Agnieszka Radwańska kontra Petra Kvitova, po raz piąty w Mistrzostwach WTA

czasu, ale tak czy tak ciężko przewidzieć jak potoczy się finał. Obie dziewczyny zwycięstwem uratują sezon, obie niewiele zrobiły by w ogóle na finały pojechać, obie korzystają na braku Sereny. Mam nadzieję że Kvitova ogarnie to w dwóch setach, w trzech widzę duże zagrożenie. Nie po to Lucka ją uratowała by teraz mając puchar na wyciągnięcie ręki przegrać z Agą. Wszystko zależy od Czeszki, jeśli wstanie lewą nogą to może mieć do siebie potem pretensje, ale 70% jej "besta" spokojnie wystarczy, byle nie był to mecz z gatunku miliona ue i jednej wygranej piłki. Aga też została uratowana, przez Maszę, z jednej strony na jej wygraną jeszcze nie tak dawno temu nikt nie postawiłby grosza (ja chciałem obstawić typowo statystycznie przed mastersem po dużym kursie ale się u mnie nie dało), z drugiej też może czuć presję, lepszej okazji na wielkie trofeum może nie być, teraz Sereny brak, rywalki pod koniec roku zmarnowane, to jej największa szansa od meczu Sabine i nawet życzyłbym jej tego gdyby grała finał z Szarapcią. Liczę że Petra sprawi mi urodzinowy prezent i pokaże klasę. Bardzo prestiżowy pojedynek z Maszą wygrała w dwóch, ale rok temu też tak było a mecze z Agą inz Woz można pominąć milczeniem. Niemniej Maszę uważam za jej rywalkę nr 1. Pocieszam się, że Petra dużych finałów raczej nie przegrywa, najbardziej bolesny Pekin z Marią da się znieść, było jeszcze NH z Simoną ale generalnie Petra w finale to Petra w koronie, ona jest stworzona do wielkich rzeczy. Na wszelki wypadek wpłacę jakąś ładną sumę na 2-1 i 2-0 dla Polki w setach żebym nie musiał ogłaszać wielkiej żałoby

intensywnym azjatyckim zrywie dającym udział w mastersie. Poza tym, dostała drugie życie wykaraskawszy się z beznadziejnej sytuacji w taju z Simoną. Ja w takich wydarzeniach jak ten tb często dopatruję się jakiegoś przeznaczenia że stało się to nie tylko by potem wspominać te kilka minut jako "singapurski cud", lecz jako jedno ze zdarzeń z ciągu który prowadzi ku czemuś ważniejszemu. Petra z kolei także przebyła w tym sezonie niełatwą drogę. Bo choć Mononukleoza skądinąd intrygująco brzmi, kilku sportowcom zaskoczyła karierę. W Singapurze Kvitova wyszła z grupy w podobnie szczęśliwy sposób, najwyżej nie tak dramatyczny. W półfinale także nie była faworytką a jednak. Petra gra tu równiej ale na niższym poziomie od najlepszych gemów Agi. Bo w sumie jak spojrzeć, o awansie Iśki do finału zadecydowało kilka bardzo dobrych momentów: wytrzymanie końcówki 1 seta z Maszą, niesamowite odrodzenie w taju z Simoną oraz więcej chłodnej głowy na koniec z Garbisią. Paradoksalnie niewiele ale czasem o tyle w tym tenisie chodzi aby wygrać pare najważniejszych piłek a nie jak Simona koncertowo zagrać cały mecz z Flavią by później w kilka minut zniweczyć wszystko. Szanse na tytuł minimalnie bardziej daję Adze. Bo zahartowała się tu w boju.