Jerzy Janowicz: Czuję, że powoli wszystko wraca do normy

- Szkoda, że akurat tego typu mecz musiałem zagrać na Suzanne [Lenglen]. Jest to zrozumiałe, bo grałem z Francuzem, ale troszeczkę szkoda, że nie miałem okazji wgrać się w ten kort - mówił Janowicz.

Robert Pałuba
Robert Pałuba
Mimo porażki z Jo-Wilfriedem Tsongą, Jerzy Janowicz  był zadowolony z ogólnego przebiegu turnieju i przyznał, że czuje poprawę we własnej grze: - Wydaje mi się, że rozegrałem dwa całkiem okej spotkania. Czuję, że powoli wszystko wraca do normy, kwestia czasu, aż zacznę tego typu mecze wygrywać. Jestem zadowolony, globalnie, z tego turnieju i wydaje mi się, że już na Wimledonie powinno być już naprawdę nieźle. Po tym turnieju mogę optymistycznie spojrzeć w przyszłość - powiedział łodzianin, który w Paryżu wyrównał wynik z ubiegłego roku.
Najlepszy obecnie polski tenisista podkreślił, że szczególne kłopoty sprawiała mu w piątek nawierzchnia na korcie Suzanne Lenglen, którą Tsonga bardzo dobrze wykorzystywał, wplatając w swoje podania dużo serwisów z kickiem.

- Jedyna rzecz, która trochę mi dziś przeszkadzała, to kort. Nie byłem do niego przyzwyczajony, zupełnie inna nawierzchnia. Kick-serwis, który normalnie lubię returnować, który zbijam z góry w dół, dziś mnie zaskakiwał. Piłka skacze na tym korcie [Suzanne Lenglen] dwa razy wyżej niż na kortach, na których grałem wcześniejsze mecze i trenowałem.

- Miałem wrażenie, że podłoże tego kortu było inaczej zbudowane, nie było tyle kamieni. Praktycznie w ogóle ich nie było, tylko taka miałka mączka. Te korty, na których grałem, były wysypane dużą ilością kamieni i to mi sprawiało dziś największą trudność - tłumaczył Janowicz.

- Serwis dzisiaj w całym meczu nie był najlepszy - ocenił swoje kłopoty z podaniem tenisista, tłumacząc, że był to efekt ogólnej niestabilności gry: - Czułem się dziwnie na tym korcie, moja gra z głębi była trochę naruszona, więc czułem się też niepewnie na serwisie. Szkoda, że akurat tego typu mecz musiałem zagrać na Suzanne [Lenglen]. Jest to zrozumiałe, bo grałem z Francuzem, ale troszeczkę szkoda, że nie miałem okazji wgrać się w ten kort.

Janowicz rozpocznie teraz przygotowania do sezonu na kortach trawiastych, na których w minionym sezonie odniósł życiowy sukces i awansował do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu. Polak podkreślił, że największą rolę na kortach trawiastych odgrywa bieganie i nad tym aspektem gry planuje skupić się w najbliższych dniach.

- Jutro pewnie wracam do domu. Będę przygotowywał się już pod trawę, za tydzień pojadę do Halle. Skupię się na przygotowaniu fizycznym, bo na trawie jest trochę inne bieganie. W ogóle nie ma wślizgów, pracują inne mięśnie, więc skupię się na przyzwyczajeniu do biegania.

- Na turnieju przygotowawczym do Wimbledonu, w Halle, będę miał okazję trochę potrenować na trawie. Potem będę grał turniej pokazowy już w samej Anglii, więc na pewno będę miał trochę czasu na przyzwyczajenie się do trawy. Wiem, czego się spodziewać, grałem już na trawie niejednokrotnie - mówił Janowicz.

Polak liczy także, że w tym roku trawa na turniejach będzie taka sama, jak w minionym sezonie. Łodzianin tłumaczył, że organizatorzy lubią manipulować nawierzchnią, co potem zaskakuje zawodników - Mam nadzieję, że trawa w tym roku nie zostanie zmieniona. Organizatorzy turniejów lubią sobie eksperymentować. W tamtym roku też ta trawa się różniła. Była ciut dłuższa i ciut przez to bardziej wilgotna. Ciężej się przez to biegało, bo była śliska. Liczę, że teraz nie będą kombinowali i zmieniali, dzięki czemu zawodnicy będą wiedzieli, czego się spodziewać - zakończył tenisista.

Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×