Skandalu w Polskim Związku Tenisowym ciąg dalszy

PAP/EPA / WARREN TODA
PAP/EPA / WARREN TODA

- Wystarczy nie kraść i będzie dobrze - tymi słowami Robert Radwański podsumował nieprawidłowości w Polskim Związku Tenisowym przedstawione przez kandydata na prezesa stowarzyszenia, Mirosława Skrzypczyńskiego.

20 maja ma być dniem, który odmieni Polski Związek Tenisowy. To wtedy odbędą się nowe wybory prezesa stowarzyszenia. Nie wiadomo, czy wystartuje w nich skompromitowany obecny szef polskiego tenisa Jacek Muzolf, czy może zdecyduje się poprzeć innego kandydata. Znane jest już jednak nazwisko ewentualnego rywala. Będzie nim Mirosław Skrzypczyński, członek wciąż sprawującego władzę zarządu.

- To, co się dzieje w związku, ma charakter patologiczny. Nieprawidłowości wciąż powstają i nie widać przed nim lepszej przyszłości - powiedział prezes Lubuskiego Związku Tenisowego na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Warszawie, przedstawiając obecnym projekt protokołu z posiedzenia Komisji Rewizyjnej PZT z 15 listopada ubiegłego roku oraz audyty sporządzone przez niezależne podmioty.

Na ich podstawie okazało się, że związek nie ma aktualnego KRS-u, przez co formalnie w ogóle nie może ubiegać się o wszelkie dotacje, w tym ministerialne, które właśnie przez nieprawidłowości zostały kilkukrotnie zmniejszone w stosunku do ubiegłorocznych. Według Skrzypczyńskiego na trzy tygodnie zniknął dziennik uchwał związku i nie wiadomo, co działo się z nim w tym okresie.

Większość malwersacji dotyczyła jednak powołanej przez PZT spółki Tenis Polski, na czele z Marcinem Śmigielskim, który bezpodstawnie pełnił w stowarzyszeniu funkcję dyrektora finansowego. W jego umowie nie sprecyzowano zakresu jego obowiązków, a od lutego do września 2016 roku łącznie z prowizjami wypłacono mu ponad 327 tys. złotych.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

- W tej sprawie dotarliśmy do czterech różnych wersji protokołów. Za każdym razem są na nim podpisy innych osób, inni są także protokolanci i treść samych uchwał - przekonuje Skrzypczyński. Jeszcze bardziej bulwersujący jest fakt, że w trakcie zebrania zarządu, podczas którego podawał się do dymisji, Śmigielski przelał jeszcze na swoje konto dodatkowe 30 tys. złotych.

Nie ustalono także zakresu zadań spółki wobec PZT, a same faktury pomiędzy Tenisem Polskim a związkiem nie były opłacane przez kilka miesięcy, aż do stycznia 2017, kiedy ich wartości zostały obniżone przez związek o 95 proc. wartości. Co podano jako przyczynę tej decyzji? Obniżenie wartości znaku towarowego kadry narodowej poprzez absencje Jerzego Janowicza i Michała Przysiężnego w meczu Pucharu Davisa oraz Agnieszki i Urszuli Radwańskich w Pucharze Federacji.

W zbliżającym się wielkimi krokami głosowaniu Skrzypczyński może liczyć na poparcie ojca sióstr Radwańskich, Roberta, oraz byłego członka zarządu i szefa Śląskiego Związku Tenisowego, Dariusza Łukaszewskiego. W środę w Bydgoszczy wszyscy spotkają z działaczami wojewódzkich związków i wspólnie ustalą program wyborczy.

Zdaniem kandydata w budżecie PZT może być obecnie około 500 tys. złotych, jednak wartość wszystkich nieopłaconych faktur może sięgać blisko 300 tys., a koszt utrzymania biura to ok. 150 tys., przez co w kwietniu pracownicy mogą nie otrzymać wynagrodzeń. PZT ma także problem z rozliczeniem dotacji z 2015 roku, a Ministerstwo Sportu i Turystyki domaga się zwrotu 260 tys. złotych.

Źródło artykułu: