Filip Krajinović - paryskim szlakiem Jerzego Janowicza

PAP/EPA / CHRISTOPHE PETIT TESSON / Na zdjęciu: Filip Krajinović
PAP/EPA / CHRISTOPHE PETIT TESSON / Na zdjęciu: Filip Krajinović

Filip Krajinović zagra w finale turnieju ATP w Paryżu i został pierwszym kwalifikantem, który dotarł do tej fazy imprezy Masters 1000 od 2012 roku i wyczynu Jerzego Janowicza. Analogii między tymi zdarzeniami jest wiele.

Choć minęło już sporo czasu, polscy sympatycy tenisa z pewnością doskonale to pamiętają. Na przełomie października i listopada 2012 roku Jerzy Janowicz zachwycił cały tenisowy świat. Zaczynał turniej w Paryżu od kwalifikacji, a następnie szokował w głównej drabince. Pokonał pięciu rywali z czołowej "20" rankingu ATP - Philippa Kohlschreibera, Marina Cilicia, Andy'ego Murraya, Janko Tipsarevicia oraz Gillesa Simona i dotarł do finału. W meczu o tytuł okazał się słabszy od Davida Ferrera.

Lepszy od Federera, Nadala i Djokovicia

Po pięciu latach, ponownie w hali Bercy, miłośnicy tenisa mogą się fascynować kolejną piękną historią mało znanego tenisisty, który rozgrywa turniej życia - Filipa Krajinovicia. 25-letni Serb jest rewelacją Rolex Paris Masters 2017. W sobotę Serb pokonał 6:4, 6:7(2), 7:6(5) Johna Isnera. Pozbawił Amerykanina szansy na występ w Finałach ATP World Tour i awansował do swojego pierwszego w karierze finału w głównym cyklu. Od razu w imprezie rangi ATP World Tour Masters 1000. - Emocje były niesamowite - mówił po tym meczu. - To był dla mnie trudny pojedynek pod względem mentalnym. Kiedy serwowałem po zwycięstwo, trzęsły mi się ręce. Ale musiałem opanować nerwy i zagrać agresywnie. Zrobiłem to i jest to najpiękniejszy dzień mojego życia.

Tym samym Krajinović został pierwszym od pięciu lat i sukcesu Janowicza kwalifikantem, który dotarł do finału turnieju ATP Masters 1000. O tytuł w imprezie złotej serii zagra w ledwie swoim piątym występie w zawodach tej rangi. Rekordzistą pod tym względem jest Janowicz, który finał wywalczył w drugim starcie w "1000". Dla porównania Rafael Nadal potrzebował na to dziewięciu występów, Novak Djoković dziesięciu, a Roger Federer - 19.

Analogie z Janowiczem

Analogii między tegorocznym wyczynem Krajinovicia a Janowiczem sprzed pięciu lat można dostrzec wiele. Obaj paryski turniej zaczynali od kwalifikacji. Obaj, gdy przeszli fazę eliminacyjną, mecze początkowych rund rozgrywali na bocznym korcie. Obaj z każdym kolejnym zwycięstwem fascynowali i wzbudzali coraz większe zainteresowanie. Wreszcie - obaj dotarli aż do finału. Choć należy podkreślić, że droga Polaka była o wiele trudniejsza. Serb rywalizował tylko z dwoma tenisistami z Top 20 - Isnerem (ATP 13) i Samem Querreyem (ATP 14). Trzeci, lider rankingu Rafael Nadal, oddał mu mecz walkowerem.

Podobieństwa można odnaleźć w ich tenisowych życiorysach. Obydwaj byli świetnymi juniorami, ale wstęp do zawodowych karier mieli bardzo trudny. I jeden, i drugi zmagali się z kłopotami zdrowotnymi oraz finansowymi. Krajinović waczył jeszcze z dodatkowym ciężarem oczekiwań. Był jednym z tych, których zaszufladkowano jako "brylant". Tym bardziej, że wspaniałe referencje wystawił mu słynny Nick Bollettieri, który jego bekhend porównał do bekhendu Andre Agassiego. W ojczyźnie kreowano go na następcę Novaka Djokovicia, którego zresztą pokonał. Dokonał tego w 2010 roku w ćwierćfinale nieistniejącego już turnieju w Belgradzie. Wprawdzie słynniejszy rodak poddał mecz po przegranym pierwszym secie, ale w oficjalnych statystykach Krajinoviciowi zostało zapisane zwycięstwo.

Pasmo rozczarowań

Ta wygrana nie okazała się katalizatorem. Wręcz przeciwnie - niejako rozpoczęła pasmo rozczarowań. Krajinović zaczął mieć poważne problemy z kontuzjami - nadgarstka czy ramienia, przez którą stracił niemal cały sezon 2011. - Kiedy po raz pierwszy awansowałem do czołowej "100" rankingu, musiałem się poddać operacji nadgarstka. To było dla mnie naprawdę trudne, bo stawałem się coraz starszy i odwracali się ode mnie sponsorzy - wspominał.

Krajinović nie poddał się. Walczył o swoje marzenia. Rozpoczął mozolną drogę od turniejów rangi Futures. Mógł też liczyć na wsparcie kolegów z kadry. Przy wielu okazjach był powoływany do reprezentacji Serbii. Dzięki temu miał możliwość trenowania wspólnie z Djokoviciem, Tipsareviciem czy legendarnym deblistą Nenadem Zimonjiciem oraz rozgrywania istotnych meczów w narodowych barwach.

Decyzja

Życie każdego z nas składa się z podejmowanych decyzji. Krajinović jedną z najlepszych podjął w połowie sierpnia tego roku, gdy w roli trenera zatrudnił Petara Popovicia, niegdyś szkoleniowca Andrei Petković czy Ivo Karlovicia. Gdy zaczynał współpracę z Popoviciem, był 294. tenisistą świata. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wygrał 23 z 25 rozegranych meczów i triumfował w dwóch challengerach. Obaj wyznaczyli sobie cel - Serb miał pierwszy raz w karierze zakończyć sezon w czołowej "100" rankingu. Dziś już wiadomo, że został spełniony. Z nawiązką. Dzięki finałowi w Paryżu awansował na 33. lokatę w klasyfikacji singlistów. A jeśli w niedzielę pokona Jacka Socka, będzie 25. i stanie przed dużą szansą, aby być rozstawionym w wielkoszlemowym Australian Open.

A Janowicz? W niedzielę także zagra w finale. Tyle że małego challengera w Eckental. Tymczasem pięć lat temu sytuacja była odwrotna. Polak przygotował się do meczu życia - finału w hali Bercy, natomiast Serb walczył w... Eckental, gdzie odpadł w II rundzie.

I jak tu nie uważać, że życie tenisisty jest przewrotne.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora -->

ZOBACZ WIDEO Lewandowski piętą, Bayern zwycięski w hicie. Zobacz skrót meczu z Borussią [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: