Mauresmo nadzieją gospodarzy przed Roland Garros

- O nie! Nie róbcie ze mnie faworytki! - grzmiała po trzech kolejnych zwycięstwach w Madrycie Amélie Mauresmo. Francuzi szukają u swoich zawodników jakichkolwiek pozytywów przez Roland Garros.

W tym artykule dowiesz się o:

Notowana na 21. miejscu na świecie Mauresmo, trzecia rakieta "trójkolorowych", spisuje się ostatnio ze wszystkich reprezentantów Bleus najlepiej. W środę pokonała Jelenę Demientewę.

Mało agresywna i skuteczna przy pierwszym podaniu (tylko 42%) Francuzka łatwo przegrała pierwszego seta, by potem stać się zupełnie inną osobą. Pomógł może tłum, który zebrał się na korcie nr. 3 po meczu Rafaela Nadala.

Punkt zwrotny

Przełomem dla Mauresmo była de facto sytuacja przy stanie 1:2 w drugiej partii, kiedy po spornej sytuacji ze sprawdzeniem śladu zaserwowała dwa asy, broniąc breakpointa. Wcześniej wezwała do siebie trenera, Hugo Lecoqa. - Powiedział mi, to, z czego sama zdawałam sobie sprawę: że muszę być bardziej dynamiczna. Unikałam ataków, obie to robiłyśmy - przyznała.

- Zrezygnowałam wtedy z długich wymian i posyłałam płaskie piłki. Nie taki był mój wcześniejszy plan, ale cieszę się, że zagrałam w agresywny sposób, który mógł wstrząsnąć rywalką - powiedziała o zmianie swojej taktyki w newralgicznym momencie pojedynku.

W pierwszej rundzie była liderka światowego rankingu pokonała, tradycyjnie (dziesięć na dziesięć pojedynków) inną weterankę, Ai Sugiyamę. Drugą rundę dzień potem przeszła po zwycięstwie (6,2, 7:5) nad Jie Zheng. Trzy wygrane w trzy dni. A teraz w kompleksie Caja Mágica czeka ją spotkanie z Agnes Szavay.

Pogra do 2010

Mieszkająca w Genewie Mauresmo zdradziła ostatnio, że na nowo powróciła jej przyjemność z gry na korcie ziemnym. Dwa tygodnie temu odniosła dwa zwycięstwa ze Słowaczkami w Pucharze Federacji, jednak zaraz potem odpadła (z sensacyjną Marią Martinez) już w pierwszej rundzie turnieju w Rzymie.

W lipcu skończy 30 lat. Ziemna nawierzchnia była jej ulubioną, choć najważniejsze laury zdobyła gdzie indziej: na spalonym słońcem betonie Melbourne i na trawie Wimbledonu.

Najważniejszym jej sukcesem w tym sezonie pozostaje halowy turniej w Paryżu, pierwszy tytuł po dwóch latach. W ćwierćfinale imprezy tak wysokiej rangi jak ta w Madrycie nie była od 2006 roku i turnieju w Berlinie.

- Na początku roku oświadczyłem, że dopiero po sezonie okaże się, co będzie ze mną dalej. Dzisiaj jestem pozytywnie do tego nastawiona, znów się bawię, więc jeśli nic się nie zmieni, to będę występowała również w 2010 roku - mówi zwyciężczyni J&S Cup edycji 2003.

Nie narzeka

O swoich trzech najważniejszych występach w tym roku: Paryżu, Pucharze Federacji i Madrycie, mówi z satysfakcją. - Nie będę narzekała - naturalnie. - Właśnie tego szukałam przed sezonem: chwil przyjemności, emocji. W każdym razie, w porównaniu do dwóch poprzednich sezonów, jest to dużo - przyznaje.

Pytania o Roland Garros, gdzie jej najlepszym wynikiem jest ćwierćfinał, zwykle ją pobudzają. - O nie! Niepotrzebnie zwiększa się presję. Przychodzicie i robicie ze mnie faworytkę - prawie krzyczy do korespondenta "L'Équipe". - Jeśli będę miała tam tak dobre wrażenia jak w Madrycie, to świetnie. Ale jeszcze tam nawet nie jesteśmy.

Komentarze (0)