W światowym tenisie pojawiła się w 1989 roku jako 14-latka. Miała długie blond warkocze i okrągłe okulary. Prawie nie mówiła po angielsku. Sześć lat potem wygrała Australian Open, była trzecią zawodniczką świata. W 2000 roku triumfowała w Roland Garros, na własnej ziemi, choć urodziła się w Kanadzie.
- Moim jedynym pożądaniem, moją jedyną motywacją jest Bóg - oświadczyła. W marcu 2000 roku została członkiem prowadzonego przez "Miki" Hardy'ego Kościoła ewangelickiego na Mauritiusie, gdzie ostatnio przebywała.
Pierce była widziana ostatniej jesieni na korcie na Florydzie. Po drugiej stronie siatki stał Gavin Rossdale, mąż amerykańskiej gwiazdy pop Gwen Stefani. - To Chris Evert zaproponowała mi udział w tej pokazówce. Ale ostrzegłam ją, że ciężko jest mi biegać - mówi w wywiadzie dla dziennika "L'Equipe".
Nabrała dystansu do swojej kontuzji. - Dwa lata, już dwa lata, olala! - mówi nie dowierzając samej sobie. - Moja noga jest bardzo słaba. Jest wolna i ciężka. Jeśli nic nie robię, jest ok. Ale kiedy podejmuję wysiłek, zaczyna boleć... Muszę jednak cały czas ćwiczyć, żeby ją wzmocnić. Straciłam praktycznie siłę w mięśniach.
- Najpierw byłam w klinice prof. Steadmana w Vail (Colorado). Powiedział, że potrzebuję czterech-sześciu miesięcy przerwy. Ale inni już nie potrafili określić czasu potrzebnego na rehabilitację. Poszłam do dr. [Armand] Tomaszewskiego z Team Lagardere, który zebrał tez opinie lekarzy z Paryża. Ale wszystkie badania wyglądały w porządku, oni nie widzieli nic w moim kolanie! - przyznała.
Mary mimo wszystko realizuje swój program dochodzenia do sprawności. - Mam zajęcia na basenie a poza tym staram się jak najczęściej chodzić na siłownię do pobliskiego hotelu [przebywa teraz na Mauritiusie, ma na siłownię piętnaście minut samochodem]. Szczerze mówiąc są to jednak tylko podstawowe ćwiczenia. Nie mogę podejmować trudniejszych. Jeśli zwiększam obciążenia to nie jestem w stanie potem przez trzy dni wspiąć się po schodach. Kiedy wracam do domu w Bradenton spotykam się z psychoterapeutami pracującymi w sąsiedztwie Akademii Bollettierego. Oni robią mi testy i tylko mówią: "twoja noga jest niesamowicie słaba. Musisz być cierpliwa i mieć nadzieję, że się poprawi. Może pewnego dnia to minie?".
Pierce chętnie powraca do pięknych momentów swojej kariery: - Pamiętam jak ludzi wątpili we mnie w 2005 przed Roland Garros. Mówili, że mam 30 lat a tym wieku już nic nie jest takie samo. I pokazałam im, że może być takie samo kończąc rok w pierwszej piątce na świecie. Ludzie mogą wierzyć w co tylko chcą. Nie biorę sobie wszystkiego do serca - mówi.
Zaprzeczyła, że zaproponowano jej stanowisko kapitana reprezentacji Francji w Pucharze Federacji. Dzisiaj utrzymuje słaby kontakt z innymi zawodniczkami: - Jedynie Virginie Razzano, zawsze pełna wiary, czasami wyśle e-maila z pytaniem czy u mnie wszystko w porządku.
Pierce wyjaśnia dlaczego nie porzuciła jeszcze nadziei i oficjalnie nie zakończyła kariery: - Nie czuję w swoim sercu, że powinnam to zrobić, że to jest odpowiedni moment. Jeżeli nie nadejdzie dzień, w którym obudzę się z taką myślą to nie zakończę kariery. Tenis wciąż jest dla mnie. Mogę uderzać piłkę, muszę jeszcze być zdolna do biegania. A biegać potrafię: inaczej nie byłabym kiedyś topową tenisistką świata.
- Żyję z dnia na dzień. Czy będę jeszcze w stanie zagrać finał Roland Garros albo po prostu rywalizować w trzech następnych sezonach: tego nie wiem i to nawet nie zależy tylko ode mnie. Bóg ma wobec mnie jakiś plan.
Co więc pozostaje marzeniem w jej, niezakończonej jeszcze karierze? - Roland Garros leży w moim sercu. Jeśli będę zdolna stać na korcie centralnym i grać to już będzie moje zwycięstwo.
Pierce nie zgadza się, że zupełnie zniknęła z horyzontu zainteresowania kibiców. - Cały czas mam nadzieję. Myślę, że damski tenis się nie zmienił. Gdybym tylko była w dobrej kondycji fizycznej... - zakończyła ze smutkiem.