Aby dostać się do turnieju głównego Australian Open 2018, Magdalena Fręch musiała pokonać w eliminacjach trzy przeciwniczki - Japonkę Miyu Kato, Rosjankę Sofję Żuk i Amerykankę Kaylę Day. W poniedziałek zmierzyła się z dwukrotną ćwierćfinalistką zawodów w Melbourne, notowaną swego czasu na szóstej pozycji Carlą Suarez. Doświadczona Hiszpanka okazała się lepsza od Polki w stosunku 7:5, 6:3.
Mimo tego Fręch ma powody do zadowolenia z występu w pierwszej lewej Wielkiego Szlema. - Zabrakło niewiele, przede wszystkim ogrania na tym poziomie. Ale wyciągnę z tego wnioski i w niedługim czasie mam nadzieję zameldować się w Top 100! - napisała na swoim profilu na Facebooku.
Dla 20-letniej łodzianki występ w Australian Open 2018 oznacza cenne punkty do rankingu WTA. Dzięki udanym eliminacjom nasza reprezentantka powinna 29 stycznia zadebiutować w Top 150. Do tego za samo wyjście w poniedziałek na kort zyskała 60 tys. dolarów australijskich (nieco ponad 162 tys. zł), co z pewnością wzmocni jej tenisowy budżet.
W przyszłym tygodniu Fręch weźmie udział w halowym turnieju ITF o puli nagród 60 tys. dolarów na kortach twardych we francuskim Andrezieux-Boutheon, gdzie powinna być rozstawiona. Później będzie reprezentować Polskę w Tallinie. W estońskiej stolicy, w ramach turnieju Grupy I Strefy Euroafrykańskiej Pucharu Federacji, Biało-Czerwone zmierzą się z Łotyszkami, Turczynkami i Austriaczkami.
ZOBACZ WIDEO Nowa rola Dawida Celta. "To wielki zaszczyt i wyróżnienie"
Taka u was bieda?