Puchar Davisa: Sensacja w San Diego, Andy Murray i James Ward biją Amerykanów!

Wielka Brytania jest o krok od awansu do ćwierćfinału Grupy Światowej Pucharu Davisa. W San Diego Wyspiarze sensacyjne prowadzą z Amerykanami 2-0, a punkty dla gości zdobyli Andy Murray i James Ward!

To miało być łatwe i przyjemne dla Amerykanów starcie z Brytyjczykami, a do tego gospodarze przygotowali dla gości w San Diego tak nielubianą przez nich nawierzchnię ziemną. Wydawało się, że sytuacja reprezentantów USA nie zmieniła się nawet, gdy ze składu wypadł ich lider, John Isner, ale brutalna weryfikacja nastąpiła w piątek, kiedy odbyły się pierwsze gry singlowe.

W pierwszym pojedynku najlepszy z Brytyjczyków, Andy Murray, nie dał żadnych szans Donaldowi Youngowi, który zastępując w składzie Isnera, zaliczył tym samym debiut w Pucharze Davisa. Mistrz Wimbledonu 2013 znakomicie poruszał się po korcie, a jedyny raz poczuł zagrożenie w szóstym gemie trzeciej partii, kiedy to obronił dwa break pointy.

- Ważne jest, by dobrze zacząć. Przystępowałem do tego meczu w roli faworyta, podobnie jak Sam w drugim pojedynku, dlatego teraz to właśnie na nim będzie ciążyć presja, by dobrze się zaprezentować. Mam nadzieję, że James zagra na większym luzie - wyznał tuż po zwycięstwie 6:1, 6:2, 6:3 nad Youngiem klasyfikowany obecnie na szóstym miejscu w świecie Murray.

Słowa pochodzącego z Dunblane zawodnika okazały się prorocze, gdyż James Ward zdobył w istocie drugi punkt dla Brytyjczyków w starciu z Samem Querreyem. 26-letni londyńczyk pokonał swojego amerykańskiego rówieśnika 1:6, 7:6(3), 3:6, 6:4, 6:1, choć w połowie czwartego seta było już 4:2 dla reprezentanta USA!

W ósmym gemie czwartej partii Querrey popełnił kilka błędów własnych, dzięki czemu Wardowi udało się uzyskać pierwsze w całym meczu przełamanie. Uskrzydlony tym faktem Brytyjczyk zaczął grać jak w transie: znakomicie rozgrywał dłuższe wymiany i bardzo często popisywał się wspaniałymi winnerami. W piątej partii Amerykanina stać było na jedno przełamanie, przy 0:4, ale przy tak rewelacyjnie grającym londyńczyku o całkowitym odrobieniu strat nie mogło być mowy.

Kiedy Ward zakończył cały pojedynek potężnym smeczem, euforii w brytyjskim obozie nie było końca. Sam londyńczyk z trudem mógł uwierzyć w to, co się stało. - Sam jest o wiele wyżej notowany ode mnie, ale ja kocham grać dla swojego kraju i to widać w moim wykonaniu. On początkowo serwował niewiarygodnie i ciężko mi było nawet zbliżyć się do niego. Z czasem jednak zacząłem lepiej czytać jego podania oraz walczyć zawzięcie i to poskutkowało. To po prostu wspaniałe zwycięstwo - powiedział klasyfikowany obecnie na 175. miejscu w rankingu ATP Ward, który Querreya pokonał wcześniej w 2011 roku na kortach londyńskiego Queen's Clubu.

Kapitan Brytyjczyków, Leon Smith, znalazł się po pierwszym dniu w bardzo komfortowej sytuacji. Jego podopieczni prowadzą 2-0 z Amerykanami i po 28 latach Wyspiarze znów mogą znaleźć się w ćwierćfinale Grupy Światowej Pucharu Davisa. Decyzja, czy w deblu zagra Murray, zapadnie w sobotę. Smith może spokojnie dać odpocząć swoim singlistom, w końcu obaj w niedzielnych grach będą faworytami.

Ciężka noc czeka podopiecznych Jima Couriera. W sobotę o punkt w deblu mogą postarać się bracia Bryanowie, ale w singlu trudno będzie zatrzymać zwłaszcza Murraya. Amerykanie, którzy w 1900 roku zmierzyli się w Bostonie z Brytyjczykami, dając tym samym początek rozgrywkom o Puchar Davisa, są o krok od ósmej porażki z Wyspiarzami (dotychczasowy bilans spotkań Amerykanów z Brytyjczykami wynosi 11-7). Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 1935 roku.

USA - Wielka Brytania 0:2, Petco Park, San Diego (USA)
I runda Grupy Światowej, kort ziemny
piątek-niedziela, 31 stycznia - 2 lutego

Gra 1.: Donald Young - Andy Murray 1:6, 2:6, 3:6
Gra 2.: Sam Querrey - James Ward 6:1, 6:7(3), 6:3, 4:6, 1:6
Gra 3.: Bob Bryan / Mike Bryan - Colin Fleming / Andy Murray *sobota od godz. 21:00
Gra 4.: Sam Querrey - Andy Murray *niedziela od godz. 20:00
Gra 5.: Donald Young - James Ward *niedziela

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: