Mączka nie dla Jerzego Janowicza. Występ w igrzyskach tylko w sferze marzeń?

Sytuacja, w jakiej znalazł się Jerzy Janowicz, nie jest zła. Jest tragiczna. Polak nie pojawił się na korcie od stycznia, prawdopodobnie opuści także cały sezon na mączce, co może pozbawić go szans na start w igrzyskach olimpijskich.

Czas biegnie nieubłaganie. Od finału Jerzego Janowicza w paryskiej hali Bercy minęło ponad 3,5 roku. Z kolei od półfinału Wimbledonu niemal trzy lata. Wówczas łodzianin był na ustach wszystkich, a najpoważniejsi eksperci wróżyli mu wielką przyszłość i liczne sukcesy. Obecnie tenisowy świat o Polaku zapomniał. Janowicz stał się "Panem Nikt". Bo reguły tego biznesu są proste i jednocześnie brutalne - jesteś na świeczniku, kiedy wygrywasz i zdobywasz tytuły. Gdy nie grasz, nikt o tobie pamięta.

Od lutego w niebycie

A Janowicz w tym roku nie gra, lecz walczy z kontuzjami. Na korcie w zawodowych rozgrywkach pojawił się raz. 19 stycznia przegrał w trzech setach z Johnem Isnerem w I rundzie Australian Open.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest kontuzja kolana, z którą - na dobrą sprawę - Janowicz zmaga się od sierpnia ubiegłego roku. Polak próbował różnych metod, poddał się nawet zabiegowi wstrzykiwania komórek macierzystych, ale to nie dało efektu. Co gorsza, ciągle nie widać końca problemu. Łodzianin miał wrócić do rozgrywek w sezonie gry na kortach ziemnych, ale już wiadomo, że to niemożliwe. Istnieje także duże prawdopodobieństwo, że najlepszy polski tenisista opuści wielkoszlemowy Roland Garros. - Do turnieju zostało pięć tygodni. To raczej za mało czasu, by doszedł do formy, a jeszcze nie zaczął nawet treningów typowo tenisowych - powiedziała mama Jerzego, Anna.

Dzika karta jedyną nadzieją na Rio

To sprawia, że szanse Janowicza na udział w igrzyskach olimpijskich spadły niemal do zera. Aby zagrać w Rio de Janeiro, 6 czerwca, a więc po zakończeniu Rolanda Garrosa, łodzianin musiałby być notowany w czołowej "60" światowej klasyfikacji, bowiem pewnych udziału w igrzyskach będzie 56 najlepszych singlistów świata, z zastrzeżeniem, że każdy kraj będzie mógł wystawić do gry maksymalnie czterech tenisistów. A Polak obecnie zajmuje dopiero 104. lokatę w rankingu ATP i z pewnością czekają go kolejne spadki.

W tej sytuacji jedyną szansą Janowicza na grę w Rio jest otrzymanie dzikiej karty, jednak nie będzie o to łatwo. Dzikich kart na turniej olimpijski jest od sześciu do ośmiu i rozdaje je Międzynarodowa Federacja Tenisa (ITF), ale najczęściej trafiają one do tenisistów z małych federacji bądź wybitnych postaci białego sportu. Zakładając, że jedna dzika karta raczej na pewno powędruje do powracającego po kontuzji Juana Martina del Potro, w najlepszym wypadku pozostaje jeszcze siedem miejsc. Czy jedno z nich zajmie Janowicz? Na tę chwilę trudno odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej, że ITF przeważnie przekazuje dzikie karty tenisistom z małych federacji.

Dodatkowo dwóch tenisistów może otrzymać specjalnie zaproszenie do gry w igrzyskach od Komisji Trójstronnej ITF. Te przepustki także trafiają w ręce tenisistów z małych, nie posiadających tradycji tenisowych państw. W ostatnich igrzyskach w Londynie tzw. Tripartite Commission Invitation Places otrzymały Paragwajka Veronica Cepede Royg i Stephanie Vogt z Liechtensteinu.

Ukojenie w wirtualnym świecie

Janowicz cierpi, bo nie może wrócić na kort. Ukojenie znalazł się w grach komputerowych  i - co więcej - prowadzi relacje na żywo ze swoich podbojów wirtualnego świata. Owszem, to genialny sposób na autopromocję, szczególnie wśród młodszych sympatyków tenisa, ale pasja Janowicza do gier komputerowych stała tak silna, że niektórzy zaczęli nawet mówić o uzależnieniu. Według ojca najlepszego polskiego tenisisty jest to wierutną bzdurą. - Boli nas bardzo, że są ludzie, którzy nie znając prawdy, ujadają i rzucają takie oskarżenia. Gry komputerowe są dla syna po prostu odskocznią, to hobby, które pomaga mu też przetrwać ten trudny okres - mówił na łamach "Super Expressu" Jerzy Janowicz senior.

Jednakże nie zmienia to faktu, iż nie trzeba być wybitnym znawcą medycyny, by stwierdzić, że kilkugodzinne przesiadywanie przed monitorem nie jest najzdrowszą rzeczą pod słońcem. Zwłaszcza dla młodego organizmu sportowca. Przed Janowiczem - mamy nadzieję - jeszcze wiele sezonów gry na najwyższym poziomie, a przecież współczesny tenis wymaga żelaznej kondycji i przygotowania fizycznego godnego triathlonisty. Siedząc przed komputerem, tego się nie wypracuje.

Wyjść z zakrętu

Janowicz przestał już być tenisistą z grupy młodych-zdolnych. W grudniu skończy 26 lat. Wkracza w najlepszy wiek dla tenisisty. Jego kariera w chwili obecnej znalazła się na poważnym zakręcie. Wyjście na prostą będzie procesem długim, ale jak najbardziej wykonalnym.

Marcin Motyka

Zobacz więcej tekstów Marcina Motyki ->

Zobacz wideo: Radwańska ambasadorką Euro. "Może uda się zobaczyć jakiś mecz"

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: