Magdalena Rybarikova (WTA 87), była 31. rakieta globu, w ubiegłym sezonie przeszła dwie operacje (lewego nadgarstka i prawego kolana). Słowaczka nie grała przez ponad siedem miesięcy. W marcu tego roku spadła w rankingu na 453. miejsce. Później zdobyła cztery tytuły ITF, z czego dwa na trawie w drodze do Wimbledonu (Surbiton, Ilkley) i wróciła do Top 100. A jeszcze kilka miesięcy temu ludzie myśleli, że dała już sobie spokój z tenisem.
Słowaczka jest bardzo zadowolona, że zdrowie jej dopisuje, bo ona sama i cały jej sztab mieli wątpliwości, czy będzie w stanie ponownie rywalizować na wysokim poziomie. - Musiałam uzbroić się w cierpliwość. Podczas Pucharu Federacji wspierałam nasze dziewczyny i reakcje wielu ludzi były zabawne: 'Czy ty nadal grasz w tenisa?' Myśleli, że już skończyłam z tym. Czasem trudno mi było tego słuchać, bo przecież nie zniknęłam na tak długo. Ludzie zapominają o tobie, gdy cię nie widzą - mówiła tenisistka z Bratysławy po meczu I rundy z Rumunką Moniką Niculescu dla WTA Insider.
Rybarikova w tym roku rozegrała 17 meczów na trawie i wygrała 16. W II rundzie Wimbledonu wyeliminowała Karolinę Pliskovą. - To niesamowite uczucie, jestem bardzo szczęśliwa. Trudno to nawet opisać. Na korcie centralnym Wimbledonu pokonałam trzecią rakietę świata, grającą niesamowity tenis. Nic lepszego nie mogło mi się przydarzyć - mówiła na konferencji prasowej po meczu z Czeszką.
- Trawa to moja ulubiona nawierzchnia. Gdy pokonujesz Pliskovą ludzie oczekują od ciebie zwycięstwa w całym turnieju, ale to wcale tak nie działa. Chcę cieszyć się tą chwilę, a nie myśleć o tym, że ludzie oczekują ode mnie wygrania kolejnego meczu. Chcę robić wszystko krok po kroku. To wzmacnia pewność siebie, ale muszę pozostać na ziemi. Mecz z Pliskovą był niesamowity, ale kolejny może być inny - stwierdziła Rybarikova, która w kolejnej rundzie łatwo rozprawiła się z Ukrainką Łesią Curenko.
ZOBACZ WIDEO Cudowne gole w La Paz! Lanus bliżej awansu do ćwierćfinału Copa Libertadores
Słowaczka po raz pierwszy awansowała do IV rundy wielkoszlemowego turnieju. W poniedziałek na korcie 18 zmierzy się o ćwierćfinał z inną rekonwalescentką, Petra Martić (WTA 135), byłą 42. rakietą globu. Chorwatka rozegrała już sześć meczów. Widmo porażki zajrzało jej głęboko w oczy w decydującej rundzie eliminacji. Pokonała wówczas Serbkę Aleksandrę Krunić 3:6, 7:6(4), 7:5. W III secie wróciła z 2:5 i obroniła sześć piłek meczowych.
Turniej główny Martić rozpoczęła od pokonania 6:4, 2:6, 10:8 reprezentantki Australii Darii Gawriłowej, a w kolejnych rundach bez straty seta odprawiła Czeszkę Denisę Allertovą i Kazaszkę Zarinę Dijas. A kilka miesięcy temu nie była pewna, czy kiedykolwiek jeszcze zagra. Rok temu przegrała w kwalifikacjach do Wimbledonu z Urszulą Radwańską, a później pauzowała przez ponad 10 miesięcy z powodu kontuzji pleców.
- Myślałam, że przerwa potrwa dwa, może trzy miesiące. A następnie były kolejne i wyszedł z tego prawie pełny rok. Zaczęłam wątpić, czy jeszcze kiedykolwiek zagram. Gdybym od początku wiedziała, że to tak długo będzie się ciągnąć przygotowałabym się na to i powrót byłby łatwiejszy. Tymczasem ogromna niepewność była dla mnie bardzo trudna do zaakceptowania - mówiła Martić w ubiegłym miesiącu po awansie do IV rundy Rolanda Garrosa.
Gdy Chorwatka wróciła w kwietniu była klasyfikowana na 659. miejscu i od razu zdobyła tytuł ITF w Santa Margherita di Pula (Włochy). Do Rolanda Garrosa przystąpiła jako 290. rakieta globu, a po Wimbledonie ponownie znajdzie się w Top 100. Tenisistka ze Splitu będzie miała szansę zostać pierwszą od 2010 roku kwalifikantką (Kaia Kanepi), która dojdzie ćwierćfinału w All England Club.
Rybarikova i Martić zmierzą się po raz pierwszy. Słowaczka wróci do Top 50, jeśli awansuje do ćwierćfinału Wimbledonu. Chorwatka po raz trzeci zagra w IV rundzie wielkoszlemowej imprezy, po dwóch osiągniętych w Rolandzie Garrosie (2012, 2017).