WTA Waszyngton: Dominacja w finale i pierwszy tytuł w karierze Sloane Stephens

Triumf w Waszyngtonie to dla 22-letniej Sloane Stephens pierwszy tytuł rangi WTA. W finale Amerykanka bez problemów pokonała Rosjankę 6:1, 6:2.

Sloane Stephens, która w I rundzie pokonała bez problemów Magdę Linette, zaznała w Waszyngtonie po raz pierwszy smaku turniejowego zwycięstwa w rozgrywkach WTA. Po rozegraniu 84. imprez Amerykanka wreszcie okazała się niepokonana, a na koniec zdominowała na korcie Anastazję Pawluczenkową i wygrała 6:1, 6:2.
[ad=rectangle]
Debiutująca w finale zawodniczka rozpoczęła od utrzymania podania, choć musiała w nim bronić czterech break pointów. Stephens sprawiała wrażenie zestresowanej stawką meczu, jednak Pawluczenkowa za dużo psuła, żeby Amerykanka mogła tracić seriami punkty. Po 11 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 3:0. Później Rosjanka złapała właściwy rytm, żwawiej się poruszała, dzięki czemu na placu boju można było oglądać więcej ładnych zagrań. Piąty gem był już widowiskiem, które oglądało się z satysfakcją. Forhendy Amerykanki i pomysłowość rywalki przełożyły się na efektywne piłki kończące. Więcej ich było po stronie prowadzącej tenisistki, która po raz drugi przełamała. Po niecałej pół godzinie gry kolejne forhendy dobijały Pawluczenkową, a Stephens wygrała premierowego seta 6:1.

Kolejna odsłona rozpoczęła się lepiej dla starszej z pań. Po raz pierwszy w finale wyszła na prowadzenie po pewnym schemacie: wyrzucający serwis i zagranie po linii, gdzie nie było przeciwniczki. Stephens była jednak na fali i serwując była świadoma swojej przewagi. Również dzięki temu przełamała po raz kolejny w trzecim gemie po przyzwoitym odegraniu dropszota popularnej Nastii, która w przerwie poprosiła o wizytę lekarza. Ten obejrzał jej bark i poprawił opatrunek. Wydłużony odstęp czasowy między gemami wybił z rytmu prowadzącą zawodniczkę, która szybko przegrała swój gem serwisowy do 15.

Taki stan nie utrzymał się długo. Obie panie wzniosły się znów na wyżyny swoich możliwości, najpierw Pawluczenkowa obroniła break pointa świetnie skonstruowaną akcją, ale w kolejnej forhend Amerykanki spisał się znakomicie. Później doszedł do tego efektywny serwis i Stephens była tylko dwa gemy od pierwszego triumfu w seniorskiej karierze. Wyrzucone piłki z prawego skrzydła Rosjanki przyniosły kolejne przełamanie, a po godzinie i dwóch minutach wyżej klasyfikowana tenisistka miała piłki meczowe. Pierwsza została obroniona bekhendowym returnem, a dobry serwis przy kolejnej zaowocował cennym, debiutanckim tytułem.

Statystyki nie pozostawiają wątpliwości, która zawodniczka spisała się lepiej w stolicy Stanów Zjednoczonych. Reprezentantka gospodarzy bezpośrednio wygrała 21 punktów, a zepsuła tylko 10. Przegrana zaś skończyła tę statystykę na sporym minusie: 14 winnerów do 29 niewymuszonych błędów.

Na ceremonii wieńczącej turniej obie panie z uśmiechem wypowiadały się o swojej przygodzie w tegorocznej edycji Citi Open. Rosjanka pogratulowała rywalce i wspomniała swój pierwszy tytuł: - To bardzo ekscytujący moment, przynajmniej pamiętam, że ja się strasznie cieszyłam. Równocześnie jestem strasznie rozczarowana z mojego występu, niestety nie miałam dziś energii do gry - stwierdziła dwukrotna finalistka tych zawodów (wcześniej przegrała w 2012 roku z Magdaleną Rybarikovą).

Stephens zaś zauważyła, że serwis był jej ogromnym sprzymierzeńcem podczas tego spotkania. Również podziękowała organizatorom, a następnie fanom: - Dzięki, że kibicujecie mi, że jesteście ze mną przez cały ten czas. Anastazja, obie miałyśmy dobry tydzień - uznała z uśmiechem, a następnie, gdy już przemawiał dyrektor turnieju, to zabrała mu mikrofon, gdyż przypomniało jej się, że nie podziękowała swojemu sztabowi.

W grze podwójnej zwyciężyły Belinda Bencić i Kristina Mladenović, które obroniły dwie piłki setowe w II partii i wygrały 7:5, 7:6(7) z Larą Arruabarreną i Andreją Klepac. Dla Szwajcarki to drugi deblowy tytuł - na przełomie kwietnia i maja zwyciężyła w Pradze. Francuzka święciła 13. triumf w głównym cyklu, czwarty w tym sezonie (po Dubaju, Marrakeszu i Rzymie).

Citi Open, Waszyngton (USA)
WTA International, kort twardy, pula nagród 250 tys. euro
niedziela, 9 sierpnia

finał gry pojedynczej:

Sloane Stephens (USA) - Anastazja Pawluczenkowa (Rosja) 6:1, 6:2

finał gry podwójnej:

Belinda Bencić (Szwajcaria, 4) / Kristina Mladenović (Francja, 4) - Lara Arruabarena (Hiszpania, 3) / Andreja Klepač (Słowenia, 3) 7:5, 7:6(7)

Komentarze (4)
Direk
10.08.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Obydwa wczorajsze triumfy są miłe memu sercu.Brawo Sloane, brawo Angi ! Kiedy pierwszy raz Sloane zaskoczyła wszystkich w AO po zwycięstwie nad Sereną wydawało mi się że jest to jednorazowy str Czytaj całość
LA
10.08.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo Sloane, patrząc na to kto zdobywa tytuły w Inter, np. Knapp, Jovanovski, Beck, Pereira czyli zawodniczki z mniejszym potencjałem od Amerykanki, aż dziwne, że to był dopiero pierwszy finał Czytaj całość
ellemarie
10.08.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Sloane, nareszcie tytuł!