Spotkanie pomiędzy Wiktorią Azarenką a Andżeliką Kerber od samego początku budziło sporo emocji, a sytuacja na korcie zmieniała się niczym w kalejdoskopie: raz na korzyść jednej, raz drugiej tenisistki. W premierowej odsłonie Niemka objęła prowadzenie 5:2, jednak to Białorusinka triumfowała 7:5. Leworęcznej tenisistce urodzonej w Bremie udało się wyrównać stan w setach i obie szykowały się do decydującej partii. W niej po serii zwrotów akcji Azarenka odskoczyła na 5:3, ale mecz zamknęła dopiero za szóstym meczbolem.
- Każda chwila była trudna i grała na emocjach - powiedziała Azarenka. - Starałam się skoncentrować i dać z siebie wszystko w kolejnych punktach. Moja rywalka prezentowała się niesamowicie. Obie na siebie naciskałyśmy i można powiedzieć, że cały czas szłyśmy łeb w łeb. To było niesamowite.
Obie tenisistki pobudzały się po niemal każdym zdobytym punkcie, a publiczność żywo reagowała, wspierając zarówno jedną, jak i drugą. Azarenka sama przyznała, że czuła te wszystkie emocje.
- Atmosfera była niesamowita i tak naprawdę trudno opisać ją słowami, ponieważ to mieszanka różnych uczuć. Wytwarza się adrenalina, ale chcesz pozostać na korcie tak długo, jak się da. Z drugiej strony myślisz o zamknięciu meczu i wygranej. Publiczność bardzo się angażowała w ten pojedynek, krzyczeli, klaskali, czasem nawet w trakcie wymian głośno reagowali, gdy któraś z nas świetnie zagrała. Gdy tenisiści czują wsparcie, nakręcają się i motywują do jeszcze lepszej postawy. To jest niesamowita sprawa.
- Dzięki takim meczom wiem, że jestem silna i mogę przejść przez wszystkie trudności, jakie mnie spotkają na korcie. Zamierzam być tam tak długo, aż nie wygram spotkania. Właśnie tak to wyglądało w tym pojedynku.