Murraya droga przez sushi do celu

Boris Becker przepowiada mu wielkie sukcesy i to już za chwilę. Andy Murray nie wsłuchuje się w pochwały lejące się ze wszystkich stron tylko ostro pracuje na to, by być na samym szczycie. Niemiecka legenda tenisa nie będzie zdziwiona gdy najlepszy brytyjski tenisista zakończy rok w pierwszej trójce rankingu i z tytułem wielkoszlemowym.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Bukmacherzy za zwycięstwo w Melbourne Murraya płacą mniej niż za ewentualny triumf Rafaela Nadala, lidera światowego rankingu. Szkot, nr 4 ATP wygrał w karierze 9 turniejów, sześć w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Już w tym roku zwyciężył w Doha powtarzając osiągnięcie sprzed roku. W sezonie 2008 wygrał dwa turnieje z serii Masters, w Cincinnati i Madrycie.

Apetyt na zwycięstwo

21-letni Szkot do sezonu przygotowywał się w Miami. Program treningowy, jakiemu się poddał można spokojnie określić mianem katorga. Trenował sześć dni w tygodniu, dwa razy dziennie z trzygodzinną przerwą pośrodku. Na bieżni lekkoatletycznej zaliczał kolejne rundy po 400 m, uskuteczniał też sprinty na 100 i 200 m. W przerwach między odbijaniem piłki na uniwersyteckich kortach przerzucał na siłowni kolejne tony, pływał od ściany do ściany, próbował się z liną od bungee, skakał wzwyż i w dal a nawet zaliczył trening z kobiecą drużyną piłkarską.

Sam przyznał jednak, że najtrudniejszą częścią tych przygotowań było... jedzenie. A szczególnie śniadanie. - Wstawałem i miałem od razu mieszankę protein i bułki z masłem orzechowym a to masło orzechowe przyklejało mi się do zębów, bo miało konsystencję gumy do żucia. Potem jadłem jajka, jogurt, owoce i jeszcze coś - mówi australijskiemu dziennikowi "Telegraph". W dalszej części dnia w menu znajdowały się ciasteczka, stek i sushi. - W grudniu największą liczbą kawałków sushi, jakie zjadłem to było 24. Ale to nie jest mój rekord, bo wcześniej zjadłem ich na raz jeszcze więcej - uśmiecha się.

Świadkowie widzieli Brytyjczyka gdy ze swoim sztabem zajadał się kurczakiem i stekiem w Porcao, brazylijskiej restauracji na przedmieściach Miami. Jez Green, który tak dba o jego fizyczne przygotowanie nakazał mu jeść od 5000 to 6000 kalorii dziennie. Przed przylotem na Florydę Szkot ważył 81 kg. Po czterech tygodniach waga wskazywała już 87.

Apartament, w którym zamieszkał w Miami Murray należy do jego bliskiego przyjaciela i byłego partnera deblowego w juniorach, Daniela Vallverdu, który reprezentuje tenisowy klub uniwersytecki. Inny deblista, Ross Hutchins, kolega z reprezentacji daviscupowej był również obecny podczas tego obozu. Był oczywiście cały sztab Murraya: trener Miles Maclagan, drugi trener przygotownia kondycyjnego Matt Little, fizjoterapeuta Andy Ireland i doradca w sprawach taktycznych Louis Cayer.

W niedzielę, dzień przed startem Australian Open i dwa dni przed pierwszą konfrontacją z Rumunem Pavelem Murray pozował bez koszulki na korcie w Melbourne fotoreporterom, którzy uwiecznili jego rozbudowaną klatkę piersiową. Czterotygodniowa katorga na Florydzie zrobiła swoje. Do Australii przeleciał ważąć ok. 85 kg.

Mistrz o przyszłym mistrzu

- Wierzę, że Murray może zostać numerem 1 na świecie już w tym roku. On ma do tego możliwości - mówi Becker australijskiej agencji informacyjnej. Były mistrz Wimbledonu mówi o pozycji numer jeden podczas gdy jeszcze żadnemu Brytyjczykowi nie udało się wspiąć ponad czwarte miejsce na świecie. Od 1973 roku, czyli wprowadzenia rankingu wewnętrznego na czwartym miejscu plasowali się Greg Rusedski i Tim Henman. W zeszłym roku dołączył do nich Murray.

Becker widzi wielki postęp, jaki poczynił Szkot w ubiegłym sezonie. - Byłem zachwycony tą regularnością, jaką pokazał Murray w zeszłym roku. Udowodnił, że w dowolnym dniu może pokonać na świecie każdego, że nie boi się Nadala, Federera czy Djokovicia - mówi. - Jeśli będzie dalej szedł tą drogą, którą rozpoczął na ubiegłorocznym Wimbledonie, jeśli będzie w stanie cały czas utrzymywać się na tym poziomie, może zostać numerem 1 - kontynuował.

Niemiec zapowiada walkę czterech czołowych tenisistów o najważniejsze laury w 2009 roku. - Ten sezon zapowiada się jako nabardziej ekscytujący od lat, ponieważ jest czterech gości walczących między sobą o pozycję lidera rankingu i zwycięstwo w wielkich szlemach. To będzie wielki rok dla tenisa - ciągnął. - W zeszłym roku nastąpiła zmiana warty kiedy Nadal zastąpił Federera na fotelu lidera światowego rankingu. Są oprócz nich Djoković i Murray, który naprawdę zaimponował w drugiej części sezonu.

Becker, który sam jak młodzian zaczął odnosić wielkie sukcesy potrafi dostrzec zachowanie przyszłego wielkiego tenisisty. - Niesamowite w mojej opinii jak on dba o siebie na korcie i poza nim w tych dniach. Widać, że w siebie wierzy - mówił Becker o Murrayu.

- On wie, że jest kimś, kogo można pokonać. Mecz z Gasquet ustawił dla niego dalszą część sezonu, bo po tym zyskał totalną pewność siebie, wyzbył się wszelkich wątpliwości - to na temat meczu z Francuzem na Wimbledonie, który Murray odwrócił na własną stronę po przegranych dwóch pierwszych setach.

Murray pozostaje najwyżej notowanym tenisistą, który jeszcze nie wygrał turnieju wielkiego szlema. W zeszłym roku dwukrotnie za to pokonał Federera, choć przegrał z nim w najważniejszym spotkaniu, finale US Open. - W przypadku Murraya zwycięstwo rodzi zwycięstwo. Jeśli wciąż będzie notował dobre wyniki przeciw Nadalowi czy Federerowi to uczyni go to mocniejszym zawodnikiem - podsumował Becker.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×