Break point: Strzał w stopę

Marcin Motyka
Marcin Motyka
Bomba eksplodowała na konferencji prasowej. Janowicz na pytanie o ocenę realnego potencjału biało-czerwonej drużyny wybuchł złością. - Kim wy jesteście, że macie oczekiwania - grzmiał, mając pretensje o rozbudzone oczekiwania. Oczekiwania, które w pewnym sensie podsycali sami tenisiści, bowiem nie uciekali od roli faworytów rywalizacji z Chorwacją, a od co najmniej dwóch lat zapowiadali awans do Grupy Światowej.

- Oczekiwania to może mieć mój trener, mama, tata, a nie wy - kontynuował. Tu należy sobie zadać pytanie, czy nawet nie dziennikarz, a zwykły kibic nie ma prawa mieć oczekiwań? Nie może mieć pragnień związanych z występami biało-czerwonych. Nie tylko taki, który zna się na tenisie, ale nawet ten, który mniej interesuje się tą dyscypliną sportu, ale w miniony weekend spędził wiele godzin przed telewizorem albo wyszukał transmisję w Internecie, by patrzeć i kibicować, bo "grają nasi"? Pragnienie czy też wręcz oczekiwanie zwycięstwa swojego reprezentanta to w sporcie rzecz normalna i pretensje o taki stan rzeczy zakrawają na kpinę i świadczą o niedojrzałości autora owych słów. Świadectwem klasy i wielkości zawodnika nie jest to, jak szeroko się uśmiecha, gdy odniesie spektakularny triumf i wszyscy klepią go po plecach, lecz to, jak zachowa się po porażce, choćby tej najboleśniej.

Lawina

Słowa Janowicza natychmiast wywołały lawinę. W ostatnich dniach przeczytałem i usłyszałem setki, jak nie tysiące opinii o zachowaniu łodzianina. Wypowiadali się wszyscy. Od kibiców, innych dziennikarzy, nawet tych legendarnych, którzy wysyłają naszego gwiazdora do psychiatry, sportowców - także byłych - nawołujących Janowicza do zmiany obywatelstwa, zapominając - a pewnie nie wiedząc - iż nasz reprezentant już kiedyś taką ofertę otrzymał i ją bez wahania odrzucił, celebrytów, którzy są znani tylko dlatego, że... są znani i tak jak politycy mają zawsze dużo do powiedzenia, również na tematy, o których nie mają bladego pojęcia.
Burzliwe słowa Janowicza wywołały wiele komentarzy - jedni Polaka krytykują, inni stanęli za nim murem Burzliwe słowa Janowicza wywołały wiele komentarzy - jedni Polaka krytykują, inni stanęli za nim murem
Z drugiej strony, czyż słowa Janowicza nie są prawdziwe? Prawdą jest, że obywatele naszego kraju ruszają na emigrację w poszukiwaniu lepszego życia. Prawdą jest, że niektórzy polscy sportowcy trenują "po szopach", jak to określił półfinalista Wimbledonu. Na takie słowa mógł pokusić się tylko sportowiec niezależny finansowo, nie pozostający (już) na garnuszku Ministerstwa Sportu czy lokalnych władz. Nie wyobrażam sobie wypowiadającego takie zdania nawet w silnej erupcji emocji ciężarowca czy zapaśnika, bo ci z wiadomych przyczyn granicy politycznej poprawności nie przeskoczą. Przekaz, który wysłał w świat łodzianin, był według mnie jak najbardziej odpowiedni, lecz jego forma już niestety nie. Trudno przemilczeć fakt, że ten, który teraz mówi o "trenowaniu w szopie", jeszcze rok temu zachwalał warunki, w jakich może się przygotowywać w rodzinnej Łodzi. Niemniej kraj podzielił się na dwa obozy: jedni tenisistę krytykują, drudzy przeciwnie - są zdania, że z jego ust padły gorzkiej, ale prawdy.

Reperkusje

23-latek nie zostawił także suchej nitki na dziennikarzach - Sami weźcie rakiety i idźcie na kort. Umiecie tylko sądzić i krytykować - krzyczał, jednakże zapomniał o jednym - tak jak dziennikarze sportowi nie będą istnieć bez sportowców, tak samo działa to w odwrotnym kierunku. To są naczynia połączone. Sportowiec jest potrzebny dziennikarzowi, a dziennikarz sportowcowi. To właśnie ci, którzy w łodzianinie wywołują tyle pogardy, kreują jego postać czy to w prasie, telewizji, radiu czy Internecie i to właśnie też dzięki nim nazwisko Janowicz jest tak bardzo rozpoznawalne, co przekłada się dla samego zainteresowanego na profity, o których żurnaliści i zwykli kibice mogą tylko pomarzyć. - Czytam, co piszecie, i śmiać mi się chce - brnął Polak, samemu zaprzeczając własnym słowom sprzed kilku miesięcy, gdy stwierdził, że nie czyta, co się o nim pisze, "bo go to interesuje".

Abstrahując od tego, czy zachowanie Janowicza było dobre czy złe, uzasadnione czy też nie, należy podkreślić, że wizerunkowo Polak sam sobie strzelił w stopę. Łodzianin, jak na tenisistę ze światowej czołówki przystało, powinien budować swoją markę globalnie i takie zachowania na pewno mu w tym nie pomogą, a wizerunek to w dzisiejszych czasach rzecz niezmiernie ważna.

- Miło jest być ważnym, ale ważniejsze jest być miłym - powiedział kiedyś Roger Federer, tenisista, który jak mało kto potrafi dbać o swój wizerunek. Janowicz ma jeszcze czas, by podążyć tą ścieżką, w końcu sam Maestro w młodym wieku też za świętoszka nie uchodził. Ale lepiej dla niego samego i całego polskiego tenisa, żeby wkroczył na nią jak najszybciej.

Marcin Motyka

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×