Petra Kvitova: Gdybym nie chciała być liderką rankingu, prawdopodobnie nie grałabym już w tenisa

PAP/EPA / JEON HEON-KYUN
PAP/EPA / JEON HEON-KYUN

W niedzielę Petra Kvitova wygrała turniej w Zhuhai, ale przed nią jeszcze jedna misja do wykonania. W dniach 12-13 listopada w Strasburgu rozegrany zostanie finał Pucharu Federacji, w którym Francuzki zmierzą się z Czeszkami.

W drodze po tytuł w Zhuhai Petra Kvitova czterem rywalkom oddała łącznie 18 gemów. W finale wróciła z 1:4 i pokonała 6:4, 6:2 Ukrainkę Elinę Switolinę. Czeszka grała słabo do Wimbledonu włącznie, ale od sierpnia prezentowała się coraz lepiej. W Rio de Janeiro zdobyła brązowy medal olimpijski, a później triumfowała w Wuhanie i Zhuhai. Jednak po raz pierwszy od 2010 roku sezon zakończy poza Top 10 rankingu.

- Wimbledon był dla mnie wielkim rozczarowaniem, odpadłam w II rundzie. Później zaczęłam grać lepiej. Starałam się otrząsnąć, zrobić wszystko, aby ta porażka na mnie negatywnie nie wpłynęła. Po przygotowaniach, w Montrealu wyglądałam trochę lepiej, ale to wciąż nie było to, czego oczekiwałam. Bardzo ważne były igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Wtedy zaczęłam czuć się na korcie pewniej niż wcześniej. Była oczywiście dodatkowa motywacja, bo gdy reprezentuję kraj zawsze dostaję zastrzyk dodatkowej energii i zaufania do siebie - mówiła Kvitova na konferencji prasowej po meczu ze Switoliną.

- W New Haven i US Open zagrałam dobrze. Wreszcie przyszła pora na Azję i wtedy już wróciła prawdziwa radość z rywalizacji na korcie. Tego uczucia brakowało mi przez pierwsze miesiące sezonu, więc cieszę się, że w końcu odnalazłam siebie na korcie. Choć wypadłam z Top 10 rankingu pozytywnie odbieram ten rok - dodała dwukrotna mistrzyni Wimbledonu, która po triumfie w Zhuhai awansowała z 13. na 11. miejsce.

Andy Murray potrzebował siedmiu lat ciężkiej pracy, aby zostać rakietą numer jeden na świecie. Kvitova pogratulowała Szkotowi za pośrednictwem Twittera i ma nadzieję, że sama znajdzie się na czele rankingu WTA. Do tej pory najwyżej była na drugiej pozycji, pięć lat temu.

ZOBACZ WIDEO Niecodzienna żółta kartka Leo Messiego [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Bycie numerem jeden na świecie to coś, czego brakuje w mojej karierze. Gdyby to nie pozostawało moim celem, prawdopodobnie nie grałabym już w tenisa. Wciąż mam motywację, aby grać lepiej, poprawiać się na korcie i poza nim, wygrywać turnieje, szczególnie wielkoszlemowe. Oczywiście będę próbowała być w rankingu wyżej niż kiedykolwiek wcześniej. Wiem, że to jest trudne. Wszyscy widzieliśmy, jak wielkiej rzeczy dokonała Angie [Kerber]. Pogratulowałam Andy'emu, bo to jest niesamowite osiągnięcie. Zrobił wszystko, co mógł, aby się tam znaleźć, więc naprawdę cieszę się, że mu się udało - stwierdziła Czeszka.

Kvitovą czeka jeszcze mecz z Francją w Pucharze Federacji (12-13 listopada w Strasburgu). Dla dwukrotnej mistrzyni Wimbledonu będzie to już piąty finał tych prestiżowych drużynowych rozgrywek (2011, 2012, 2014 i 2015). To dla niej nowa sytuacja, bo nie będzie rakietą numer jeden w swojej drużynie. Wyżej w rankingu jest Karolina Pliskova (WTA 6), finalistka US Open 2016.

- Mamy wspaniały okres w kobiecym tenisie. Oczywiście u mężczyzn jest Berdych, ale panie są w tej chwili mocniejsze i dlatego ponownie zagramy w finale Pucharu Federacji. Mamy świetny zespół i zrobimy wszystko, aby zdobyć kolejny tytuł. Wszystkie uwielbiamy grać dla drużyny. Cały tydzień będzie cudowny, a weekend wyjątkowy. To będą dwa ostatnie mecze w tym roku, więc każda z nas da z siebie wszystko, co pozostało w ciele i głowie. Mam nadzieję, że szczęście będzie po naszej stronie - powiedziała Kvitova, która nie może się już doczekać ostatniego startu w sezonie.

Źródło artykułu: