Sobotni mecz z Jeleną Ostapenko miał dla Simony Halep podwójną stawkę. Rumunka walczyła nie tylko o awans do finału turnieju w Pekinie, ale i o pozycję liderki rankingu. Presja była więc ogromna, ale tenisistka z Konstancy ją wytrzymała. Wygrała 6:2, 6:4.
- Wiedziałam, jak mam z nią grać. Pamiętałam, że przegrałam z nią w finale Rolanda Garrosa, ale miałam swój plan i dobrze go zrealizowałam - powiedziała po zwycięstwie Halep.
- Muszę przyznać, że w drugim secie czułam presję - kontynuowała. - Ale nie martwiłam się tym, bo wiedziałam, że dominuję w meczu i mam kontrolę. W ostatnim punkcie nogi trochę mi się trzęsły, ale to normalne.
Dzięki zwycięstwu nad Ostapenko, Halep w poniedziałek obejmie prowadzenie w rankingu WTA. Stanie się 25. liderką klasyfikacji singlistek w historii i pierwszą pochodzącą z Rumunii.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Tuzimek: Decyzja Nawałki była szokująca. Na miejscu Fabiańskiego byłbym potężnie rozczarowany
- Nie potrafię opisać, co teraz czuję. To najszczęśliwszy moment mojego życia. Nie mogę w to uwierzyć. Moje marzenie się spełniło. Po raz pierwszy w karierze płakałam na korcie tenisowym - mówiła.
W niedzielnym finale China Open 2017 (początek o godz. 10:30 czasu polskiego) Rumunka zagra z Caroline Garcią. Ale, jak wyjawiła, bez względu na wynik ostatniego pojedynku, ten turniej i tak na zawsze zostanie w jej pamięci.
- Nigdy nie zapomnę o dwóch rzeczach, które wydarzyły się podczas tego turnieju. Jedna, dla mnie ważniejsza, to fakt, że w końcu pokonałam Szarapową. W przeszłości zbyt wiele razy z nią przegrywałam, ale w końcu udało mi się wygrać. Po drugie po bardzo trudnym meczu z Ostapenko, z którą przegrałam finał Rolanda Garrosa, zostałam liderką rankingu. Może i nie gram tu na swoim najwyższym poziomie, ale te sprawy sprawiają, że ten turniej jest dla mnie wyjątkowy - oceniła Halep.