WTA Montreal: Mocne otwarcie liderki rankingu, rozstawione grają dalej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Liderka rankingu pewnie rozpoczęła marsz po obronę tytułu. Williams nie dała szans Stosur i oddała jej zaledwie dwa gemy. Do 1/8 finału awansowała również Jelena Janković.

Rywalizacja Sereny Williams i Samanthy Stosur to jedna z najciekawszych konfrontacji ostatnich lat z udziałem Amerykanki. Thriller w Sydney, wielki mecz w Paryżu (gdzie popularna Sam wygrała po obronie piłki meczowej), czy wreszcie słynny finał US Open 2011. To batalie, które kojarzą się z tą rywalizacją. Niestety, czas świetności Stosur już dawno minęły i dla Williams II runda w Montrealu była tylko krótkim przystankiem na drodze do obrony tytułu.

[ad=rectangle]

Pierwszy set to 18-minutowy pokaz sił liderki rankingu. 17-krotna mistrzyni turniejów wielkoszlemowych grała jak natchniona. Bez wątpienia był to najlepszy set spośród wszystkich, jakie rozegrała Williams w tym roku. Pewnie serwowała, atakowała wszystkie możliwe do skończenia piłki. Na jej tle Stosur wyglądała jak tenisistka o kilka klas słabsza. Doskonale odzwierciedlają to statystyki: Amerykanka zanotowała 11 winnerów i tylko trzy błędy własne, jej rywalka jedną piłkę kończącą i siedem niewymuszonych.

Gdy panie szykowały się do gry przy stanie 6:0 1:1, zaczął padać deszcz. Grę przerwano na kilkadziesiąt minut, a po powrocie można było zobaczyć odrobinę więcej dobrego tenisa. Od czasu do czasu Australijka ładnie zaatakowała z forhendu, zaserwowała asa, a turniejowa "jedynka" nie była tak bezbłędna, jak w secie otwarcia. Ostatecznie mistrzyni US Open 2011 nie zdołała przedłużyć swoich szans i odpowiadać na bomby lecące ze strony utytułowanej rywalki. Po 58 minutach przegrała 0:6, 2:6. W całym meczu młodsza z amerykańskich sióstr zagrała 23 piłki kończące (Stosur tylko osiem) i 12 niewymuszonych (Australijka 18). Na szczególną uwagę zasługuje dziesięć asów właścicielki najlepszego podania w historii kobiecych rozgrywek.

Kolejną przeciwniczką dla zeszłorocznej mistrzyni będzie Lucie Safarova. Rozstawiona z numerem 15. Czeszka w dwóch setach rozprawiła się z reprezentantką Słowacji, Magdaleną Rybarikovą. Šafářová, świeżo upieczona półfinalistka Wimbledonu, nie musi być tak łatwą rywalką dla Williams jak Stosur. Reprezentantka naszych południowych sąsiadów musiała bronić tylko jednego break pointa, a po pierwszym podaniu wygrała 89 proc. piłek.

Najciekawszym meczem trzeciego dnia turnieju w Montrealu było z pewnością spotkanie Jeleny Janković ze Sloane Stephens. W trwającym trzy godziny i 15 minut spektaklu nie brakowało długich wymian, firmowych uderzeń obu zawodniczek i dramaturgii. Pierwsza partia nie przyniosła żadnego przełamania, obie utrzymywały serwis, chociaż gra nie była najlepsza. W tie-breaku górą okazała się tenisistka amerykańska. W kolejnej odsłonie jedno przełamanie zadecydowało o wyrównaniu stanu meczu na korzyść Serbki. Decydująca partia była najbardziej dramatyczną, obie straciły podanie dwukrotnie, a w tie-breaku fenomenalna akcja, zakończona bekhendowym minięciem po linii Janković dała jej zwycięstwo.

W 1/8 finału turniejowa "siódemka" zagra niespodziewanie z Coco Vandeweghe. Podopieczna Macieja Synówki jak burza przeszła przez kwalifikacje, a w I rundzie oddała tylko sześć gemów Shuai Zhang. Batalia z Aną Ivanović była dla Amerykanki horrorem z happy endem. W pierwszej partii nie doszło do ani jednego przełamania, a w tie breaku Serbka wygrała 9-7, wykorzystując trzecią piłkę setową. W kolejnej odsłonie kwalifikantka podkręciła tempo gry i szybko wyszła na prowadzenie 4:1. Nie zrobiło to jednak wrażenia na mistrzyni tych zawodów z 2006 roku. Odrobiła straty, a przy wyniku 4:4 nie wykorzystała dwóch break pointów w długim, 18-punktowym gemie. Dodatkowa, tie-breakowa rozgrywka przyniosła tym razem szczęście dla niżej klasyfikowanej tenisistki. Po dwóch godzinach i dziesięciu minutach Vandeweghe wygrała 7:6(7).

Decydujący set dobrze rozpoczął się dla dziewiątej z rozstawienia zawodniczki. W zaciętym gemie otwarcia obroniła break pointa, a podbudowana dobrym poziomem swojej gry, przełamała. Gdy zdawało się, że spotkanie będzie się miało ku końcowi, to ogromne problemy zaczął sprawiać Ivanović jej serwis. Dwukrotnie straciła podanie, co przy wspaniałej dyspozycji serwisowej rywalki (12 wygranych punktów z rzędu) nie mogło się zakończyć niczym innym jak zwycięstwem Amerykanki 6:4 po przeszło trzech godzinach gry. Było to pierwsze w sezonie zwycięstwo reprezentantki USA nad przedstawicielką czołowej dziesiątki kobiecego rankingu.

Autorki najlepszej batalii w tegorocznym Wimbledonie, Petra Kvitova i Venus Williams zgodnie wygrały swoje mecze 6:3, 6:2. Czeszka robiła wrażenie swoim forhendem i precyzyjnym pierwszym podaniem, na co Casey Dellacqua nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Dobry tenis będzie dla obecnej mistrzyni londyńskiego turnieju konieczny, aby pokonać kolejną przeciwniczkę, tym razem Jekaterinę Makarową. Z kolei utytułowana Amerykanka pewnie obnażyła braki Julii Putincewej i w nagrodę zmierzy się z Andżeliką Kerber.

Rogers Cup, Montreal (Kanada) WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,440 mln dolarów środa, 6 sierpnia

II runda gry pojedynczej:

Serena Williams (USA, 1) - Samantha Stosur (Australia) 6:0, 6:2 Petra Kvitová (Czechy, 2) - Casey Dellacqua (Australia) 6:3, 6:2 Jelena Janković (Serbia, 7) - Sloane Stephens (USA) 6:7(7), 6:4, 7:6(4) Lucie Šafářová (Czechy, 15) - Magdaléna Rybáriková (Słowacja) 6:4, 6:2 Coco Vandeweghe (USA, Q) - Ana Ivanović (Serbia, 9) 6:7(7), 7:6(7), 6:4 Venus Williams (USA) - Julia Putincewa (Kazachstan, Q) 6:3, 6:2

Źródło artykułu:
Komentarze (21)
avatar
RafaCaro
7.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ana co ty zrobilaś! :( Azarenka wroci do top 10, ale tylko na tydzień ;)  
avatar
RafaCaro
7.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ana co ty zrobilaś! :( Azarenka wroci do top 10, ale tylko na tydzień ;)  
avatar
Dropshotova
7.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ech, idę na sparing z Aggie, bo poprosiła mnie, żebym poćwiczyła z nią drop shota zza końcowej.  
avatar
crzyjk
7.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Stanzuk patrz i podziwiaj, jak to pięknie wygląda: [b]Coco Vandeweghe (Synówka) (USA, Q) - Ana Ivanović (Serbia, 9) 6:7(7), 7:6(7), 6:4[/b] A jeszcze niedawno to BidUla była na miejscu Coco. C Czytaj całość
Lady Aga
7.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ten idiota nawet nie kuma że Justyna napisała "piękną grą" a nie że Safarova jest piękna  PS. Tak gra przyszła mistrzyni wimbledonu w singlu