Po raz trzeci w ostatnich czterech turniejach wielkoszlemowych Simona Halep pożegnała się z marzeniami o triumfie jeszcze przed III rundą. Tym razem pogromczynią 24-latki z Konstancy okazała się chińska kwalifikantka, Shuai Zhang.
- To nie był mój dzień, ale muszę jej oddać to, że zagrała bardzo dobry mecz. Myślę, że moje uderzenia w I secie były trochę zbyt krótkie, a to pozwoliło jej mnie zdominować. Próbowałam to zmienić, utrzymać się w grze. Miałam szansę doprowadzić do decydującej partii, ale nie udało się - oceniła wtorkowy pojedynek Rumunka.
Wiceliderka rankingu WTA przyznała, że nie była zaskoczona tym jak zagrała Zhang, szczególnie w ofensywie. - Była pewna swego, pomogły jej w tym trzy mecze w eliminacjach. Grała bez obaw i bez presji, sumiennie uderzała piłki, o wiele lepiej niż przed kilkoma laty w Indian Wells. Ale jestem sama sobie winna, bo jej na to pozwoliłam - oceniła finalistka Rolanda Garrosa 2014.
Uwagę dziennikarzy zwróciło zachowanie Halep na konferencji prasowej. W porównaniu do jej reakcji na jej poprzednie porażki, w Melbourne zjawiła się w pressroomie nie załamana, a pozytywnie nastawiona.
- Nie zamierzam roztrząsać tego meczu przez kolejne tygodnie. Stało się. Każdy może przegrać, każdy może wygrać. Muszę podnieść głowę i iść naprzód - przyznała zapytana o to Rumunka. - Zarówno dwa lata temu, jak i przed rokiem przegrałam w ćwierćfinale z powodu psychicznej blokady. Nie poradziłam sobie z presją i emocjami. Dzisiaj było inaczej, zadecydowała moja słabsza gra, nic więcej - dodała.
- Ta porażka boli. Jestem rozczarowana, ale to tylko jeden dzień, jeden mecz. Jutro będzie już nowy dzień, a ja muszę zachować motywację i patrzeć w przyszłość, w której czeka mnie jeszcze wiele pojedynków - wyznała Halep, której kolejnym przystankiem w tym sezonie będzie lutowy mecz Pucharu Federacji.