Do zeszłotygodniowego turnieju ATP World Tour Masters 100 w Rzymie Novak Djoković przystępował jako 18. tenisista świata. Znajdował się też pod sporą presją. Bronił bowiem 600 punktów, jakie uzyskał ze ubiegłoroczny finał imprezy Internazionali BNL d'Italia. W najczarniejszym scenariuszu po zawodach na Foro Italico Serb mógł opuścić czołową "30" klasyfikacji singlistów.
Czarny scenariusz
To widmo Djoković oddalił od siebie, przechodząc przez dwie pierwsze rundy. Dzięki temu był już pewien, że na pewno nie spadnie poniżej 30. miejsca. Po zwycięstwach nad Ołeksandrem Dołgopołowem i Nikołozem Basilaszwilim tenisista z Belgradu poradził sobie również z Albertem Ramosem oraz z Keiem Nishikorim i dotarł do półfinału. W tej fazie został jednak zatrzymany. Przegrał 6:7(4), 3:6 z Rafaelem Nadalem.
Za półfinał Internazionali BNL d'Italia Djoković zainkasował 360 punktów. To oznaczało, że jego dorobek został pomniejszony o 240 "oczek" (bronił 600). Serb wprawdzie nie obronił punktów, ale ostatecznie poniósł najmniejszą możliwą stratę. Fakt, że nie obronił całego dorobku z zeszłego roku, i tak jednak oznaczał spadek rankingu. W poniedziałkowym notowaniu klasyfikacji singlistów Djoković osunął się o cztery pozycje.
Przewijanie listy
Tym samym Djoković, 12-krotny mistrz wielkoszlemowy, 30-krotny zwycięzca turniejów Masters 1000 i tenisista, który spędził 223 tygodnie na fotelu lidera rankingu ATP - co wydaje się szokujące - wypadł poza czołową "20" klasyfikacji singlistów. Aby go odnaleźć w najnowszym notowaniu światowej klasyfikacji, trzeba trzeba nieco przewinąć listę. Od poniedziałku Serb jest dopiero 22. singlistą świata.
Ostatnio na tak niskiej pozycji znalazł się niemal przed 12 laty - w październiku 2006 roku, kiedy to wówczas również zajmował 22. miejsce. Ale wtedy był 19-letnim, dopiero dobrze zapowiadającym się graczem młodego pokolenia. Teraz jest uznaną marką męskich rozgrywek i jednym z najbardziej utytułowanych tenisistów w dziejach.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: brutalne zagranie na boisku. Kopniak w twarz!
Spadek Djokovicia w rankingu jest oczywiście konsekwencją problemów zdrowotnych, z jakimi się zmagał. Z powodu kontuzji łokcia nie grał od lipca ubiegłego roku do stycznia. Wrócił do rozgrywek na Australian Open, ale musiał poddać się operacji i znów na kilka tygodni przerwał występy. Ponownie na kortach pojawił się w marcu. Ale jego wyniki daleko odbiegały od oczekiwań. Wystarczy zauważyć, że w Rzymie uzyskał pierwszy półfinał od czerwca ubiegłego roku, gdy zwyciężył w Eastbourne.
W przyszłość z optymizmem
Jakie perspektywy rysują się przed Djokoviciem? Z pewnością sympatyków belgradczyka, jak i jego samego, musi cieszyć fakt, że - pomimo wciąż przeciętnych wyników - z każdym tygodniem prezentuje się coraz lepiej. - Jestem bardzo zadowolony z tego, jak grałem w Rzymie, zwłaszcza w trzech ostatnich dniach. Nie dostrzegam negatywów. Widzę tylko pozytywy płynące z tego tygodnia - mówił po turnieju w Rzymie.
Aktualnie w rankingu ATP Serb ma w dorobku 1665 punktów. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy będzie jednak bronił ponad połowy "oczek" - 360 za ćwierćfinał Rolanda Garrosa, 360 za ćwierćfinał Wimbledonu i 250 za tytuł w Eastbourne. Jeżeli w którymś z tych turniejów powinie mu się noga, znów osunie się w rankingu. Ale jednocześnie w każdym, prócz Eastbourne, może ogromnie zyskać.
A jeśli nie powiedzie mu się paryskiej mączce czy na angielskiej trawie, od sierpnia będzie mógł tylko powiększać swój dorobek. Od letnich turniejów na twardych kortach w Ameryce Północnej aż do styczniowego Australian Open nie będzie bronił ani jednego "oczka", bowiem w ubiegłym roku w tym okresie sezonu walczył z kontuzją.
I to jeden z pozytywów, o których po występie w Rzymie mówił Djoković. Innym jest fakt, że podczas Rolanda Garrosa będzie mu pomagał Marian Vajda, słowacki trener, twórca jego największych sukcesów. To wszystko sprawia, że w przyszłość może spoglądać z optymizmem.
Marcin Motyka