Eugenie Bouchard nie tylko wygrała pierwszy mecz w głównym cyklu od trzech miesięcy, ale i cieszyła się z premierowego w karierze zwycięstwa w rozgrywanych na kortach ziemnych zawodach Mutua Madrid Open. Kanadyjka zmierzyła się na obiekcie im. Manolo Santany z Francuzką Alize Cornet i po 122 minutach triumfowała 6:4, 4:6, 6:1.
Była piąta rakieta świata nie miała udanych ostatnich miesięcy. Porażki w pierwszych rundach zawodów głównego cyklu kosztowały ją spadek na 60. miejsce w rankingu WTA. Genie zdecydowała się zejść do ITF-ów i pojechała grać na amerykańską mączkę w Indian Harbour Beach, gdzie odpadła w ćwierćfinale.
Bouchard potrzebowała zwycięstwa w ważnej imprezie i takiego się doczekała. W niedzielę będzie uważnie obserwować, co stanie się w meczu Marii Szarapowej z Mirjaną Lucić-Baroni. - Obie grają bardzo agresywnie, ale mam nadzieję, że spotkam się z Marią - powiedziała Kanadyjka, która jeszcze dwa tygodnie temu nazwała powracającą po dyskwalifikacji za stosowanie meldonium Rosjankę "oszustką".
Początek sesji wieczornej opóźnił się o dwie godziny, dlatego stało się jasne, że panie skończą zmagania już w niedzielę. Najpierw Amerykanka Christina McHale nie wykorzystała prowadzenia 6:4, 5:3 i pozwoliła wrócić do gry Larze Arruabarrenie. Hiszpanka otrzymała od organizatorów "dziką kartę" i wykorzystała ją. Drugiego seta wygrała po tie breaku, zaś w trzecim wszystko poszło już gładko i skończyło się na wyniku 4:6, 7:6(1), 6:2 dla tenisistki gospodarzy.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Atletico niemalże pewne podium! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Po nich na kort Manolo Santany wkroczyły Johanna Konta i Laura Siegemund. Niemka zaczęła dosyć ospale. W II secie przegrywała 4:5 i wówczas poprosiła o interwencję trenera. Pomoc okazała się na tyle skuteczna, że tenisistka naszych zachodnich sąsiadów wygrała trzy kolejne gemy i wyrównała stan rywalizacji. W decydującej odsłonie mistrzyni ze Stuttgartu zapisała na swoje konto od wyniku 0:3 pięć kolejnych gemów, po czym triumfowała ostatecznie 3:6, 7:5, 6:4.
Tenisistki opuściły kort o godz. 2:17 w nocy. Siegemund cieszyła się z kolejnego wielkiego zwycięstwa nad zawodniczką ze ścisłej czołówki. Dwa tygodnie temu odprawiła na mączce w Stuttgarcie Swietłanę Kuzniecową, Karolinę Pliskovą i Simonę Halep, zaś w finale Kristinę Mladenović. W sobotę okazała się lepsza w Madrycie od notowanej na siódmym miejscu w rankingu WTA Konty. Brytyjka nie była zresztą jedyną rozstawioną, która pożegnała się z turniejem singla. Odpadła także oznaczona "12" Rosjanka Jelena Wiesnina, pokonana przez Rumunkę Irinę-Camelię Begu 6:4, 6:4.
Mutua Madrid Open, Madryt (Hiszpania)
WTA Premier Mandatory, kort ziemny, pula nagród 5,924 mln euro
sobota, 6 maja
I runda gry pojedynczej:
Laura Siegemund (Niemcy) - Johana Konta (Wielka Brytania, 6) 3:6, 7:5, 6:4
Irina-Camelia Begu (Rumunia) - Jelena Wiesnina (Rosja, 12) 6:4, 6:4
Eugenie Bouchard (Kanada) - Alize Cornet (Francja) 6:4, 4:6, 6:1
Lara Arruabarrena (Hiszpania, WC) - Christina McHale (USA) 4:6, 7:6(1), 6:2
Genie zdecydowała się zejść do ITF-ów"
- do podziemia ;) - i szmirać sie w zawodach o których zwykli kibice jedynie słyszą a nieliczni wale przyszedł ten dzień 6 maja.... jak zawsze przed siódmym a tuż po piątym...
stanęła naprzeciw Corne...... i wróciła Gienia na powierzchnię :))) hehhehe;) eh hehehe:) o jej :) brawo Gieńcia ! ;D na taki mecz czekaliśmy ;* :)
żeżee żżżekiedy z tą Maszką? :P Czytaj całość
:)))