- Jeśli nie gra się przez 3-4 miesiące, tylko siedzi się w domu, to trudno jest zrobić wszystko w jeden tydzień. W szatni żartowaliśmy nawet, że jeden trening to dla mnie tak jakby trzy tygodnie spędzone na korcie. Gdyby jednak tak było, to nikt nie przykładałby się do ćwiczeń - stwierdził szerze Michał Przysiężny.
Głogowianin nie trenował od zeszłorocznego challengera w Bratysławie, gdzie ból dał o sobie na tyle znać, ze zmusił naszego tenisistę do skreczowania. Dopiero w zeszłym tygodniu pojawiła się szansa na powrót do rywalizacji i 32-letni głogowianin zdecydował się skontaktować z kapitanem kadry Radosławem Szymanikiem.
Przysiężny przegrał z Guido Pellą 1:6, 4:6, 6:7(5). - Nie było łatwo, ponieważ on prezentował się naprawdę solidnie. Guido jest w dobrej formie. Początek meczu był trudny, ale w drugim i trzecim secie wyglądałem już lepiej, choć w dalszym ciągu to on był górą - ocenił "Ołówek".
Czy były szanse na odwrócenie losów spotkania? - Nawierzchnia w Gdańsku jest bardzo szybka, a do tego on jest leworęcznym tenisistą. Starałem się dać z siebie wszystko, ale było bardzo trudno - powiedział Przysiężny, który jest przede wszystkim szczęśliwy z tego, że może już grać bez bólu. - Mam nadzieję, że po zakończeniu zmagań w Pucharze Davisa będę mógł wrócić do domu, potrenować kilka tygodni i wtedy zacząć planować występy w turniejach - zakończył notowany na 318. miejscu w rankingu ATP reprezentant Polski.
Zobacz wideo: Jacek Jońca: Przysiężny nie był faworytem tego spotkania
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.