- Nagrody pieniężne dla tenisistek i tenisistów są takie same. Myślę, że to nie jest normalne, ponieważ to mężczyźni generują większe dochody dla całej dyscypliny - mówił Gilles Simon.
- Był czas, kiedy rozgrywki kobiece stały na znakomitym poziomie. Było to wtedy, gdy grały Hingis, Graf, Seles, siostry Williams, Henin, Clijsters i Capriati. Obecny tenis to era wyłącznie Federera, Nadala, Djokovicia i Murraya - uargumentował tenisista z Nicei.
To nie pierwszy raz, kiedy Francuz porusza kwestię finansowego równouprawnienia, jakie panuje w tenisie. W podobnym tonie wypowiedział się również kilka lat temu i został wówczas mocno skrytykowany przez sympatyków kobiecego tenisa, jak i same tenisistki. Maria Szarapowa odpowiedziała mu słowami: "Na moje mecze przychodzi więcej kibiców niż na jego".
Francuz, członek Rady Zawodników ATP, podkreślił również, że pule nagród w mniejszych turniejach powinny być wyższe. - Nie może być tak, że 90. tenisistę świata nie stać na skompletowanie sztabu, podczas gdy tacy gracze jak Federer podróżują z całą świtą. Zgadzam się z tym, że nagrody powinny rosnąć, ale w porównaniu do reszty najlepsi zarabiają za dużo. Nie powinno być tak, że triumfator turnieju inkasuje 100 razy więcej od przegranego w I rundzie.
Simon wyznał również, dlaczego on, a także inni najlepsi francuscy tenisiści Jo-Wilfried Tsonga, Richard Gasquet i Gael Monfils mieszkają w Szwajcarii. - Ma to związek z podatkami. We Francji są zbyt wysokie - powiedział szczerze.
Mam wrażenie, że o tym powinni rozmawiać tenisiści, tylko i wyłącznie !!
Trąci to trochę myszką i maczowizmem ! Simons codziennie rano puszcza sobie piosenkę macho, macho men, żeby poprawić sobie humo Czytaj całość