Break Point: Australian Open w cieniu zrzędzenia, pogardy i finału wszech czasów
To nie był turniej, który zapisze się w pamięci miłośników tenisa na lata. Australian Open 2015 rozczarował i w pewnym stopniu można czuć ulgę, że te dwa tygodnie już minęły.
Jednak po tegorocznej edycji Australian Open nie odczuwałem pustki czy smutku. Moje uczucia były wręcz odmienne - to była ulga. Ulga ponieważ w Australian Open 2015 herosi współczesnego tenisa nie dali mi najmniejszych powodów do ekscytacji. Większość meczów toczyła się wedle przewidywalnego scenariusza, pojedynków wybitnych, godnych zapamiętania na lata było jak na lekarstwo (o ile były w ogóle takie), a jeżeli już dochodziło do jakiegoś sensacyjnego rozstrzygnięcia, było to przyczyną wyłącznie słabszej dyspozycji faworyta (vide mecze Rafaela Nadala z Timem Smyczkiem bądź Andreasa Seppiego z Rogerem Federerem).
Odkąd pamiętam, impreza w Melbourne charakteryzowała się tym, że podczas drugiego tygodnia tenisiści raczyli nas kosmicznymi widowiskami, po których była pewność, że wryją się w pamięć na długo. Tymczasem w tym roku podczas ostatnich siedmiu dni turnieju aż nie chciało się włączać transmisji z Melbourne. Niedorzeczność, prawda? Niestety nie. Wystarczy odtworzyć sobie przebiegi spotkań, nawet tak chwalonych Tomasa Berdycha z Rafaelem Nadalem czy Novaka Djokovicia ze Stanem Wawrinką.
Do finału doszli ci, którzy powinni. I Djoković, i Andy Murray wyśmienicie czują się na twardej, ale niezbyt szybkiej nawierzchni, jaka jest w Melbourne, więc finał z udziałem tej dwójki absolutnie nie mógł dziwić. Ale i w spotkaniu o tytuł fani tenisa mogli poczuć się rozczarowani. Owszem, obaj główni aktorzy starali się robić maksymalny użytek ze swoich atutów, ale że są tenisistami grającymi w tak bardzo podobnym stylu, mecz bardziej nużył, niż zachwycał. To z pewnością nie był mecz, podczas którego chciałoby się cytować Goethego i mówić: "Chwilo, trwaj".
Tak, może zrzędzę. Ale zrzędzą wszyscy. Kibice, którzy po zwycięstwie swojego idola piszą peany na jego cześć, by po porażce stwierdzić, że do niczego się nie nadaje. Zrzędą tenisiści, bo akurat znów w ważnym meczu nie potrafili zaprezentować pełni możliwości albo że przeciwnik - o zgrozo! - nie chciał popełniać błędów. Zrzędzą też ci, którzy tenisem zajmują się zawodowo i od lat - bo pora meczu nie taka, a bo miał być hit, a wyszedł kit. Powód do ponarzekania zawsze się znajdzie.
W Melbourne piąty raz w karierze najlepszy okazał się Novak Djoković. Zwyciężył jak najbardziej zasłużenie. Każdego z siedmiu rywali odprawił bez większych kłopotów, choć, co normalne, miał w tym turnieju słabsze chwile. Serb zwyciężył, bo posiadł umiejętność która w największym stopniu w obecnych czasach determinuje działania tenisistów - bajeczną grę w obronie. Żyjemy w erze, w której w tenisie nie liczą artyzm, polot czy technika. Najważniejszą rolę odgrywają żelazne płuca i nogi. Warto także podkreślić fakt, że belgradczyk nie przeszedł ani jednego naprawdę poważnego testu. Wygrał regularnością i w pewnym stopniu dzięki słabościom rywali. Bo przecież Murray czy Wawrinka nie są takimi - z góry przepraszam za kolokwializm - przeciętniakami, aby przegrywać sety w stosunku 0:6.
Czy tenis oparty na defensywie jest zły? I tak, i nie. Na pewno nie zachwyca tak, jak tenis ofensywny, oparty na improwizacji, fantazji i doskonałym wyszkoleniu technicznym. Mimo to, typowi defensorzy także potrafią tworzyć mistrzowskie spektakle - półfinał Australian Open 2009 Nadala z Fernando Verdasco jest tego najlepszym przykładem. Jednak komuś, kto tą dyscypliną sportu interesuje się od nieco dłuższego czasu niż od chwili, gdy swój talent całemu światu pokazała Agnieszka Radwańska i wychowywał się na całkowicie innym tenisie, trudno wmówić, że tegoroczny finał imprezy w Melbourne był widowiskiem wybitnym.
Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że w interesie stacji telewizyjnych jest, by dany mecz czy program obejrzało jak najwięcej ludzi. Jednak nie wolno przekraczać granicy hipokryzji. Dlatego też opinie o finale wszech czasów czy najlepszych setach, jakie w niedzielę rozegrano na Rod Laver Arena w XXI wieku, należy włożyć między bajki. Te o mchu i paproci.
Nie przywykłem do krytykowania starszych, bardziej doświadczonych i znanych ekspertów. Nie w takim stylu uczono mnie pracy dziennikarskiej i uważam, że nie ma to nic wspólnego z profesjonalizmem, a tym bardziej zwykłą ludzką moralnością, ale obok pewnych spraw, tak jak obok zrzędzenia, obojętnie przejść nie można. A opinie wygłaszane z pogardą w głosie i w tonie "ja wszystko wiem najlepiej", zarówno w wydaniu rodzimych znawców, jak i tych z "lepszego świata", przynoszą więcej szkody niż pożytku. I aż przykro się robi na myśl, że takie słowa padają z ust ludzi, którzy mogliby być autentycznymi autorytetami, prowadzącymi przez meandry tak trudnej i pięknej zarazem dyscypliny sportu, jaką jest tenis.
W tenisie zakochałem podczas jednej z pierwszych w XXI wieku edycji Australian Open, słuchając niemieckiego komentarza. Ludzie, w których świadomości biały sport istnieje nieco dłużej, wbrew radom mędrców zza kryształu, nie zmienią dyscypliny. Co najwyżej zmienią język komentarza. Możliwe, iż właśnie na niemiecki. A następna edycja turnieju w Melbourne ruszy 18 stycznia 2016 roku. Oby była lepsza niż ta, którą mamy za sobą.
Marcin Motyka
-
margota Zgłoś komentarz
do zera i toż samo Anduś. Kłopotliwy zbieg okoliczności, przynajmniej ja tak uważam ! -
WTA-man Zgłoś komentarz
dyspozycję przez kilka setów, w końcu te umiejętności lub ich brak zaczyna grać rolę -
Mossad Zgłoś komentarz
, Ivanisevic. Wymieniac by mozna bez konca. -
Załamany Crzyjk Zgłoś komentarz
Przepraszam, a tak właściwie to o czym mowa? Może ktoś w skrócie wyjaśnić, czy znów nie chodzi o "wielkość świąt"? -
Eleonora Zgłoś komentarz
oraz na zwieńczenie tego wybitnego widowiska dodatkowo na osłodę bajgiel...:) Wszyscy eksperci i komentatorzy,którzy oceniają ten finał,wyrażają swoje subiektywne oceny. To prawda,że drażniło pozerstwo i teatralność Djoko,ale zdążyłam się już przyzwyczaić do Jego show. Oglądałam mecz z zainteresowaniem do połowy 3 seta. Dla mnie skończył się wtedy mecz, gdy Andy się rozsypał na kawałki i poddał mecz, być może wtedy zrozumiał,że Novak wprowadził go w błąd swoim umierającym zachowaniem na korcie. Andy,nie wytrzymał mentalnie. Po czym Djoko, udowodnił w 4 secie,że jest świeżutki...:) Taka jest moja subiektywna ocena finału AO - Murray vs Djokovic ...:) -
WTA-man Zgłoś komentarz
jeśli chodzi o turniej panów i pań. Obsady finałów były banalne, trochę też pomogły drabinki jak to w takich sytuacjach bywa, finały też skończyły się banalnie. Pół biedy gdyby tak było po super turnieju pełnym emocji i kapitalnych spotkań, bo przecież nie przegrane faworytów świadczą o dobrym turnieju. Trzeba jednak brać pod uwagę, że nie zawsze szlem będzie porywał, ubiegłoroczny wysoko ustawił poprzeczkę, zresztą gdyby to nie AO to nie byłoby tego tekstu. Na całe szczęście przed nami bardzo obiecująca faza sezonu która charakteryzuje się dużą dawką dobrego tenisa a zawodnicy i zawodniczki nie są jeszcze przemęczeni i połatani -
Seb Glamour Zgłoś komentarz
należały.Ale są osoby,którym taki tenis się podoba i to też należy uszanować.Finał pań niby też nie porwał,zagrały tenisistki,których styl gry mnie osobiście nie zachwyca,a mimo to musiałem przyznać,że ,,były momenty''.Z ostatnich finałów turniejów WS chyba najmilej wspominam USO 2013 Rafa-Novak...finał Wimbla z tamtego roku Roger-Novak też był ok.Jak już wspomniałem wcześniej-każdy ma inny gust,pewnie jakby zapytać wszystkich o najlepszy finał turnieju WS to każdy napisałby co innego. A jeszcze wracając do tego zrzędzenia...kiedyś spotkałem się z opinią na pewnym forum,że kiedyś to był tenis,a nie to co teraz...że prawdziwy tenis to był za czasów Samprasa i Agassiego...że teraz to jest żenada bo wygrywają tacy rzemieślnicy jak Nadal i Djokovic itd.No właśnie tylko po co to oglądać?Mam wrażenie,że są osobnicy,którzy oglądają tylko po to żeby móc później właśnie ponarzekać jak to kiedyś było wspaniale,a teraz jaka kicha.Czy to nie jest trochę masochizm?Są ponoć osoby,które nie cierpią Agnieszki Radwańskiej ale mecze z jej udziałem oglądają.... -
erefka Zgłoś komentarz
się zrobiła walka "komentatorów i znawców" tenisa. Narobiło się ich jak mrówek.. Niedługo dojdzie do rękoczynów czy AO 2015 było interesujące czy też nie. -
stanzuk Zgłoś komentarz
Gdyby nie komentarz Celta, to ten finał dałoby się oglądać. -
Sharapov Zgłoś komentarz
mastersow w tym roku ja juz czekam na kolejny Aussie Open ;* -
Mind Control Zgłoś komentarz
wyniki pobierznie i obejrzałem jakiś mecz od czasu do czasu. Nie piszę tego złośliwie ale naprawdę wszystko po pewnym czasie zaczyna "powszednieć". :) -
Szopen hauer Zgłoś komentarz
To pan Motyka kocha tenis , czy niemieckie komentarze, bo nie jarze ? -
AkL Zgłoś komentarz
rewelacyjnej strony. Może po roczniku '87 będzie przeskok i Nick weźmie szturmem czołówkę. Grę na pewno ma. Drugi plus - Murray! Widać, że Szkot wraca do formy i ponownie docenia wartość agresywniejszej gry. Finał nic nie zmienia. Trzeci plus - Makarowa! Tyle napisano na forum, że nie będę nic dodawał. Czwarty plus - Keys! Ma dziewczyna talent (wiadomo, że 'hamerykanki i Brytyjki oceniam łagodniejszym okiem, ale jednak). Jest potencjał w kobiecym tenisie. Czasem można na coś popatrzeć w męskim świecie.