Kubotelo - tak zrodził się sukces Łukasza Kubota i Marcelo Melo

PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA

Utytułowany brazylijski deblista, Bruno Soares, zasugerował na Twitterze, aby pisać "Kubelo", ale szybko został poinformowany, że w Polsce para Łukasz Kubot i Marcelo Melo ma już inną nazwę.

Dwa lata temu Łukasz Kubot całkowicie poświęcił się deblowi, porzucając na jego rzecz grę singlową. O tym, że lubinianin ma idealne predyspozycje do odnoszenia sukcesów w tej konkurencji, było wiadomo od dawna. Przed laty tworzył bardzo mocną parę z Oliverem Marachem. W sezonie 2014 wygrał Australian Open wspólnie z Robertem Lindstedtem i to w ich wielkoszlemowym debiucie.

Od paru sezonów Kubotowi brakowało jednak stałego partnera. Kogoś, z kim mógłby częściej trenować, doskonalić warsztat i przećwiczyć schematy taktyczne. Rozpoczęta podczas Pucharu Davisa współpraca z Marcinem Matkowskim nie przyniosła wymiernych efektów. Potem był półfinał Rolanda Garrosa 2016 z Alexandrem Peyą, ale wszystko zakończyło się kilka miesięcy później, gdyż obaj byli spragnieni większych sukcesów.

- Ogólnie uważam, że Łukasz jest obok takich zawodników jak Feliciano Lopez czy Nicolas Mahut i Pierre-Hugues Herbert jednym z najlepszych tenisistów wśród deblistów. Łukasz ma największy repertuar zagrań. Najlepszą technikę. Jest bardzo szybki i znakomicie kryje kort, ponieważ wcześniej był bardzo dobrym singlistą i musiał grać na całym korcie - stwierdził Wojciech Fibak, wielki mentor i konsultant Kubota.

Październik 2016 roku. Kubot ponownie gra z Marcelo Melo debla w Wiedniu. 12 miesięcy wcześniej wygrali turniej. Teraz zanosi się na to, że powtórzą tamten sukces. - Łukaszku, gonisz mnie! - pisze Fibak do swojego bliskiego przyjaciela. - Guru, jeszcze dużo brakuje! - przyszła krótka odpowiedź z austriackiej stolicy. A turniej z Melo oczywiście wygrali. Czwarty wspólny start w tourze i drugie mistrzostwo.

ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Marzyłam o medalu w Rio, ale przede mną była długa droga

- Będę przekonywał Łukasza, aby zdecydował się na wspólne starty z Melo - powiedział nam wówczas Fibak. To słuszna rekomendacja. Czas dominacji Bryanów dobiegł końca, zaś Nenad Zimonjić czy Daniel Nestor nie są już tacy młodzi. W tourze królują Francuzi oraz Jamie Murray i Bruno Soares, ale ostatnią wielką imprezę sezonu, Finały ATP World Tour, wygrali Henri Kontinen i John Peers.

Kubot i Melo poznali się wiele lat temu, kiedy przyszło im rywalizować ze sobą w zawodach głównego cyklu. Brazylijczyk tworzył zgrane pary z Bruno Soaresem i Ivanem Dodigiem. Z tym drugim wygrał Rolanda Garrosa 2015. Chorwatowi cały czas marzyły się jednak sukcesy w grze singlowej, z której nie chciał rezygnować. Do tego często przytrafiały się mu kontuzje.

Urodzony w Belo Horizonte tenisista ze swoim bagażem doświadczeń przypomina Roberta Lindstedta. Dysponuje mocnym pierwszym podaniem i jest bardzo opanowany na korcie. Brazylijczyk jest stonowany i wyciszony jak swego czasu Szwed, gdy razem z Polakiem sięgał po tytuł w Australian Open. To Kubot jest wulkanem energii. Tym, który daje sygnał to ataku i pobudza partnera do lepszej gry.

Ale początek sezonu 2017 do przyjemnych nie należał. Szybka porażka w Sydney, przegrana w III rundzie Australian Open. Tytuł w Melbourne powędrował w ręce Kontinena i Peersa. Sukcesy przyszły w marcu. Najpierw finał zawodów w Indian Wells, potem triumf na kortach twardych w Miami. Na europejskiej mączce zwycięstwo w Madrycie, ale i niepowodzenie w Roland Garros.

Prawdziwy "Kubotelo" narodził się na trawie, co może być sporym zaskoczeniem, ponieważ Melo nigdy wcześniej nie wygrał turnieju na tej nawierzchni. Polsko-brazylijski debel zaczął od zwycięstwa w Den Bosch, a potem odniósł sukces w Halle. Ranga turnieju wzrastała, a oni ciągle wygrywali. W Wimbledonie rozegrali aż trzy pięciosetówki. Mistrzowski tytuł zapewnili sobie po niesamowitym boju z Oliverem Marachem i Mate Paviciem. Na europejskiej trawie pozostali niepokonani. Zwyciężyli w aż 14 pojedynkach.

- Na początku roku powiedziałem, żeby poczekać, bo oni razem wygrają wiele turniejów wielkoszlemowych. Osiągną wiele finałów. Będą liderami rankingu. To może trwać przez pięć lat - przyznał Fibak. Dziś nikt nie ma w to wątpliwości. Są najlepsi. Są pewni występu w Finałach ATP World Tour. I już myślą o kolejnych startach. W męskim tourze jest bowiem jeszcze bardzo wiele szczytów do zdobycia.

Komentarze (1)
avatar
stanzuk
16.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sukces zrodził się wtedy, jak jeden i drugi doszedł do wniosku, że trzeba się skupić na deblu, bo w singlu są tak słabi, że nawet Top 500 to za wysokie progi.