Historia jak z bajki. Na początku kwietnia Tammi Patterson zmagała się poważną kontuzją ścięgna Achillesa i straciła pół roku w wyniku długiej rehabilitacji. Jej kariera wisiała na włosku, ale powrót, jaki nastąpił pod koniec września, zaskoczył wielu tenisistów i działaczy na antypodach.
Pochodząca z Sydney 25-latka jako kwalifikantka dotarła do półfinału turnieju ITF o puli nagród 50 tys. dolarów rozgrywanego w Bendigo. Wcześniej zaprezentowała się z dobrej strony w imprezach niższej rangi, co nie umknęło uwadze odpowiedzialnej za kobiecy tenis w Australii Nicole Pratt.
- Byłam w siódmym niebie i zaczęłam płakać. To było coś niesamowitego, dlatego byłam bardzo szczęśliwa i podekscytowana. Nie wiedziałam, że kwalifikuję się do otrzymania dzikiej karty do Australian Open. Kiedy zadzwoniła do mnie Nicole, zapytałam ją, czy mówi serio - powiedziała Patterson, aktualnie 460. rakieta globu, która w styczniu zadebiutuje nie tylko w międzynarodowych mistrzostwach Australii, ale i w Wielkim Szlemie.
Pratt poinformowała również, że dzikie karty do turnieju debla Australian Open 2016 otrzymały Jessica Moore i Storm Sanders. Natomiast Priscilla Hon uzyskała dzięki dobrym wynikom w imprezach rangi ITF o puli nagród 25 tys. dolarów przepustkę do eliminacji zawodów wielkoszlemowych rozgrywanych w Melbourne.
Panie i panowie będą mieli jeszcze szansę zdobyć dziką kartę do głównej drabinki Australian Open 2016 podczas specjalnego turnieju play-off, który w połowie grudnia odbędzie się w Melbourne.
{"id":"","title":""}