WTA Stanford: Agnieszka Radwańska gorsza od Lepchenko, Polka odpadła w II rundzie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Agnieszka Radwańska uległa Varvarze Lepchenko po długiej, trzysetowej batalii w II rundzie turnieju WTA w Stanfordzie. Był to jeden z najsłabszych meczów Polki w tym sezonie.

Dwie godziny i 35 minut trwał marny spektakl w wykonaniu Agnieszki Radwańskiej. Polka w przeszłości pięciokrotnie pokonywała reprezentantkę USA, Varvarę Lepchenko, jednak za szóstym razem nie udała jej się ta sztuka. W poprzednich edycjach turnieju w Stanfordzie Radwańska miała kilkukrotnie problemy w pierwszych rundach, jednak poza rokiem 2009, potrafiła je przebrnąć. W tym roku również gra Isi nie powalała, a w wielu aspektach jej nastawienie przypominało zawodniczkę z pogranicza pierwszej i drugiej dziesiątki rankingu WTA. Krakowianka znów okazywała negatywne emocje, rzucała rakietą o kort, nie wytrzymywała długich wymian. [ad=rectangle] Dla Lepchenko to największe zwycięstwo w karierze, jeszcze nigdy nie triumfowała nad zawodniczką czołowej piątki rankingu. Amerykanka była na korcie bardziej zdecydowaną stroną, nie bała się uderzyć mocniej i pójść do przodu. Na tle bojaźliwej, niepewnej i stłamszonej rywalki zatarły się złe wrażenia wielu prostych błędów. Dla amerykańskiej publiczności to również pozytywny wynik - są oni już pewni swojej przedstawicielki w półfinale, bowiem Sachia Vickery pokonała po trzysetowym spotkaniu Monikę Puig.

Polka rozpoczęła spotkanie w bardzo złym stylu.Gem otwarcia jeszcze nie najgorzej wyglądał, lecz po kilkunastu minutach Lepchenko prowadziła z przełamaniem. Poziom meczu zawodził, turniejowa "dwójka" nie przejmowała inicjatywy, czekała na błędy przeciwniczki. Dopiero przy break pointcie dającym wyrównanie pokazała dobry, agresywny return. Zdegustowana Isia wyszła na prowadzenie 3:2 dzięki zaserwowaniu dwóch asów z rzędu. Później nie kontynuowała przyzwoitej gry - znów miała problemy z ustawianiem się do piłek, kierunkiem, długością zagrań. Przez to znów oddała podanie, w fatalnym stylu, posyłając forhendowy dropszot na spory aut. Tym razem Amerykanka nie wypuściła okazji z rąk i korzystając z błędów oraz rezygnacji Polki podwyższyła prowadzenie.

Fani Polki znającej ją z walecznej strony mogli się poczuć zawiedzeni - krakowianka zepsuła dwa pierwsze punkty, a przy drugiej piłce setowej wyrzuciła forhend na niewielki aut. Po 36 minutach Lepchenko zdobyła swój trzeci set w sześciu spotkaniach z Radwańską. Amerykanka prezentowała się na korcie znacznie lepiej, zanotowała 12 uderzeń kończących przy 10 błędach. Z kolei nasza najlepsza zawodniczka zagrała tylko cztery winnery i aż 11 pomyłek własnych.

Drugi set dał promyk nadziei Radwańskiej. Zaczęła ona od przełamania, a następnie podwyższyła wynik na 2:0. Wreszcie dało się zauważyć w postawie Polki odrobinę zaangażowania i mocy w uderzeniach. Swoją część dołożyła też Lepchenko, która psuła na potęgę. Użytek ze swojej lewej ręki Amerykanka zrobiła dopiero w trzecim gemie, gdzie świetnie wymanewrowała krakowiankę i wygrała punkt. Dopiero wtedy zaistniała na tablicy wyników w drugiej partii karcąc podcinane piłki Polki. Poszła za ciosem, odrabiając przełamanie. Radwańska znów grała tak jak pierwszym secie, oglądanie jej na korcie nie sprawiało przyjemności. Od czasu do czasu na szczęście pojawiała się dobra akcja krakowianki, jak np. ostre minięcie forhendem po krosie. Jednak zasługi za przełamanie na korzyść Isi należało wciąż przypisywać Amerykance.

W szóstym gemie udało się naszej reprezentantce odskoczyć na dwugemowe prowadzenie po długiej wymianie zakończonej smeczem. Urodzona w Uzbekistanie rywalka nie poddała się i pewnie zmniejszyła dzielący zawodniczki dystans. Od tego momentu Polka zaczęła grać na swoim poziomie. Pojawiła się wygrana długa wymiana, kombinacja dropszot-lob, wygrywający return. Przy piłce setowej dla Radwańskiej Lepchenko trafiła w ostatnie milimetry kortu i obroniła ją. Kolejną zepsuła Polka, a za trzecią okazją wygrana maratońska wymiana przedłużyła szanse Radwańskiej na kolejny w tym roku ćwierćfinał.

Ten set trwał aż 54 minuty. W stosunku do poprzedniego Isia znacząco poprawiła procent piłek wygranych po zarówno pierwszym, jak i drugim serwisie. Polepszyła też statystykę wykorzystywanych break pointów. Z kolei jej niżej notowana przeciwniczka z 75 proc. skuteczności przy szansach na przełamanie, spadła do 33 proc. Stosunek piłek wygranych do niewymuszonych był z obu stron nie był imponujący, Lepchenko skończyła osiem, a zepsuła 24 piłki. Polka na jeszcze gorszym minusie niż w pierwszym secie, sześć do 14.

Dłuższa przerwa nie pomogła Lepchenko w znalezieniu odpowiedniego rytmu. Radwańska otworzyła decydującą partię pewnym zwycięstwem w swoim gemie serwisowym. Krakowianka jednak nie odważyła się atakować przy podaniu przeciwniczki, wygodnie usadowiła się na linii końcowej i czekała na błędy. Te nie zawsze się pojawiały, przez co Isia musiała bronić nawet break pointa. Dopiero potem zdecydowała się na rozprowadzenie przeciwniczki i ładnym wolejem bekhendowym wygrała gema. Rozpoczęła się wtedy droga przez mękę dla polskiej tenisistki. Nie miała nic do powiedzenia przy podaniu Amerykanki, a w swoim gemie serwisowym przegrała do 30. Przy stanie 3:2 dla Lepchenko za trzecią okazją udało się odrobić przełamanie. Mecz rozpoczął się od nowa, a szala zwycięstwa szybko przechyliła się na stronę reprezentantki gospodarzy. Miała ona cztery szanse na przełamanie, przy czwartej Radwańska zagrała bardzo dobry forhend po linii i utrzymała podanie.

Gdy wydawało się, że Lepchenko szybko wyrówna na 4:4, to Radwańska wzięła się do roboty. Zagrała trzy piłki kończące z rzędu, a następnie miała break pointa. Wtedy zmarnowała okazję w długiej wymianie, a potem wyrzuciła return. Cały wysiłek Polki poszedł na marne, gdy Lepchenko bekhendem zaczepiła linię. Później Polka zagrała bardzo słabo, straciła podanie do 15. Również przy podaniu rywalki Isia nie pokazała niczego przyzwoitego i przegrała mecz. Zatrważa ilość niewymuszonych błędów. Polka zepsuła aż 42 punkty (wygrała bezpośrednio tylko 19). Zwyciężczyni zanotowała 36 winnerów oraz 49 błędów własnych.

Następnymi przystankami krakowianki przed US Open, ostatnim turniejem wielkoszlemowym w tym sezonie, będą Montreal i Cincinnati. Polka broni tam odpowiednio półfinału i ćwierćfinału.

Bank of the West Classic, Stanford (USA) WTA Premier, kort twardy, pula nagród 710 tys. dolarów środa, 30 lipca

II runda gry pojedynczej:

Varvara Lepchenko (USA) - Agnieszka Radwańska (Polska, 2) 6:3, 3:6, 6:4

Źródło artykułu:
Komentarze (33)
avatar
BBB
1.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Zaśpiewajcie Jej piosenkę " ku pokrzepieniu serc" .. Nic się nie stało paletko nic się nie stało !!! Najlepiej niech razem z tym obrażonym na dziennikarzy gwiazdorem nauczą się jej na pamięć, b Czytaj całość
avatar
crzyjk
1.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wyjce też nie pasowały piłki, ale bardziej piękna gra Venus!  
avatar
crzyjk
1.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gra Any może się podobać, Królowa może mieć duże kłopoty z awansem..  
avatar
basher
31.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A ja się odważę zapytać wszystkich tutaj poniżej, czy są fanami tenisa, czy tylko Agi? Właśnie zakończył się ciekawy mecz Andzi. Niedługo Wika zagra z Venus. To nie jest ciekawe? Ktoś zainteres Czytaj całość
avatar
crzyjk
31.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dawid przygadał Stanzukowi: "Wyniki podopiecznej świadczą o trenerze..".