- Ciągle wierzę, że poprawiłem się na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat - mówi - że się nie cofnąłem. Byłem w stanie wygrać Australian Open dziesięć lat temu, a ciągle czuję, że idę naprzód i że jestem bardziej kompletnym zawodnikiem, lepszym tenisistą. Właśnie dlatego cały czas wierzę, że mogę wygrać, tak długo jak moje ciało będzie to wytrzymywać i mentalnie będę głodny jeżdżenia po świecie, grania meczów. O to właśnie teraz chodzi: jestem w bardzo dobrej dyspozycji zdrowotnej i trenuje ekstremalnie ciążko od sześciu tygodni.
Takie słowa padają z jego ust po sezonie, w którym wygrał tylko cztery z 14 meczów przeciw zawodnikom z Top 10. W okresie między Wimbledonem (porażka w II rundzie) a turniejem w Bazylei był w lekkim dołku. - Jakieś sukcesy przyszły na koniec sezonu, co było ważne dla mojej pewności siebie.
Nowy sezon rozpocznie w Brisbane, w tym miejscu po raz pierwszy. Zaliczył każdy inny australijski turniej, a w stolicy Queenslandu był dotychczas tylko... na wakacjach, dawno temu.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
8 stycznia na Rod Lavera Arena, głównym obiekcie Australian Open w Melbourne, odbędzie się "Noc z Rogerem Federerem i Przyjaciółmi", charytatywna impreza upamiętniająca dziesięciolecie jego fundacji (założonej w Boże Narodzenie 2003 roku), wspierającej edukację dzieci z południowej Afryki (cel: w 2018 roku tych pociech ma być już milion). Federer zagra wtedy mecz z Jo-Wilfriedem Tsongą i ściśnie dłoń Roda Lavera, podziwianego przez siebie legendarnego tenisisty przełomu er "amatorskiej" i zawodowej.
Kiedy Federer mówi, że zawsze cieszy się z zaangażowania ikon tenisa w dzisiejszy sport, podkreśla wagę Lavera. - Bo Rod osiągnął rzeczy, które nigdy już nie zostaną powtórzone - tłumaczy. By osiągnąć rzeczy, które osiągnął Laver, trzeba dwukrotnie zdobyć Wielki Szlem - wygrać cztery największe turnieje w roku, co po Laverze (1962 i 1969) nie udało się nikomu. Nawet Federerowi.