Polski tenis to siostry Radwańskie i Marta Domachowska. Do tego dochodzi solidny debel Klaudia Jans i Alicja Rosolska. Temat mężczyzn lepiej przemilczeć, bo już samo zakwalifikowanie się któregoś z nich do turnieju wielkoszlemowego rozpatrywane jest w kategoriach wielkiego sukcesu. Wyjątkiem są liczący się w świecie debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski.
Polskie tenisistki są w Grupie Światowej II, która stanowi bezpośrednie zaplecze elity, a zatem są w gronie 16 najlepszych reprezentacji świata (tak wysoko w Fed Cupie nie były od 1992 roku, gdy jedyny raz doszły do ćwierćfinału rozgrywek). Ale popatrzmy na to racjonalnie. Czy mamy prawo wymagać od naszych tenisistek jakiś wspaniałych wyników w Pucharze Federacji? Kapitan reprezentacji przecież nie ma większego wyboru. Nie może sobie żonglować zawodniczkami, tak jak może to czynić chociażby legendarny Szamil Tarpiszczew, bo znakomitych Rosjanek jest mnóstwo. Choć ostatnio i one nie mają powodów do radości.
Jest jednak druga strona medalu. Popatrzmy na Amerykanki. W czołowej 100 poza siostrami Sereną i Venus Williams nie ma żadnej reprezentantki Stanów Zjednoczonych. I bez nich Amerykanki awansowały do finału rozgrywek. Włoszki, drugie finalistki, tradycyjnie swoją grę opierają na Francesce Schiavone. Jest ona liderką z prawdziwego zdarzenia, choć nie jest jakąś wielką gwiazdą. Jest za to niesłychanie ambitna i to wystarczyło na Swietłanę Kuzniecową i utalentowaną Anastazję Pawluczenkową. Warto jednak nadmienić, że Włosi mają jeszcze solidną Flavię Pennettę, na którą również mogą liczyć.
U nas praktycznie cała gra opiera się na Agnieszce Radwańskiej. Jak Isia zagra dobrze to jest szansa na sukces. Krakowianka spisała się bardzo dobrze w dwóch singlach z Japonkami (zaimponowała odpornością psychiczną w starciu z Ai Sugiyamą) i dlatego doszło do decydującej gry deblowej. Jeżeli z licznymi zawirowaniami zdoła się w końcu uporać Marta Domachowska to wtedy będziemy mieli dwie zawodniczki, które mogą nas poprowadzić do dużych sukcesów. Ja cały czas w zawodniczkę z Warszawy wierzę i liczę na to, że w przyszłym sezonie będzie członkiem fedcupowej drużyny świętującej awans do Grupy Światowej.
Urszula Radwańska jeszcze nie jest gotowa na grę w narodowej reprezentacji. Faktem jest, że myślami była ona już przy czekającej ją maturze, ale na kort wyszła spięta i zdecydowanie oczekiwania ją przerosły. Jednak po zawodniczce, która spotkań o większą stawkę rozegrała raptem kilka, nie można spodziewać się wielkich rzeczy. Mieliśmy jednak prawo liczyć na to, że zaprezentuje się z lepszej strony. Tym bardziej, że jak pokazuje historia w tych rozgrywkach wiele razy poległy tuzy światowego tenisa. To są zupełnie inne rozgrywki od WTA Tour, które wyzwalają dodatkowe emocje u teoretycznie słabszych tenisistek. Tak oklepany slogan jak patriotyzm naprawdę odgrywa tutaj znaczącą rolę. Właśnie w tych rozgrywkach wiele anonimowych zawodniczek odnosi swoje pierwsze drobne sukcesy. Tak było w ubiegłym sezonie z Sabine Lisicki, która pokonała Lindsay Davenport. Ula jednak nie poradziła sobie z presją i co tu dużo mówić, zagrała zdecydowanie poniżej swoich możliwości.
Sytuacja wygląda tak, że by liczyć na sukcesy w Fed Cupie trzeba mieć dwie zawodniczki prezentujące równy, solidny poziom. Choć akurat Amerykanki pokazały, że nie zawsze tak musi być. Jednak jak wiadomo, od każdej reguły zdarzają się wyjątki.
Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na pewną niepokojącą kwestię. Otóż coraz więcej kortów w Polsce jest likwidowanych i zamienianych na jakieś apartamentowce. Osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej nic w tym względzie nie zmieniły. To jest szalenie niepokojące. Jak tak dalej pójdzie to niedługo siostry Radwańskie będą musiały się wyprowadzić ze swojego rodzinnego Krakowa. Brak choćby jednego kortu twardego w Polsce karze patrzeć na osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej z jeszcze większym podziwem.
W Polsce jest wiele utalentowanych chłopaków i dziewczyn, tylko że o wielu nawet nie usłyszymy, bo ciągle muszą szukać miejsca do treningu. Buduje się te wielkie molochy. Cała Polska jest już praktycznie skupiskiem supermarketów. W wielu miastach w zasięgu kilku metrów są Reale, Tesco czy Biedronki i to niekoniecznie w tych największych. Lepiej niszczyć korty kosztem łatwego zysku, pod którym kryją się zagraniczni przedsiębiorcy, którym polscy politycy ułatwiają życie jak się tylko da. Patrząc na infrastrukturę tenisową w Polsce tak naprawdę nie mamy prawa oczekiwać od Agnieszki Radwańskiej wielkich wyników. A jednak chcemy by ciągle wygrywała, a gdy zdarzy się jej słabszy okres zaczynamy wieszać na niej psy.
Nie liczmy zatem na to, że polskie tenisistki przebojem wedrą się do elity Pucharu Federacji. Jeżeli zdołamy się utrzymać w Grupie Światowej II to będzie to duży sukces. Przy problemach polskiego tenisa, w tym ze znalezieniem sponsorów, nie mamy prawa oczekiwać, że nasze zawojują te rozgrywki. A znając życie zaraz pojawią się głosy, że nasze tenisistki mogą w niedługim czasie nawet wygrać Puchar Federacji. No ale w końcu żyjemy w Polsce, w której poprzez pompowanie balonu oczekiwań próbujemy rozładowywać liczne kompleksy.