Inglotem odpadli już w II rundzie.

Kolejnym przystankiem na drodze do Nowego Jorku było Cincinnati. Jednak Polak startu w stanie Ohio miło wspominać nie może. W singlu przegrał już na otwarcie turnieju z Jamesem Blakiem, dla którego był to przedostatni wygrany mecz w zawodowej karierze. Natomiast w deblu łodzianin połączył swe siły z Kubotem. Polski duet przegrał jednak mecz o ćwierćfinał z parą Leander Paes / Radek Stepanek.
[nextpage]US Open, ostatnia w sezonie lewa Wielkiego Szlema, tak naprawdę zakończyła się dla Polaka, nim na dobre się rozpoczęła. Przed pierwszym meczem z Maximo Gonzalezem łodzianin doznał groźnej kontuzji kręgosłupa. Mimo bólu, Janowicz nie zrezygnował ze startu, jednak przegrał w I rundzie zarówno singla, jak i debla. - Nie mogłem zupełnie serwować, to były pchnięcia nie serwisy. Nie mogłem chodzić, ani znaleźć właściwej pozycji do spania. Przed meczem dostałem zastrzyki z silnym środkiem przeciwbólowym. Myślałem, że pomogą. Przekazywano mi, że pomogą. Nie pomogły w ogóle – tłumaczył.

Kontuzja pleców pokrzyżowała szyki Polakowi przed ostatnią częścią sezonu
Kontuzja pleców pokrzyżowała szyki Polakowi przed ostatnią częścią sezonu

Kontuzja okazała się na tyle poważna, że Janowicz musiał zrezygnować z występu w barwach reprezentacji Polski w meczu o historyczny awans do Grupy Światowej Pucharu Davisa z Australią oraz z wyprawy do Chin, na prestiżowe i wysoko punktowane turnieje w Pekinie i Szanghaju.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Łodzianin wrócił do gry dopiero po 50 dniach i od razu zwyciężył. W II rundzie turnieju w Sztokholmie okazał się lepszy od Guillermo Garcii-Lopeza. W ćwierćfinale na drodze Polaka stanął tenisista o równie niepokornym charakterze, co Janowicz, Ernests Gulbis, który wygrał ten bój w trzech setach.

W ubiegłym tygodniu Janowicz wziął udział w turnieju w Walencji. Po dwóch zwycięstwach bez straty seta z rezydującymi w Barcelonie Pablo Carreno i João Sousą, w 1/4 finału trafił na Davida Ferrera, a więc swojego pogromcę z paryskiego finału. Polak liczył na rewanż, po przegraniu pierwszego seta, wygrał drugiego, jednakże w trzecim nie zdobył nawet gema. Pierwsza rakieta naszego kraju wciąż pozostaje bez rewanżu z Ferrerem, z jednym półfinałem na koncie i bez turniejowej zdobyczy w obecnym sezonie.
[nextpage]Po 12 miesiącach pełnych wzlotów i upadków, świetnych turniejów i tych mniej udanych wspaniałych meczów oraz tych, o których trzeba jak najszybciej zapomnieć, Janowicz wraca do miejsce, gdzie przedstawił się szerokiemu gronu publiczności na całym świecie.

Wraca już jako zupełnie inny tenisista, bardziej znany, szanowany i doświadczony, ale na pewno jeszcze nie w pełni ukształtowany. W tym roku łodzianin w Bercy nie zagra już jako bliżej nieznany olbrzym z Polski. Wystąpi w roli pierwszoplanowej, jednej z czołowych postaci turnieju, w glorii półfinalisty Wimbledonu, tenisisty, przed którym rywale czują wielki respekt, a eksperci wróżą mu wielką przyszłość, z awansem do czołowej "piątki" rankingu i triumfem wielkoszlemowym włącznie.

Z halą Bercy Janowicz ma związane doskonałe wspomnienia. Czy podobnie będzie i w tym roku?
Z halą Bercy Janowicz ma związane doskonałe wspomnienia. Czy podobnie będzie i w tym roku?

Prognozować, co Janowicz może tym sezonie osiągnąć w Paryżu, nie sposób. Z jednej strony, niemal wszyscy miłośnicy białego sportu w naszym kraju pragnęliby przynajmniej powtórki z zeszłego roku. Z drugiej, będzie o to niezwykle ciężko. Konkurencja nie śpi, dziś Janowicz już nie jest myśliwym polującym na swoje ofiary, obecnie sam stał się obiektem polowania. Niżej klasyfikowani, mniej znani tenisiści doskonale wiedzą, że ich ewentualne zwycięstwo nad Polakiem odbije się szerokim echem w całym świecie tenisa. Tak, jak to miało miejsce dokładnie rok temu, w przypadku erupcji talentu łodzianina.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Janowicz, obok Berdycha i Almagro, jest jedynym tenisistą z Top 20, który nie wygrał w tym roku żadnego turnieju. Zmagania w Bercy, gdzie przed rokiem przeżywał tak wspaniałe chwile, są ostatnią szansą na turniejowy triumf Polaka w tym sezonie. Kto wie, czy znów nie będziemy świadkami pięknej bajki, o tym jak "Gigant z Polski" podbija Paryż. Czas na "Drugą bajkę o Jerzyku", z nieco innym, jeszcze przyjemniejszym zakończeniem?

Źródło artykułu: