Andżelika Kerber: To nie ja przegrałam ten pojedynek, ale Serena go wygrała

PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA

Andżelika Kerber czuła rozczarowanie, siedząc na konferencji prasowej, jednak z drugiej strony nie miała sobie nic do zarzucenia. Według niej to nie ona przegrała finał Wimbledonu, ale Serena Williams go wygrała.

Andżelika Kerber dzielnie walczyła, jednak nie zdołała dołączyć do wąskiego grona tenisistek, które po odpadnięciu w I rundzie Rolanda Garrosa wygrały Wimbledon - wcześniej udało się to tylko Serenie Williams i Venus Williams. Leworęczna zawodniczka przegrała w sobotę z młodszą z sióstr 5:7, 3:6.

- Zagrałam dzisiaj tak, jak byłam w stanie - powiedziała Kerber. - Muszę przyznać, że Serena serwowała niesamowicie. Próbowałam dosłownie wszystkiego, ale to ona zasłużyła na zwycięstwo. Rozegrała wyśmienity mecz. Wydaje mi się, że obie prezentowałyśmy wysoki poziom tenisa. Dałam z siebie wszystko. To nie ja przegrałam ten pojedynek, ale [Serena] go wygrała. Tylko jedna osoba może zejść z kortu zwycięska i dzisiaj to była ona.

Przez godzinę i 22 minuty trwania pojedynku Kerber wypracowała sobie tylko jednego break pointa. Wówczas jednak Williams posłała dwa potężne serwisy z rzędu - pierwszy około 188 km/h, a drugi niemal 200.

- Właśnie tak gra Serena. Miałam jednego break pointa, ale nie mogłam zupełnie nie zdziałać. Starałam się na nią naciskać, walczyć do ostatniej piłki, ale to Serena okazała się lepsza. Wyszłam na kort, aby zwycięży. Próbowałam wszystkiego. Właśnie to zawsze sobie powtarzam, gdy stawiam stopę na korcie. Na początku byłam nieco zdenerwowana.

- Po tych dwóch niesamowitych tygodniach mogę przyznać, że dałam z siebie maksimum. Oczywiście jestem rozczarowana, ale z drugiej strony również dumna z tego, co osiągnęłam, zwłaszcza patrząc na mój wynik z Paryża. Osiągnęłam swój drugi finał wielkoszlemowy w tym sezonie. Był on niesamowity i czerpałam z niego radość. Atmosfera była wspaniała i z pewnością nigdy nie zapomnę tego uczucia - dodała.

ZOBACZ WIDEO Polski biznesmen rządzi francuskim klubem. To "Kanarki" o wspaniałej tradycji

Źródło artykułu: