W styczniu, po porażce z Chorwatką Janą Fett, Francesca Schiavone zapowiadała, że po tym sezonie zakończy karierę. - To jest mój ostatni rok w tenisie. Dlatego jestem zdenerwowana, że nie potrafiłam tutaj pokazać mojej najlepszej gry. W tym sezonie chcę dać z siebie wszystko, czego nauczyłam się w ciągu ostatnich 19 lat - mówiła wówczas Włoszka.
Od tamtej pory sporo się jednak zmieniło. W kwietniu Schiavone zdobyła tytuł w Bogocie, a na początku maja doszła do finału w Rabacie. Dzięki temu ze 168. miejsca wróciła do Top 100 rankingu. Dzięki temu nie musiała grać w kwalifikacjach do Rolanda Garrosa i po raz 17. zagrała w głównej drabince paryskiej imprezy. Odpadła w I rundzie, ale miała bardzo trudną rywalkę, bo broniącą tytułu Garbine Muguruzę.
Teraz Włoszka waha się, czy zamknąć swoją długą karierę już po tym sezonie. - Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Teraz chcę się cieszyć chwilą, tym rokiem. Zobaczę, jak będę się czuła fizycznie. Nie jest łatwo obudzić się i ponownie biegać przez sześć godzin oraz mobilizować się do walki. Jednak zobaczymy, co się stanie. Myślę, że po US Open zastanowię się, co chcę dalej robić - powiedziała była czwarta rakieta globu po meczu z Muguruzą.
Schiavone karierę rozpoczęła w 1998 roku i jest jedną z najstarszych zawodniczek w WTA Tour. Włoszka największy sukces odniosła siedem lat temu, gdy triumfowała w Rolandzie Garrosie. W finale pokonała wówczas Samanthę Stosur. W 2011 roku miała szansę na drugie trofeum w Paryżu, ale tym razem w decydującym meczu przegrała z Na Li. W swojej karierze Włoszka zdobyła osiem singlowych i osiem deblowych tytułów.
ZOBACZ WIDEO: Wbili Rafałowi Jackiewiczowi nóż w serce. Tylko cud sprawił, że przeżył