Marcin Matkowski: Mamy dwa punkty, ale przyjechaliśmy po trzy

Łukasz Kubot i Marcin Matkowski bez straty seta zwyciężyli w sobotniej grze deblowej i przybliżyli Polskę do historycznego awansu do Grupy Światowej Pucharu Davisa. Biało-Czerwoni chcą w niedzielę wykonać decydujący krok.

- Wiedzieliśmy, że para słowacka w ostatnim spotkaniu Pucharu Davisa wygrała z bardzo dobrym deblem rumuńskim. Byli zatem bardzo pewni siebie, chcieli zdobyć drugi punkt i nie zmieniali składu. Kiedy wystawili Martina i Zelenaya, to wiedzieliśmy, że mecz nie będzie łatwy i musieliśmy na nich siąść od początku. Przełamać szybko, trzymać serwisy i to się nam udało. Na pewno jesteśmy zadowoleni z tego spotkania - powiedział Marcin Matkowski.

Polacy pokonali w sobotę Andreja Martina i Igora Zelenaya 6:3, 6:4, 6:4, choć dopiero na godzinę przed meczem dowiedzieli się, kogo Miloslav Mecir desygnuje do gry po stronie słowackiej. - Do końca czekaliśmy na ostateczną decyzję drużyny Słowacji. Rozważaliśmy wariant, że może wystąpić Martin Kližan, ponieważ w piątek zagrał tylko trzy sety i miał więcej czasu, aby się zregenerować. Widocznie Miloslav Mečíř postawił na to, że pokonanie bardzo dobrej pary deblowej w ostatnim spotkaniu spowoduje niespodziankę także i tym razem. Założenia taktyczne zrealizowaliśmy jednak od początku - najpierw przełamanie, a później potwierdzenie - stwierdził Łukasz Kubot.

Lubinianin także był zadowolony z sobotniego zwycięstwa, które przybliżyło Biało-Czerwonych do światowej elity. - Marzeniem wszystkich chłopaków związanych z kadrą było przez ostatnich kilkanaście, aby wprowadzić Polskę do Grupy Światowej. Jesteśmy na dobrej drodze, jeśli chodzi o naszego debla. Mamy z Marcinem bardzo dobry bilans i nie przegraliśmy jeszcze ani jednego seta. Gramy bardzo dobrze, w sobotę to na nas ciążyła presja i musieliśmy wygrać. Zrobiliśmy wszystko, prowadzimy 2-1 i cieszę się, że dołożyłem swoją cegiełkę do drużyny. W niedzielę jednak też jest dzień i wierzę, że będą duże emocje - dodał nasz reprezentant.

Kubot i Matkowski zagrali w Pucharze Davisa po raz trzeci z rzędu w 2015 roku i nie ponownie nie stracili seta. - To był na pewno nasz najlepszy mecz przez te wszystkie trzy, które graliśmy, ponieważ on był najcięższy psychologicznie. Wiedzieliśmy, że mamy szansę na wejście do Grupy Światowej i tak naprawdę nasz punkt jest koniecznością, aby wygrać całe spotkanie. Graliśmy z drużyną, która nie miała nic do stracenia - ocenił Matkowski, który nie wypowiedział się na temat przyszłości i ewentualnych wspólnych startów z Kubotem.

Polscy tenisiści mają świadomość historycznej szansy i nie mogą doczekać się niedzielnych gier singlowych. - Mamy dwa punkty, ale przyjechaliśmy po trzy. Cały czas zatem nie jesteśmy usatysfakcjonowani i mamy nadzieję, że w niedzielę Jurek wyjdzie na kort i zagra swój najlepszy tenis. Wówczas zdobędziemy ten trzeci punkt i awansujemy do Grupy Światowej - zakończył Matkowski.

Notował Rafał Smoliński

Komentarze (1)
avatar
Radva Ninja
19.09.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Uwielbiam tą presję, jaką nakłada na Jurka Matka. Fantastycznie to podziałało wtedy w Szczecinie. Oby tak samo było w Gdyni.