Robby Ginepri i Taylor Townsend z dzikimi kartami do Rolanda Garrosa

Robby Ginepri i Taylor Townsend wystąpią w tegorocznej edycji wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. Oboje uzyskali dzikie karty za znakomite wyniki w cyklu turniejów rozgrywanych na mączce w USA.

Jeszcze kilka lat temu Amerykańska Federacja Tenisowa (USTA) przyznawała dzikie karty do Rolanda Garrosa zwycięzcom specjalnie rozgrywanego turnieju z udziałem zawodniczek oraz zawodników z USA. Ostatnio jednak znakomicie przyjęła się koncepcja, aby przepustkę do paryskiej imprezy otrzymywali najlepsi tenisiści w cyklu turniejów odbywających się na amerykańskiej mączce.
[ad=rectangle]
U panów pewni udziału w Roland Garros na podstawie rankingu już wcześniej byli John Isner, Bradley Klahn, Steve Johnson, Sam Querrey, Donald Young, Jack Sock oraz Michael Russell. Pozostali amerykańscy tenisiści mogli się starać o dziką kartę do paryskich zawodów, ale by ją dostać musieli uzyskać jak największą liczbę punktów w trzech turniejach rangi ATP Challenger Tour, jakie zaplanowano kolejno w Sarasocie (pula nagród 100 tys. dolarów), Savannah (50 tys. dolarów) oraz Tallahassee (50 tys. dolarów).

Amerykanie nie są wybitnymi specjalistami od gry na nawierzchni ziemnej, dlatego po dwóch turniejach (oba wygrał utalentowany Australijczyk Nick Kyrgios) faworytem w wyścigu po dziką kartę zdawał się być Daniel Kosakowski, który w Sarasocie osiągnął półfinał. W Tallahassee odpadł on jednak już w I rundzie i mógł go wyprzedzić Aleks Kuzniecow, jednak nie zdołał pokonać Donalda Younga w ćwierćfinale. Sytuację tę w pełni wykorzystał Robby Ginepri, który przystąpił do tych zawodów z zerowym dorobkiem (w Sarasocie odpadł w eliminacjach, zaś w Savannah przegrał w I rundzie). Pochodzący z Florydy 31-latek w Tallahassee potrzebował tylko dojść do finału, a ostatecznie triumfował w całym turnieju.

- To wielkie osiągnięcie, zwłaszcza po tych wszystkich kontuzjach oraz wzlotach i upadkach, które przeżyłem. W zeszłym roku rozważałem nawet możliwość zakończenia swojej kariery. To dla mnie świetna nagroda i duża zachęta do jeszcze większej pracy, aby dobrze przygotować się do Rolanda Garrosa - powiedział klasyfikowany obecnie na 442. miejscu w świecie Ginepri, który do połowy 2011 roku pauzował z powodu kontuzji łokcia, doznanej w trakcie jazdy na rowerze. Pod koniec sezonu 2005 Amerykanin był już nawet 15. rakietą globu, do czego walnie przyczynił się wywalczony przez niego półfinał w wielkoszlemowym US Open.

Panie rywalizowały o dziką kartę do Rolanda Garrosa w trzech turniejach rangi ITF o puli nagród 50 tys. dolarów w Dothan, Charlottesville i Indian Harbour Beach. Pierwsze zawody wygrała Grace Min, która też osiągnęła półfinał w kolejnej imprezie. Jej najgroźniejszymi konkurentkami po dwóch zawodach były Allie Kiick (półfinał w Dothan i I runda w Charlottesville), Taylor Townsend (II runda w Dothan i tytuł w Charlottesville) oraz Victoria Duval (finał w Dothan i ćwierćfinał w Charlottesville).

W Indian Harbour Beach szybko z turniejem pożegnała się Min, a Duval w ogóle nie przystąpiła do rywalizacji, gdyż już tydzień wcześniej doznała kontuzji. W bezpośrednim starciu Townsend pokonała Kiick i potrzebowała wygranej nad Anett Kontaveit w półfinale. Amerykanka przegrywała już 3:6, 4:5, ale utalentowana Estonka nie wykorzystała dwóch piłek meczowych i to reprezentantka USA zwyciężyła ostatecznie 3:6, 7:6(4), 6:4. Wyraźnie uskrzydlona tym sukcesem Townsend po kilku godzinach odpoczynku przystąpiła w niedzielę do meczu o triumf w turnieju w Indian Harbour Beach i gładko rozprawiła się z Julią Putincewą 6:1, 6:1.

18-letnia Townsend zadebiutuje w Paryżu w turnieju wielkoszlemowym. Obok niej barwy USA będą reprezentować także Serena Williams, Sloane Stephens, Venus Williams, Madison Keys, Alison Riske, Varvara Lepchenko, Christina McHale, Vania King, Lauren Davis, Coco Vandeweghe, Anna Tatiszwili (która jeszcze do kwietnia 2014 roku reprezentowała Gruzję) oraz Shelby Rogers. Z powodu kontuzji w Roland Garros nie zagrają Jamie Hampton i Bethanie Mattek-Sands.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (0)