Roberta Vinci rozpocznie nowy sezon turniejem w Brisbane. Podczas treningu już w Queensland Tennis Centre, Włoszka podsłuchała jednego z widzów. - Powiedział wyraźnie i dość głośno: "To jest ta, która pokonała Serenę". Nie liczy się, że awansowałam do finału, a tylko to, że wygrałam tamten mecz - przyznała kilka godzin później na konferencji prasowej.
Jeden z australijskich dziennikarzy zażartował nawet, że to świetny pomysł na epitafium dla Włoszki. Pięciokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych w grze podwójnej i liderka rankingu WTA deblistek przez 110 tygodni w pamięci kibiców zapisała się właśnie nowojorskim półfinałem. A Vinci nawet nie spodziewała się tego zwycięstwa.
- Nigdy przed tym pojedynkiem nie podejrzewałam, że uda mi się ją pokonać. Plan był taki, żeby zagrać na 100 proc. moich możliwości i cieszyć się meczem. Nie miałam nic do stracenia - wyznała 15. rakieta świata. - Tak też zrobiłam. Serena była bardzo nerwowa, a dopiero oglądając powtórkę w telewizji zauważyłam, że miała problemy z oddychaniem - dodała.
- Moje życie się nie zmieniło, choć trudno zapomnieć o tym, co się stało. Muszę skupić się na nowym sezonie - powiedziała Włoszka, która w swoim premierowym spotkaniu w 2016 roku zmierzy się z Jeleną Janković.