Czwartkowy mecz był 20. pojedynkiem pomiędzy Marią Szarapową a Sereną Williams. Rosjanka pokonała Amerykankę zaledwie dwukrotnie, a ostatniego seta przeciwko niej zdobyła przed dwoma laty w Miami. - Zdaję sobie sprawę z faktu, że Serena specjalnie motywuje się mecze ze mną czy Azarenką. Zawsze spodziewam się tego, że zagra w nich najlepiej jak potrafi. Wiem, że aby z nią wygrać, muszę do swojego tenisowego maksimum dodać coś jeszcze. Dzisiaj mi się to nie udało - przyznała na pomeczowej konferencji prasowej.
[ad=rectangle]
W tym roku minęło 11 lat od kiedy Szarapowa triumfowała w Wimbledonie: - Kariera każdego tenisisty zmierza w innym kierunku. Wszyscy uważają zwycięstwo w Wimbledonie za prawdziwy początek mojej. Byłam wtedy bardzo młoda, dlatego teraz wygląda to na bardzo rozległe w czasie.
W chwili pokonania Sereny w wielkim finale na kortach All England Clubu, Rosjanka miała 17 lat. - W okresie, kiedy powinnam być w szczycie formy, zmagałam się z kontuzją ramienia. Oczywiście, gdybym miała na to wpływ, chciałabym być wtedy zdrowa i po wygranej w Australian Open sięgnąć po kolejne tytuły, ale tak bywa. My, sportowcy, musimy czasem przejść przez kompletnie inną historię niż zakładaliśmy, to normalne - dodała.
- Porażki nigdy nie są łatwe do przełknięcia, szczególnie te w Wimbledonie. Patrząc z perspektywy gdzie byłam kilka tygodni temu, kiedy kompletnie nie wiedziałam jak tutaj się spiszę, to rzeczywiście może być dobry wynik. Gdybym była Brytyjką, byłabym teraz pewnie na nagłówkach wszystkich gazet. Ale ja przystępuję do każdego turnieju z nastawieniem odniesienia w nim triumfu, więc ten rezultat mnie zawiódł. Szczególnie, że wiem, że wciąż jestem zdolna by w tych zawodach zwyciężać - przyznała pięciokrotna mistrzyni Wielkiego Szlema.