Maria Szarapowa może mówić o sporym pechu, bowiem od zakończenia Wimbledonu cały czas nękały ją kontuzje. Najpierw zmagała się z kłopotami z nogą, natomiast później doskwierało jej przedramię. Po przeróżnych perypetiach trzecia tenisistka świata jest gotowa do gry.
- Bycie tutaj i poczucie, że jestem zdrowa, jest dużym krokiem naprzód - przyznała Szarapowa. - Większy zrobię wtedy, jeśli będę w stanie rywalizować w tych trzech grupowych spotkaniach i ukończę je w pełni sił. Właśnie taki jest mój cel.
Rosjanka w pierwszej części sezonu awansowała m.in. do finału Australian Open oraz zdobyła tytuły w Brisbane i Rzymie. O bilet do Singapuru nie musiała się martwić, bowiem już na początku września znalazła się w elitarnym gronie.
- W pierwszej części sezonu grałam równo, co dało mi szansę, aby dojść do siebie w późniejszym czasie. Można to nazwać luksusem, ponieważ nie musiałam martwić się o awans, ale mogłam poświęcić czas zaleczeniu urazu. Zdawałam sobie sprawę, że niektóre dziewczyny do ostatnich dni walczyły o potrzebne punkty, aby zakwalifikować się do Singapuru.
- Z pewnością wcześniejsza kwalifikacja była bardzo pomocna, ale czułam frustrację, ponieważ nie mogłam współzawodniczyć - dodała Rosjanka, której pierwszą rywalką będzie w niedzielę Agnieszka Radwańska.