Break point: Strzał w stopę
- Oczekiwania to może mieć mój trener, mama, tata, a nie wy - kontynuował. Tu należy sobie zadać pytanie, czy nawet nie dziennikarz, a zwykły kibic nie ma prawa mieć oczekiwań? Nie może mieć pragnień związanych z występami biało-czerwonych. Nie tylko taki, który zna się na tenisie, ale nawet ten, który mniej interesuje się tą dyscypliną sportu, ale w miniony weekend spędził wiele godzin przed telewizorem albo wyszukał transmisję w Internecie, by patrzeć i kibicować, bo "grają nasi"? Pragnienie czy też wręcz oczekiwanie zwycięstwa swojego reprezentanta to w sporcie rzecz normalna i pretensje o taki stan rzeczy zakrawają na kpinę i świadczą o niedojrzałości autora owych słów. Świadectwem klasy i wielkości zawodnika nie jest to, jak szeroko się uśmiecha, gdy odniesie spektakularny triumf i wszyscy klepią go po plecach, lecz to, jak zachowa się po porażce, choćby tej najboleśniej.
Lawina
Słowa Janowicza natychmiast wywołały lawinę. W ostatnich dniach przeczytałem i usłyszałem setki, jak nie tysiące opinii o zachowaniu łodzianina. Wypowiadali się wszyscy. Od kibiców, innych dziennikarzy, nawet tych legendarnych, którzy wysyłają naszego gwiazdora do psychiatry, sportowców - także byłych - nawołujących Janowicza do zmiany obywatelstwa, zapominając - a pewnie nie wiedząc - iż nasz reprezentant już kiedyś taką ofertę otrzymał i ją bez wahania odrzucił, celebrytów, którzy są znani tylko dlatego, że... są znani i tak jak politycy mają zawsze dużo do powiedzenia, również na tematy, o których nie mają bladego pojęcia.Reperkusje
23-latek nie zostawił także suchej nitki na dziennikarzach - Sami weźcie rakiety i idźcie na kort. Umiecie tylko sądzić i krytykować - krzyczał, jednakże zapomniał o jednym - tak jak dziennikarze sportowi nie będą istnieć bez sportowców, tak samo działa to w odwrotnym kierunku. To są naczynia połączone. Sportowiec jest potrzebny dziennikarzowi, a dziennikarz sportowcowi. To właśnie ci, którzy w łodzianinie wywołują tyle pogardy, kreują jego postać czy to w prasie, telewizji, radiu czy Internecie i to właśnie też dzięki nim nazwisko Janowicz jest tak bardzo rozpoznawalne, co przekłada się dla samego zainteresowanego na profity, o których żurnaliści i zwykli kibice mogą tylko pomarzyć. - Czytam, co piszecie, i śmiać mi się chce - brnął Polak, samemu zaprzeczając własnym słowom sprzed kilku miesięcy, gdy stwierdził, że nie czyta, co się o nim pisze, "bo go to interesuje".
Abstrahując od tego, czy zachowanie Janowicza było dobre czy złe, uzasadnione czy też nie, należy podkreślić, że wizerunkowo Polak sam sobie strzelił w stopę. Łodzianin, jak na tenisistę ze światowej czołówki przystało, powinien budować swoją markę globalnie i takie zachowania na pewno mu w tym nie pomogą, a wizerunek to w dzisiejszych czasach rzecz niezmiernie ważna.
- Miło jest być ważnym, ale ważniejsze jest być miłym - powiedział kiedyś Roger Federer, tenisista, który jak mało kto potrafi dbać o swój wizerunek. Janowicz ma jeszcze czas, by podążyć tą ścieżką, w końcu sam Maestro w młodym wieku też za świętoszka nie uchodził. Ale lepiej dla niego samego i całego polskiego tenisa, żeby wkroczył na nią jak najszybciej.
Marcin Motyka
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!