Jest 0:2, ale Szarapowa to też człowiek - rozmowa z Magdaleną Grzybowską

Po pierwszym dniu rywalizacji zdecydowanie bliżej awansu są Rosjanki. Jednak zdaniem byłej polskiej tenisistki, podopieczne Tomasza Wiktorowskiego mogą jeszcze odwrócić losy meczu.

Takiego wydarzenia w polskim tenisie dawno nie było. W Kraków Arenie, w obecności 15 tysięcy kibiców, Polki mierzą się z Rosjankami w meczu I rundy Grupy Światowej Pucharu Federacji. Niestety po pierwszym dniu podopieczne Tomasza Wiktorowskiego przegrywają 0-2. W niedzielę nie będą już mieć marginesu błędu. Trzecie zwycięstwo Rosjanek oznacza ich końcowy sukces.

Z trybun krakowskiej hali spotkanie Polska - Rosja ogląda była tenisistka Magdalena Grzybowska. Podzieliła się wrażeniami w rozmowie z naszym serwisem.
[ad=rectangle]
Michał Fabian: W przedmeczowych typowaniach eksperci stawiali na 1:1 po pierwszym dniu. Agnieszka Radwańska była faworytką meczu ze Swietłaną Kuzniecową, wygrana Urszuli Radwańskiej z Marią Szarapową byłaby sensacją.

- Dotarłam do hali dopiero na spotkanie Uli, meczu Agnieszki akurat nie widziałam. Liczyliśmy najbardziej na nią, dlatego jest to jakiś tam zawód, że nie udało się zdobyć tego punktu. Po Uli chyba mniej osób spodziewało się, że może wygrać z taką zawodniczką, takiego formatu jak Szarapowa. Jest 0-2, ale mecz się nie kończy.

Urszula Radwańska w drugim secie sprawiła trochę problemów Szarapowej. Publika się ożywiła...

- Widać było, że Ula złapała rytm, zupełnie się rozluźniła. Pewnie przestała myśleć o wyniku i o całych okolicznościach tego spotkania. Kilka dobrych wymian, wygrane punkty i gemy pozwoliły jej nawiązać walkę z Szarapową. To znamienne, że jak się wygrywa pierwszego seta, to przychodzi moment kryzysu. Zawodniczka, która prowadzi, spodziewa się, że drugi set też powinien pójść gładko, ale przeciwniczka może się rozluźnić i może pojawić się zagrożenie. To taka klasyka tenisa. Ten drugi set jest zawsze trudniejszy. W pewnym momencie gra się wyrównała, ale jednak różnica klasy była widoczna na korcie.

W niedzielę potrzebujemy trzech wygranych. Najpierw Agnieszka musi pokonać Szarapową, potem Urszula Kuzniecową, żeby doszło do meczu deblowego. To realne?

- Wydaje mi się, że jest to możliwe. Szarapowa to też człowiek. Agnieszka co prawda wiele razy z nią przegrywała, bilans jest bardzo niekorzystny (2-11 - przyp. red.), ale gra przed swoją publicznością. Zależy, jak ten mecz zacznie, co tu się będzie działo. Faworytką jest oczywiście Szarapowa, ale Agnieszka nie jest bez szans. Uważam, że przy odrobinie szczęścia i przy dopingu publiczności może ją pokonać. Byłoby dobrze, bo inaczej skończy się mecz...

15 tysięcy kibiców na trybunach w Krakowie. Możemy być chyba dumni z tego wyniku?

- Jestem pod wrażeniem, słyszałam dużo dobrego o organizacji turnieju, o tym, jak to wszystko przed imprezą się odbywało. W sobotę przyszłam pierwszy raz do tej hali, naprawdę przecierałam oczy. Tylu ludzi nie widziałam. Kort przepiękny, wszystko estetyczne, ładne. Takie miejsca podnoszą rangę wydarzenia. Inaczej się gra przy takich trybunach, na takim korcie. Jest czego pogratulować organizatorów.

Polki liczyły na wsparcie kibiców, ci nie zawiedli. Żywiołowo dopingowali siostry Radwańskie. Nawet kilka razy sędzia musiała ich uciszać.

- To jest normalne. To nie jest specyfika tej widowni, tego miejsca i tego miasta, tylko takie sytuacje zdarzają się wszędzie. Najczęściej w pojedynkach drużynowych, gdy jest sporo emocji i wszystko zależy od jednego meczu. Nie czepiałabym się tego przesadnie, to nie tragedia. Zdarzają się gorsze sytuacje. Słyszy się czasami, że ktoś świeci lusterkami w oczy przeciwnika, że ten doping jest niekontrolowany.

Źródło artykułu: