Rozgrywana w Moskwie konfrontacja Polski z Rosją rozpoczęła się doskonale dla naszych tenisistów. Jerzy Janowicz pokonał 6:2, 6:4, 6:4 Karena Chaczanowa. - Mecz był trudny, a wynik nie odzwierciedla jego faktycznego przebiegu. W każdym z setów szybko przełamywałem jego serwis i to dodawało mi pewności siebie - mówił lider polskiej reprezentacji.
17-letni Chaczanow to wielka nadzieja rosyjskiego tenisa. Łodzianin docenił umiejętności swojego przeciwnika. - Szczerze mówiąc, nie wiedziałem o nim zbyt wiele, oprócz tego, że w ubiegłym roku pokonał Janko Tipsarevicia i Victora Hanescu, a to wartościowe wyniki.
Polak zażartował, że doskonale wie, jak radzić sobie z młodymi tenisistami. - Można powiedzieć, że mam doświadczenie z gry przeciw juniorom. Niedawno w Australii grałem z Jordanem Thompsonem, a w Wimbledonie z Kyle'em Edmundem - przypomniał.
W drugiej piątkowej grze Michał Przysiężny przegrał 3:6, 6:3, 6:7(3), 2:6 z liderem rosyjskiej ekipy, Dmitrijem Tursunowem. - To był mecz wzlotów i upadków, grałem bardzo niestabilnie - ocenił głogowianin.
- W pierwszym secie odrobiłem stratę przełamania, ale nie potrafiłem utrzymać wysokiego poziomu i natychmiast oddałem serwis - kontynuował reprezentant naszego kraju. - W trzeciej odsłonie przegrywałem 2:5, ale doprowadziłem do tie breaka, w którym Tursunow zagrał lepiej. A w następnym secie spotkała mnie awaria i nic już nie mogłem poradzić - analizował.
Przysiężny nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie był w stanie utrzymać stabilnego poziomu przez cały mecz. - Nie wiem, dlaczego tak się stało. Robiłem wszystko, co mogłem. Prawdę mówiąc, Tursunow wygrał zasłużenie. Mecz był krótki, nie było w nim wielu wymian. W zasadzie serwis i ewentualnie kolejne uderzenie. Myślę, że będę w pełni gotowy na niedzielny pojedynek - zakończył.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!