Eugenie Bouchard słyszała o sobie wszystko: kanadyjska piękność, atrakcyjna tenisistka oraz najlepszy produkt marketingowy w sporcie. Wielu krytykuje ją za to, że robi wokół siebie zbyt dużo szumu i bardziej błyszczy poza kortem niż na nim. Liczne magazyny ustawiają się w kolejce, aby mieć ją na swojej okładce. Niektórzy kibice tenisa częściej komentują jej zdjęcia, umieszczane przez nią na portalach społecznościowych, prezentujące jej fizyczną atrakcyjność, niż osiągnięcia w tenisie.
Bouchard jest gwiazdą sportu, której urok osobisty i wygląd dają więcej możliwości niż jej rywalkom. - Co jest w tym złego? - zapytała Kanadyjka. - Aby mieć wyniki na korcie oraz być znanym poza tenisem, pojawiać się w magazynach, musisz wykonywać różne rzeczy. Ciężko na to pracuję, aby wykorzystywać wszystkie swoje możliwości. Spotykam się z zazdrością, ale tak naprawdę mogę to uznać za komplement. Skoro są ludzie, którzy mnie nienawidzą, to znaczy, że coś już w życiu osiągnęłam - mówiła była piąta rakieta globu.
- Tenis jest dla mnie priorytetem. Ludzie mówią, że częściej robię zdjęcia niż trenuję. Prawdopodobnie wykonuję ich mniej niż pozostałe tenisistki. Ludzie zaczynają cię nienawidzić bez przyczyny. Jednak ja zamierzam robić swoje w moim życiu - kontynuowała Bouchard. - Nie jestem tutaj dla celów towarzyskich, jeśli chodzi o inne zawodniczki. Mam dobry kontakt z osobami, z którymi współpracuję, ale nie myślę o prawdziwych przyjaźniach. Grając w tenisa, koncentruję się na mojej pracy. To spore poświęcenie, ale jak na razie są z tego duże korzyści - stwierdziła.
Regularny kontakt z kibicami ma nie tylko pozytywne strony. - Otrzymywałam groźby śmierci i inne rzeczy tego typu, miałam też kilku agresywnych fanów. Niestety, to się zdarza, ale większość z nich jest bardzo miła i mnie wspiera. Niektórzy przekraczają granice, ale mam wokół siebie ludzi, którzy o mnie dbają. Jestem zawiedziona nieuzasadnioną i głupią zawiścią. Na przykład, trenuję sześć godzin dziennie, a wieczorem idę do kina. Co mam umieścić na portalach społecznościowych? Informuję o filmie, bo to jest przyjemna część mojego dnia - powiedziała Kanadyjka.
ZOBACZ WIDEO Śnieg i mróz? To nic! Poznajcie kolarstwo przełajowe
W 2014 roku Bouchard doszła do półfinałów Australian Open i Rolanda Garrosa oraz osiągnęła finał Wimbledonu. - Pojawiła się presja i oczekiwania. Nagle okazało się, że gdy wygrywam, jest to normalne, a gdy przegrywam, staje się to katastrofą. Staram się nie czytać o sobie, ale czasem muszę się z tym zmierzyć, gdy udzielam wywiadów dziennikarzom albo na konferencjach prasowych. Wtedy dostaję pytania typu: 'czy myślisz, że jesteś za mocno skoncentrowana na robieniu zdjęć' albo 'przegrałaś cztery gemy z rzędu, co o tym sądzisz?' - mówiła Bouchard.
- To mi uświadomiło, co ludzie mówią i czułam, że zbyt dużo ode mnie oczekują. Dźwigałam na swoich plecach ten nieoczekiwany cel i to spowodowało, że rok 2015 był dla mnie bardzo trudny - mówiła Bouchard, która z piątego miejsca w rankingu, na koniec sezonu 2015 spadła na 48. Rok 2016 również zakończyła pod koniec Top 50. To sprawiło, że ciężar oczekiwań został z niej zdjęty, ale nie zniknęła skupiona na niej uwaga. - To jest moje życie. Korzystam z niego - powiedziała Kanadyjka.
Bouchard sezon rozpoczęła od porażki z Shelby Rogers w Brisbane. W Sydney Kanadyjka na początek odprawiła Chinkę Shuai Zhang, ćwierćfinalistkę Australian Open 2016. We wtorek (godz. 2:00 w nocy czasu polskiego) zmierzy się z Dominiką Cibulkovą, z którą ma bilans meczów 3-1. Ich ostatnie spotkanie miało miejsce w ubiegłym sezonie w Montrealu i Bouchard rozbiła Słowaczkę 6:2, 6:0.
PS.
"Selfi Czytaj całość