Turniej męski
Nowy król Melbourne Park
Czy może być lepszy finał Wielkiego Szlema niż pojedynek dwóch magów tenisa: Rafaela Nadala oraz Rogera Federera? Chyba nie…Starcia jedynki i dwójki światowego rankingu ATP zawsze elektryzują kibiców i tym razem również nie zawiodło (choć raczej trudno porównać go do epickiej batalii w zeszłorocznym finale Wimbledonu). Fantastyczne wymiany, techniczne majstersztyki, nagłe zwroty akcji - tym uraczyli nas dwaj najlepsi tenisiści na świecie.
Z tej ponad czterogodzinnej wojny nerwów zwycięsko wyszedł zawodnik hiszpański, który ostatecznie zwyciężył 7:5, 3:6, 7:6 (7-3), 3:6, 6:2. Tym samym zdobył swój szósty tytuł wielkoszlemowy, a pierwszy rozgrywany na kortach twardych (dotychczas cztery razy wygrywał we French Open i raz w Wimbledonie). Na uwagę zasługuje niezwykła ceremonia wręczenia nagród, na której zapłakany Federer nie był w stanie wykrztusić ani słowa, a słowa otuchy otrzymał od Nadala.
Wielkie rozczarowania…
W bardzo kiepskiej formie zjawił się na Australian Open obrońca tytułu - Novak Djokovic. Fatalna dyspozycja fizyczna zmusiła Serba do poddania meczu z Andy’m Roddickiem już w fazie ćwierćfinałowej. Równie przykrą niespodziankę sprawił swoim kibicom Andy Murray. Szkot, przez wielu uważany za jednego z głównych kandydatów do tytułu, swój udział zakończył już w czwartej rundzie. Tak więc opinie jakoby, któryś z wymienionych zawodników mógł już w tym roku zdetronizować Nadala czy też Federera wydają się mocno przesadzone.
Beznadziejnie wypadł też David Nalbandian. Bardzo wysoko notowany Argentyńczyk w drugiej rundzie nie sprostał reprezentantowi Tajwanu - Yen-Hsun Lu. Dla zawodnika z pierwszej dziesiątki rankingu, który raz dotarł do półfinału, a trzy razy zaliczał ćwierćfinał Australian Open, to z pewnością policzek.
…i hiszpańska sensacja
Największą pozytywną niespodzianką okazał się występ Hiszpana Fernando Verdasco. Niesamowicie regularny serwis i "forhendowe bomby" po linii zachwycały kibiców oraz frustrowały rywali. Zawodnik z Madrytu jak burza przeszedł trzy pierwsze rundy. W czwartej odprawił z kwitkiem Murraya, natomiast w ćwierćfinale jego wyższość musiał uznać zeszłoroczny finalista Jo-Wielfried Tsonga. Jednak najlepsze wrażenie zrobił w półfinale, gdzie jak równy z równym walczył z Nadalem. Ten ostatni pojedynek trwał ponad pięć godzin i szybko został okrzyknięty przedwczesnym finałem.
Bardzo dużym zaskoczenie okazała się też postawa Marcosa Baghdatisa. W zeszłym sezonie Cypryjczyka trapiły kontuzje i z tego powodu spadł on w okolice setnego miejsca w rankingu ATP. W Australii, mimo trudnej drabinki, odpadł dopiero w czwartej rundzie z Djokovicem, napędzając mu w tym pojedynku sporo strachu.
Polska deblem stoi
W singlowym turnieju mężczyzn reprezentantów naszego kraju nie mieliśmy przyjemności oglądać. Natomiast rozgrywki deblowe przyniosły nam sporo radości. Prawdziwą rewelacją okazała się polsko-austriacka para Łukasz Kubot/Oliver Marach, która dotarła do półfinału imprezy, pokonując po drodze debel numer jeden świecie - Daniel Nestor/ Nenad Zimonjic (druga runda) oraz naszą eksportową parę Mariusz Fyrstenberg/Marcin Matkowski (ćwierćfinał). To największy sukces tej pary w karierze.
Turniej żeński
Triumf Williams
Niestety od jakiegoś czasu rozgrywki pań pozbawione są ogromnych emocji. Żeńską odsłonę Australian Open można opisać parafrazując słynne piłkarskie przysłowie: wiele tenisistek gra dobrze, ale na końcu i tak wygrywa któraś z sióstr Williams. Nie pokazując nic spektakularnego młodsza z sióstr - Serena - zwyciężyła w całej imprezie pokonując w finale Dinarę Safinę 6:0, 6:3.
Co ciekawe w drodze do tytułu Amerykanka dwa razy była bliska odpadnięcia z turnieju. W czwartej rundzie przegrywała już 1:0 w setach z Wiktorią Azarenką i była zawodniczką gorszą, jednak pomogły jej kłopoty zdrowotne Białorusinki spowodowane ogromnym upałem, w konsekwencji których Azarenka poddała mecz. W ćwierćfinałowym meczu ze Swietłaną Kuzniecową z nieba lał się jeszcze większy żar, Serena słaniała się na nogach i wyraźnie nie miała ochoty na dalszą grę. Tym razem z pomocą przyszli jej organizatorzy - zarządzili kilkunastominutową przerwę, zamknięto dach, a Williams, zregenerowawszy siły, pokonała wyraźnie sfrustrowaną Rosjankę.
Słaba pierwsza dziesiątka
Trzeba podkreślić, że większość z zawodniczek czołówki prezentowała się bardzo mizernie. Niestety w ten obraz wpisała się nasza Agnieszka Radwańska, która pożegnała się z imprezą już w pierwszej rundzie. Nieoczekiwaną pogromczynią Polki okazała się Kateryną Bondarenko, co zostało uznane za jedną z największych sensacji kobiecych zawodów. Polka zaraz po losowaniu twierdziła, że może być bardzo ciężko powtórzyć ćwierćfinał z 2008 roku. Jak się historia pokazała jej obawy nie były bezpodstawne. Z tą sensacją konkurować mogła jedynie wpadka Venus Williams, która w drugiej rundzie przegrała z Carlą Suarez-Navarro.
Także wielkie serbskie gwiazdy: Jelena Jankovic i Ana Ivanovic nie błyszczały swym pełnym blaskiem. Ivanovic, ubiegłoroczna finalistka, nie potrafi odzyskać formy sprzed roku i w Melbourne odpadła już w trzeciej rundzie z Alisą Klejbanową. Tymczasem jej rodaczka, rozstawiona z numerem jeden w turnieju, w czwartej rundzie nie sprostała Marion Bartoli.
Wielki powrót Dokić
Ku uciesze gospodarzy rewelacyjnie spisała się ich reprezentantka - Jelena Dokic. Zawodniczka, która przed Australian Open była notowana dopiero na 187. miejscu w rankingu WTA (w 2002 roku była czwarta na świecie), dostarczała australijskim kibicom ogromnych emocji praktycznie w każdym spotkaniu (rozegrała pięć pojedynków trzysetowych). W pokonanym polu Dokic zostawiła tak solidne zawodniczki jak Caroline Wozniacki czy Anna Czakwetadze. Przegrała dopiero z późniejszą finalistką, Dinarą Safiną.
Powiew świeżości z Hiszpanii
Za szybko mówić tu o narodzinach nowej gwiazdy, ale śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że za kilka miesięcy wspomniana wyżej Carla Suarez-Navarro może sporo namieszać w kobiecym tenisie. Obok Dokic została uznana za największe zaskoczenie imprezy. 20-letnia Hiszpanka, stylem gry przypominająca Justine Henin, poza wyeliminowaniem Venus, poradziła sobie między innymi ze swoją bardziej znaną rodaczką - Anabel Mediną-Garrigues. Udział w Australian Open zakończyła na ćwierćfinale, gdzie odpadła z Jeleną Dementievą.
Polskie akcenty
Sukcesów sprzed roku nie udało się powtórzyć Marcie Domachowskiej. Czwarta runda osiągnięta przez Domachowską w 2008 roku rozbudziła nasze nadzieje i po cichu wszyscy liczyliśmy na powtórkę. Niestety dość niekorzystne losowanie kazało szybko zweryfikować nasze oczekiwania - Polka gładko przegrała w pierwszej rundzie z wracającą po kontuzji Hinduską Sanią Mirzą.
Także w rozgrywkach deblowych Polki nie zaszły zbyt daleko. Siostry Radwańskie oraz para Klaudia Jans/Alicja Rosolska odpadły w drugiej rundzie, a Marta Domachowska grająca w parze z Belgijką Yanina Wickmayer poległa już w pierwszej fazie turnieju.
Australian Open w oczach statystyki
Na koniec kilka statystyk. Najlepiej serwującym zawodnikiem imprezy został Andy Roddick, który zgromadził na swoim koncie 87 asów serwisowych, a tuż za jego plecami uplasował się Roger Federer z liczbą 85 asów. U kobiet najlepsza była triumfatorka imprezy, Serena Williams, która uzbierała 42 asy. Kolejna w klasyfikacji Jelena Dokic zaserwowała 25 piłek nie do odbioru.
Tymczasem największe "bomby serwisowe" posyłali zupełnie inni zawodnicy. U panów rekord prędkości pierwszego podania ustanowił mało znany Samuel Groth - 230 km/h. Niewiele mniej na "liczniku" miał Sam Querrey " 226 km/h. Wbrew pozorom "słaba płeć" też potrafi bardzo potężnie zaserwować. Rekordzistka Sabine Lisicki osiągnęła wynik 196 km/h. Druga pozycję zdobyła Venus Williams serwisem o prędkości 193 km/h.
Zawodnikiem najgorzej oceniającym decyzje sędziów przy pomocy systemu "challenge" był Andy Murray. Z 17 "wyzwań" rzuconych sędziom Szkot miał rację tylko 2 razy. U pań najczęściej niefortunne decyzje podejmowały Alize Cornet i Daniela Hantuchova - na 9 "challengów" zawodniczki miały racje tylko raz.
Wynik finałów Australian Open:
gra pojedyncza mężczyzn:
Rafael Nadal (Hiszpania, 1) - Roger Federer (Szwajcaria, 2) 7:5, 3:6, 7:6 (7-3), 3:6, 6:2
gra pojedyncza kobiet:
Serena Williams (USA, 2) - Dinara Safina (Rosja, 3) 6:0, 6:3
gra podwójna mężczyzn:
Bob Bryan, Mike Bryan (USA, 2) - Mahesh Bhupathi, Mark Knowles (Indie, Bahamy, 3) 2:6, 7:5, 6:0
gra podwójna kobiet:
Serena Williams, Venus Williams (USA, 10) - Daniela
Hantuchova, Ai Sugiyama (Słowacja, Japonia, 9) 6:3, 6:3
gra mieszana:
Sania Mirza, Mahesh Bhupathi (Indie) - Nathalie Dechy, Andy Ram (Francja, Izrael) 6:3, 6:1