Novak Djoković w przyszłym tygodniu miał wystąpić w turnieju ATP World Tour 500 w Pekinie. Serb jednak wycofał się z imprezy w stolicy Chin z powodu urazu łokcia, który doskwiera mu od czasu US Open. - To mikrouraz. Nic poważnego. Choć nieleczony może mieć poważne konsekwencje. Do pełnej sprawności niewiele mi brakuje, ale ten uraz wciąż wpływa na jakość mojego serwisu - wyjaśniał na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Lider rankingu ATP chce wrócić na kort w rozpoczynającym się 10 października turnieju ATP World Tour Masters 1000 w Szanghaju. Korzystając z wolnego czasu, pojawił się w rodzinnym Belgradzie. - Odpoczywam, ale jest to aktywny wypoczynek. Trenuję zarówno na korcie, jak i w siłowni. Plan jest taki, abym wrócił w Szanghaju, ale zobaczymy, co się wydarzy - oznajmił.
Ostatnie miesiące dla Serba nie są udane. Wprawdzie w czerwcu zdobył upragniony pierwszy tytuł w Rolandzie Garrosie, ale nie powiodło mu się w Wimbledonie (odpadł w 1/16 finału), igrzyskach olimpijskich (został wyeliminowany w I rundzie) oraz w US Open (przegrał finał).
- Po Rolandzie Garrosie poczułem ogromną presję. Gra w tenisa zawsze mnie cieszyła, ale w ostatnich miesiącach za dużo było gadania o pisaniu historii. Jednak teraz już nie chcę myśleć o kolejnych rekordach i tytułach, by nie nakładać na siebie dodatkowego ciśnienia. Jeśli będą przychodzić, to super. Tenis nie jest przecież jedyną rzeczą na świecie - mówił.
Djoković od 2014 roku współpracuje z Borisem Beckerem, który pomógł mu zdobyć siedem z 12 tytułów wielkoszlemowych. Belgradczyk ujawnił, że jeszcze nie wie, czy w przyszłym sezonie Niemiec wciąż będzie jego trenerem.
- Musimy usiąść i porozmawiać. Boris bardzo mi pomógł, zwłaszcza pod względem mentalnym - powiedział Serb.
ZOBACZ WIDEO: Pekao Szczecin Open nie będzie turniejem rangi ATP