ATP Rzym: wielkie granie na Foro Italico! Novak Djoković przetrwał napór Keia Nishikoriego!

PAP/EPA / FILIP SINGER
PAP/EPA / FILIP SINGER

Novak Djoković powalczy o piąty triumf w międzynarodowych mistrzostwach Włoch. W sobotnim półfinale rzymskich zawodów Serb spędził na korcie ponad trzy godziny, zanim po emocjonującym spotkaniu pokonał Keia Nishikoriego 2:6, 6:4, 7:6(5).

Kei Nishikori czeka na zwycięstwo nad Serbem od pamiętnej wygranej w US Open 2014, która dała mu pierwszy w karierze wielkoszlemowy finał. Siedem kolejnych pojedynków zapisał na swoje konto Novak Djoković, tracąc w nich zaledwie dwa sety. W zeszłym tygodniu panowie zmierzyli się w półfinale imprezy w Madrycie, gdzie "Nole" triumfował 6:3, 7:6(4).

Ale madrycka mączka różni się od rzymskiej tym, że jest wolniejsza. Do tego korty w Wiecznym Mieście są położone niżej od tych w hiszpańskiej stolicy. W sobotę można się zatem było spodziewać większej liczby zaciętych wymian, w których obaj starali się po prostu przechytrzyć rywala.

Zaczęło się dosyć nietypowo, bowiem już w gemie otwarcia lider rankingu ATP doznał kontuzji. Sam ją zresztą spowodował, gdyż podczas oczyszczania podeszwy z mączki zbyt gwałtownie uderzył rakietą w but i ta trafiła go w kostkę. Powstała rana została szybko opatrzona, ale ból pozostał i z pewnością utrudniał przez jakiś czas Serbowi poruszanie.

ZOBACZ WIDEO Andżelika Kerber: To najlepszy rok w mojej karierze (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Nishikori się tym oczywiście nie przejął, ponieważ utytułowany przeciwnik nie zamierzał mu oddawać niczego za darmo. 26-latek z Bradenton starał się wykorzystać nadarzającą się okazję i należy przyznać, że zrobił to znakomicie. Reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni zmuszał Serba do biegania, a gdyby trzeba było, nie bał się skracać wymian. W pierwszym secie zagrywał kapitalne dropszoty i w ten właśnie sposób uzyskał przełamanie w trzecim gemie.

Utrzymanie koncentracji i spokój było niezmiernie ważne dla Japończyka w kontekście zwycięstwa w partii otwarcia. W czwartym gemie Djoković wypracował break pointa, ale został on pewnie odparty. Nishikori obronił serwis i cierpliwie wyczekiwał kolejnych szans. Te nadarzyły się przy stanie 4:2. Szósty tenisista globu popisał się perfekcyjnym uderzeniem z bekhendu po linii i zdobył kolejne przełamanie, zaś po zmianie stron zwieńczył seta.

Porażka 2:6 w partii otwarcia? Żaden problem dla Djokovicia! Już w drugim gemie kolejnej odsłony "Nole" wypracował kilka okazji do przełamania. Nishikori z wielkim trudem odpierał ataki Serba, który znacznie poprawił poruszanie się po korcie. Dzięki temu najlepszy obecnie tenisista świata mógł lepiej ustawiać się do poszczególnych uderzeń i kontrolować przebieg wymian.

Ciągle brakowało mu jednak przełamania. Nie udało się w drugim gemie, a po chwili swoją szansę miał Nishikori, lecz tym razem Djoković nie dał się zaskoczyć. Przewaga Serba coraz bardziej się uwidaczniała. W ósmym gemie miał kolejne break pointy, ale i te zostały oddalone przez Japończyka. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Po zmianie stron Djoković nie dał się zaskoczyć i wywalczył setbola ładnym dropszotem. Krótkiej wymiany, jaka po chwili nastąpiła, przeciwnik już nie wytrzymał.

28-latek z Belgradu nie mógł sobie wymarzyć lepszego przebiegu wydarzeń. Zdobył upragnione przełamanie, wygrał seta i uskrzydlony przystąpił do działania w decydującej odsłonie. Wszystko szło po myśli Djokovicia. Przełamanie, wysokie prowadzenie i dwa break pointy, które załatwiłyby sprawę. Oj, będzie miał o czym myśleć po meczu numer jeden światowego rankingu!

Wielka wiara wstąpiła w duszę japońskiego wojownika po uratowaniu serwisu w szóstym gemie. Nishikori coraz pewniej trzymał piłkę w korcie i znów starał się prowadzić wymiany, rozrzucając utytułowanego przeciwnika. Djoković miał chwilę słabości, popełnił podwójny błąd, co było sygnałem do ataku dla Japończyka. Przełamanie i wielki powrót do gry, ale w dziewiątym gemie Serb utrzymał już nerwy na wodzy.

Emocje sięgnęły zenitu. Oto w 10. gemie faworyt popisał się kapitalnym minięciem i uzyskał meczbola. Nishikori zareagował jednak rewelacyjnie, otwierając sobie serwisem drogę do kończącego uderzenia z forhendu po krosie. Czwartym w meczu asem wyrównał na po 5, czym wprawił w euforię zgromadzoną na głównej arenie Foro Italico publiczność.

To wspaniałe widowisko musiało się skończyć w tie breaku. Pierwszy punkt zdobył Japończyk, lecz już po chwili Serb wyrównał świetnym zagraniem z bekhendu. Po chwili Djoković zepsuł prosty forhend i jego rywal wysunął się na 3-1. Na zmianę stron obaj zeszli jednak przy wyniku remisowym, ponieważ tenisista oznaczony "szóstką" wyrzucił bekhend. Później nastąpiła katastrofa, gdyż Nishikori popełnił podwójny błąd, a następnie zepsuł dwie piłki. Dwa kolejne meczbole udało mu się jeszcze obronić, ale przy czwartym Djoković posłał wygrywający serwis i po 181 minutach mógł unieść ręce w geście triumfu.

W niedzielę Djoković powalczy o piąty triumf w międzynarodowych mistrzostwach Włoch. Wcześniej Serb był najlepszy na kortach Foro Italico w 2008, 2011, 2014 oraz 2015 roku. Jego przeciwnikiem w meczu o tytuł będzie oznaczony trzecim numerem Andy Murray, który w Rzymie po raz pierwszy dotarł do finału. 11-krotny mistrz wielkoszlemowy prowadzi w ich bezpośredniej rywalizacji 23-9. W 2016 roku "Nole" pokonał Brytyjczyka w finale Australian Open oraz w pojedynku o mistrzowskie trofeum w zeszłotygodniowej imprezie w Madrycie.

Internazionali BNL d'Italia, Rzym (Włochy)
ATP World Tour Masters 1000, kort ziemny, pula nagród 3,749 mln euro
sobota, 14 maja

półfinał gry pojedynczej:

Novak Djoković (Serbia, 1) - Kei Nishikori (Japonia, 6) 2:6, 6:4, 7:6(5)

Źródło artykułu: