Wróciłam do domu i poczułam spokój - rozmowa z Martą Domachowską, jedną z najlepszych polskich tenisistek

Dwa sezony temu Marta Domachowska pukała do pierwszej 30 rankingu WTA i wyglądało na to, że jako pierwsza pobije rekord ustanowiony przed Magdalenę Grzybowską. Po dwóch słabszych sezonach najlepsza do niedawna polska tenisistka chce wrócić do czołówki. Pierwszy krok zrobiła w Poitiers, wygrywając turniej ITF o puli 100 tys. dol., ale ambicje ma na pewno większe. - Bardzo chciałabym zagrać na Igrzyskach Olimpijskich - powiedziała w wywiadzie specjalnie dla SportowychFaktów.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Naruszewicz: Jak przygotowania do sezonu? Czy przebiegły tak jakbyś tego chciała?

Marta Domachowska: - Przygotowania minęły bardzo dobrze, najpierw byłam w Szczyrku 10 dni, trenowaliśmy głównie przygotowanie fizyczne. Potem wróciłam do Warszawy, trenowaliśmy na Warszawiance i wszystko przebiegło zgodnie z planem. Jedyne czego nie braliśmy pod uwagę, to korki jakie są w Warszawie i dojazd na trening zajmował mi półtorej godziny.

Jak wyglądają twoje plany na początek sezonu? Czy zaczniesz od eliminacji Australian Open, czy może zagrasz jakiś turniej przygotowujący do wielkoszlemowej imprezy?

- Do Australii wyleciałam już 30 grudnia. Najpierw przyjechałam do Sydney, byłam tam oczekującą do turnieju i miałam nadzieję, że dostanę się do eliminacji, bo chciałam zagrać coś przed Australian Open, jednak nie udało mi się to. Dostałam co prawda dziką kartę do turnieju głównego w Hobart, który jest w tym samym czasie co Sydney ale niestety nie zdążyłabym wtedy na eliminacje do Australian Open.

W ostatnich dwóch latach często zmieniałaś trenerów, a nawet nie miałaś trenera w ogóle. Teraz współpracujesz z Pawłem Ostrowskim. Jak układa Ci się z nim współpraca, czy jest to już trener na stałe?

- Częste zmiany trenerów nie zawsze były moimi decyzjami, przez długi czas nie mogłam znaleźć swojego miejsca... Teraz trenuję z Pawłem Ostrowskim,z którym współpracowaliśmy już wiele razy, więc dobrze sie znamy i dobrze nam sie pracuje.

Ostatnio do twojego teamu miał dołączyć psycholog sportowy. Czy nadal z nim współpracujesz?

- Obecnie nie współpracuję z psychologiem.

W przyszłym sezonie mamy Igrzyska Olimpijskie, aby zakwalifikować się do polskiej kadry trzeba awansować do pierwszej 60 rankingu WTA. Czy jesteś w stanie to osiągnąć i czy jest to twój cel na połowę sezonu?

- Bardzo bym chciała wziąć udział w Igrzyskach, wszystko oczywiście zależy od tego, jak będę grała. Potrzeba mi około 300 punktów. Myślę, że przy dobrej dyspozycji jest to możliwe, więc jest to mój cel na pierwszą połowę roku.

Jaki jest twój cel na koniec sezonu? W jednym z wywiadów na początku sezonu mówiłaś, że na koniec roku chcesz wrócić do pierwszej 40 rankingu. Nie udało się. Czy w tym sezonie ambicje są większe? Czy może, parafrazując Adama Małysza, chcesz w każdym meczu zagrać dwa dobre sety?

- Na razie chcę sie skupić na pierwszej połowie roku i w zależności od tego będę stawiała sobie dalsze cele.

Sezon 2007 przyniósł pierwszy w historii mecz pomiędzy Tobą a Agnieszką Radwańską. Do tego w eliminacjach rozgromiłaś młodszą z sióstr - Urszulę. Z Agnieszką nie wygrałaś mimo zaciętej walki. W pomeczowym wywiadzie przyznałaś, że byłaś zmęczona poprzednimi meczami. Jak oceniłabyś swoje szanse przeciwko Agnieszce przy obecnej dyspozycji i spotkaniu np. w I rundzie turnieju WTA?

- Agnieszka jest bardzo dobrą zawodniczką i wydaje mi sie,że wszystko zależy od dnia i dyspozycji obu z nas. Grając z Ulą na tym samym turnieju, udało mi się zagrać bardzo dobry mecz. Tak naprawdę w tenisie nigdy nic nie wiadomo.

Trener Ostrowski po wygranej w Poitiers mówił, że sprawiłaś ogromną niespodziankę, bo pojechałaś tam tylko po punkty, a nie koniecznie po wygraną. Jeśli nie w pełni przygotowana Marta Domachowska może wygrać dobrze obsadzony turniej tenisowy, to co może zdziałać optymalnie przygotowana Marta Domachowska?

- To prawda. Do Poitiers jechałam żeby pograć na punkty, nie myślałam, że wygram ten turniej, zwłaszcza że przed zawodami nie grało mi się najlepiej. Bilet powrotny miałam kupiony już na czwartek. Przez długi okres czasu grałam bardzo dobrze na treningach, a na meczach byłam jakby zupełnie inną zawodniczką. Nie potrafiłam poradzić sobie sama ze sobą. W Poitiers grałam zupełnie na luzie, bo był to ostatni turniej, zaraz po nim jechałam na obóz kondycyjny. Z meczu na mecz grało mi sie coraz lepiej i zagrałam tam naprawdę parę dobrych spotkań,z których jestem bardzo zadowolona.

Podczas finału w Poitiers doznałaś kontuzji pachwiny, a mimo to udało ci się zwyciężyć. Czy udało ci się doleczyć uraz?

- Naciągnęłam sobie pachwinę już w pierwszym gemie finału przeciwko Annie Łapuszczenkowej, na szczęście nie było to nic poważnego i po paru dniach ból całkiem minął.

Ostatnio media doniosły, że rozpoczęłaś studia. Czy możesz powiedzieć coś więcej na ten temat? Czy nie boisz się, że nie uda ci się pogodzić nauki i sportu?

- Studiuję Zarządzanie w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźminskiego. Jestem bardzo zadowolona, mam tam bardzo dobre warunki. Juz pierwsze kolokwium mam za sobą i nie było tak źle (śmiech)

W zeszłym sezonie mieliśmy do czynienia z dwiema Martami - jedna przegrywała większość spotkań, druga rozpoczęła serię wygranych meczów aż do zwycięstwa w Poitiers. W pierwszej części sezonu trenowałaś w Hiszpanii, w drugiej już w Polsce. Czy miejsce treningu i trenerzy mieli duży wpływ na znaczącą poprawę wyników, czy może potrzebna była ci przerwa i nieważne gdzie byś trenowała i tak udałoby się osiągnąć wyniki z drugiej części roku?

- Ten sezon i poprzedni były dla mnie bardzo ciężkie, miałam bardzo dużo problemów. W tym sezonie po Roland Garros nie grałam w tenisa przez dwa miesiące, była mi potrzebna przerwa. W Hiszpanii bardzo ciężko pracowałam i miałam naprawdę wszystko ale wróciłam do domu, poczułam spokój i tego chyba mi brakowało.

Źródło artykułu: