Witalia Diaczenko - powrót jak Feniks z popiołów

Mało kto się spodziewał, że po długiej przerwie od uprawiania sportu, spowodowanej przez perturbacje związane z zabiegiem prawego kolana, Witalia Diaczenko wróci do gry na wysokim poziomie.

Witalia Diaczenko to obecnie tenisistka, która przebojem wdarła się do pierwszej setki WTA i dla wielu jest nadzieją rosyjskiego tenisa, a nawet następczynią Marii Szarapowej, Swietłany Kuzniecowej czy Dinary Safiny. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że 24-latka urodzona w Soczi była jedną nogą na sportowej emeryturze i że jej rozwój tenisowy został zatrzymany przez niekompetencje lekarzy, którzy przeprowadzali operację na jej prawym kolanie.

Witalia pierwszy raz rakietę do ręki wzięła w wieku pięciu lat, a odbyło się to za namową rodziców. Matka Wiktoria na początkowych etapach kariery córki podróżowała wraz z nią. Ojciec Anatolij pracuje w rosyjskim oddziale ONZ. Mając 11 lat, Rosjanka przeprowadziła się wraz z rodziną do Moskwy. Diaczenko praktycznie ominęła okres juniorskiej gry, co było spowodowane kontuzją prawego barku, przez którą 14-letnia wówczas zawodniczka musiała rzucić rakietę na strych na dwa lata.
[ad=rectangle]
17-letnia Witalia w listopadzie 2007 roku wygrała swój pierwszy turniej, który był rozgrywany w miejscowości Redbridge. Kolejne miesiące przebiegały w bardzo spokojnej atmosferze - rosyjska tenisistka stopniowo poprawiała swoją pozycję rankingową i występowała w bardziej prestiżowych imprezach. Pierwszy raz o zawodniczce urodzonej w Soczi zrobiło się głośno podczas Rolanda Garrosa rozgrywanego w 2009 roku. Notowana wówczas na 151. miejscu w klasyfikacji WTA Diaczenko przeszła przez eliminacje, w których pokonała Irinę Begu i Simonę Halep, a następnie wygrała swój pierwszy mecz w wielkoszlemowym turnieju, okazując się pogromczynią Mathilde Johansson. W II rundzie czekała ją konfrontacja z najwyżej rozstawioną tenisistką nad Sekwaną - Safiną. Starsza rodaczka dała swojej koleżance srogą lekcję i tracąc zaledwie dwa gemy, awansowała do kolejnego etapu, a swój występ w Paryżu zakończyła na przegranym finale z Kuzniecową.

Pomimo upływu lat, w 2011 roku, Diaczenko nadal była uważana za tenisowy talent. Rosyjska zawodniczka w rankingu WTA plasowała się na początku drugiej setki. Wówczas 21-letnia mieszkanka Moskwy wygrała dużą imprezę rangi ITF w Astanie, jednak próby wypłynięcia na szeroką wodę, w postaci występów w głównym cyklu, przypominały bicie głową w mur.

Podczas deblowego turnieju WTA w Moskwie w 2011 roku Diaczenko rozpoczęła współpracę z Jeleną Wiesniną i wielu ekspertów twierdziło, że będzie to duży krok w przód dla obu tenisistek. Niestety podczas ćwierćfinału Pucharu Kremla Witalia doznała kontuzji i kort musiała opuścić na wózku. Początkowo mówiono, że kontuzja prawego kolana nie jest poważna, jednak był to dopiero początek góry lodowej. Kilka dni później poinformowano, że Rosjankę czeka sześciomiesięczna przerwa. Diagnoza była jednoznaczna - po poślizgnięciu się uszkodzona została łąkotka oraz więzadła krzyżowe i boczne.

Witalia Diaczenko znalazła się w poniedziałek na najwyższym miejscu w karierze
Witalia Diaczenko znalazła się w poniedziałek na najwyższym miejscu w karierze

W 2012 roku Diaczenko do gry wróciła w czerwcu, jednak jej zmagania w tym sezonie zakończyły się na trzech turniejach. Rosjanka wyraźnie nie mogła ponownie zaufać swojej nodze. Tenisistka urodzona w Soczi znów musiała się poddać operacji, a datą przewidywanego powrotu miał być marzec kolejnego roku. 22-letnia wówczas zawodniczka zdecydowała, że cały okres rehabilitacyjny spędzi w Rzymie. W styczniu 2013 roku na swoim oficjalnym profilu na Twitterze Rosjanka napisała: - Po kolejnych badaniach stwierdzam, że nie mogę siebie nazwać tenisistką. Całą swoją karierę spędzam w szpitalach. Rozpoczęły się spekulacje o zakończeniu przygody z tenisem przez Diaczenko, jednak kilka dni później przemówiła sama zainteresowana. - Oczywiście się nie poddaję i kontynuuje swoją walkę. Mam nadzieję, że w niedługim czasie spotkamy się na turniejach - powiedziała optymistycznie Diaczenko.

Kolejne tygodnie i miesiące przebiegały w oczekiwaniu na powrót Witalii, jednak sama tenisistka milczała, aż do czasu pamiętnej wypowiedzi z kwietnia 2013 roku. - Chciałabym serdecznie podziękować jednej z najlepszych klinik sportowych w Rosji, a szczególnie lekarzowi, który się mną opiekował. Ponieważ zajmował się mną "wysokiej klasy specjalista", nie spędziłam na rehabilitacji sześciu miesięcy, ale aż dwa lata. Dodatkowo trzeba było dokonać korekt po źle wykonanej operacji. Prośba do wszystkich medyków - proszę, nie podejmujcie się operacji u sportowców, jeśli nie czujecie się na siłach i nie macie odpowiedniej wiedzy. Nie niszczcie zdrowia i karier - podsumowała tenisistka z Soczi, która nie mogła być pewna swojego powrotu na kort.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 

Ostatecznie Diaczenko do gry wróciła w połowie grudnia poprzedniego roku. Wtedy rosyjska tenisistka była plasowana na 500. miejscu w rankingu WTA. Swój "comeback" popularna Wita rozpoczęła od wygrania turnieju w Ankarze i był to jedyny jej występ w tym sezonie.

W 2014 roku rosyjska tenisistka wygrała cztery imprezy rangi ITF i po ponad dwóch latach wróciła do głównego cyklu. I to w jakim stylu! Diaczenko po przejściu eliminacji turnieju Kremlin Cup, pokonała zawodniczkę oznaczoną "jedynką" - Dominikę Cibulkovą. Dopiero w ćwierćfinale Witalia musiała uznać wyższość swojej rodaczki Anastazji Pawluczenkowej. Następnie mieszkanka Moskwy poszła za ciosem i osiągnęła największy sukces w karierze, w postaci wygrania zawodów rangi WTA Challenger w Tajpej. Wyniki te pozwoliły jej wejść do pierwszej setki światowej klasyfikacji i osiągnąć najwyższą w karierze 71. pozycję.

Posługująca się oburęcznym forhendem Diaczenko jest porównywana do byłej siódmej rakiety świata - Marion Bartoli. Rosjanka prezentuje ofensywny styl gry, w którym nie ma miejsca na akcje w obronie. Uważam Witalię za tenisistkę, która w najbliższych miesiącach może poczynić spory awans w klasyfikacji WTA i w spektakularny sposób dołączyć do szerokiej czołówki. 24-latka urodzona w Soczi posiada wszystko, co powinna mieć współczesna tenisistka. Reprezentantka Rosji prezentuje ofensywną grę, potrafi zaatakować z każdej pozycji i może się pochwalić świetnym czuciem piłki. Do poprawy pozostaje serwis, który najczęściej stara się rotować do wewnątrz, jednak brakuje w tym uderzeniu siły, co często wykorzystują rywalki.

Co przed kilkoma laty było problemem nadziei rosyjskiego i światowego tenisa? Diaczenko nie potrafiła przeskoczyć progu, którym było Top 100 rankingu i turnieje głównego cyklu. 24-latka podczas przymusowego odpoczynku od sportu dojrzała do osiągania dobrych wyników i przełamała psychiczną barierę. Gdy wydawało się, że Rosjanka przygodę z zawodowym tenisem ma już za sobą, wróciła do gry bez jakiejkolwiek presji i notuje rezultaty, które przez ekspertów były oczekiwane trzy lub cztery sezony temu.

Komentarze (0)